Abp Jeremiasz o polsko-rosyjskim pojednaniu

Prawosławni chrześcijanie w Polsce są aktywnymi świadkami początku procesu pojednania między obydwoma narodami - podkreśla abp Jeremiasz w rozmowie z portalem cerkiew.pl.

Cerkiew. pl: Hierarchia Kościoła prawosławnego w Rosji na początku lat 90. minionego stulecia szczególnie głośno protestowali przeciwko założeniu rzymskokatolickich diecezji na terenie byłego Związku Sowieckiego podkreślając, że to kanonicznie prawosławne terytoria. Głośne były przypadki wydalenia, nie wpuszczenia katolickich duchownych na teren Rosji – w tym sprawa biskupa Jerzego Mazura – ówczesnego ordynariusza rzymskokatolickiej diecezji z siedzibą w Irkucku. Prawosławni hierarchowie odmawiali prawa, do przyjęcia katolicyzmu przez mieszkańców Rosji, wychowanych w systemie ateistycznym, określając działania misjonarzy z zachodu Europy mianem prozelityzmu, chociaż w krajach takich jak Polska panuje pełna wolność religijna, a ludzie ochrzczeni w Kościele katolickim, mogą podejmować swobodne decyzje w zakresie własnej przynależności kościelnej lub jej braku.

- Nie można porównywać naszej sytuacji Polsce z sytuacją katolików w Rosji. Podkreślam raz jeszcze – Kościół prawosławny jest obecny w Polsce od samego początku państwowości polskiej – skąd bierze się szereg konfliktów „na styku” o których już wcześniej również mówiliśmy. Tymczasem katolicyzm w Rosji jest zjawiskiem „importowanym” – chociaż nie używam tego słowa w kontekście negatywnym. W końcu XVIII wieku pojawia się w Rosji kolonia głównie Francuzów, a z drugiej strony na Syberię trafiają liczne grupy zesłańców. Ich potrzeby religijne są w jakiś sposób zaspokajane – w Moskwie w niezbyt długim odstępie czasu powstają dwa kościoły – pw. Św. Ludwika i pw. Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny. Watykan zawsze zabiegał o pozytywne notowania u władz Rosji carskiej, z pozytywnym zresztą skutkiem. Całkowicie nieuprawnione jest jednocześnie postrzeganie sytuacji Kościoła katolickiego w Rosji przez pryzmat zaboru rosyjskiego, który rządził się własnymi prawami.

Zupełnie inna sytuacja panowała w Rosji na początku lat 90. minionego stulecia. Porównuję ją do stanu, w jakim znalazł się napadnięty przez bandytów podróżny. Ukradli mu oni niemal wszystko to, co miał wartościowego i ledwo sam uszedł z życiem. Gdy najgorsi bandyci odeszli, napadli na niego kolejni rabusie, którzy starali się odebrać mu tę niewielką ilość dobytku, którą udało mu się jeszcze zachować. Sytuacji Kościoła prawosławnego w Rosji nie da się porównać z żadnym innym Kościołem we współczesnej historii prawdopodobnie poza tym, co miało miejsce w Albanii.

Podkreślam z całą mocą, w Polsce – pomimo wprowadzenia ustroju komunistycznego – żaden Kościół nie był prześladowany – podlegał co najwyżej administracyjnym ograniczeniom. Owszem, prymas Stefan Wyszyński, metropolita Dionizy podlegali internowaniu, więziony był biskup kielecki Czesław Kaczmarek (w latach 1951 – 1956 „za kolaborację z Niemcami, usiłowanie obalenia ustroju PRL i propagandę na rzecz waszyngtońsko-watykańskich mocodawców” przyp. red.), jednak to, co się działo w Rosji było nieporównywalnie bardziej tragiczne, były to prawdopodobnie najgorsze prześladowania chrześcijan w ciągu całego okresu istnienia chrześcijaństwa. Przez siedemdziesiąt lat cały aparat państwowy i społeczny został zaprzęgnięty nie tylko do tego, by zniszczyć Kościół, ale i by wyeliminować wiarę ze społeczeństwa. W okresie od roku 1917 do lat czterdziestych ubiegłego stulecia wymordowano około 250.000 duchownych.

W okresie pierestrojki Gorbaczowa w Rosji pozwolono na otwarcie około 4000 cerkwi, nierzadko w znacznym stopniu zrujnowanych. Służyły one bowiem jako miejsce przechowywania sprzętu rolniczego, sztucznych nawozów itp. W tym czasie Kościół prawosławny dysponował mniej więcej liczbą 160 absolwentów szkół teologicznych, którzy mogli obsługiwać te 4000 odzyskanych świątyń. Akurat wtedy teren Federacji Rosyjskiej przez niektóre Kościoły protestanckie oraz instytucje Kościoła rzymskokatolickiego uznany zostaje za teren misyjny i wysyła się na niego starannie wykształconych misjonarzy. Taka sytuacja musiała wzbudzić sprzeciw, gdyż ci, których Kościół prawosławny w Rosji miał prawo uznawać za swoich przyjaciół, pragnęli, podobnie jak wskazani w podanym przeze mnie przykładzie rabusie odebrać mu to, co udało mu się przy sobie zachować.

Cerkiew. pl: Już na dwa miesiące przed całym zdarzeniem pojawiają się – szczególnie w prawicowych mediach – pierwsze, bardzo krytyczne wypowiedzi dotyczące wspomnianego orędzia. Czy nie obawia się Władyka, że pojawiające się w różnych mediach proste analogie do listu biskupów polskich do biskupów niemieckich z 1965 r., a przez to stawianie na jednej płaszczyźnie dzisiejszych Rosjan i ówczesnych Niemców, a także nas, współczesnych prawosławnych obywateli Rzeczpospolitej stworzy taki obraz, którego sami nie życzylibyśmy sobie?

- Oczywiście trudno jest przewidzieć wszelkie reakcje różnych kręgów opinii publicznej na podpisanie tego orędzia. Sugerowanie jednak, że prawosławni w Polsce stanowią swoistą „piątą kolumnę” nie jest w najmniejszym stopniu uzasadnione. Wierzę, że coraz bardziej powszechna jest świadomość, iż my prawosławni chrześcijanie jesteśmy mieszkańcami i obywatelami naszego kraju co najmniej tak długo, jak długo istnieje państwowość polska i to bez względu na to, czy poczuwamy się do narodowości polskiej, ukraińskiej, białoruskiej, łemkowskiej, czy jakiejkolwiek innej.

Nie można ponadto stwierdzić, by prawosławni chrześcijanie byli kiedykolwiek grupą społeczną w jakikolwiek sposób uprzywilejowaną, przez jakąkolwiek władzę, która działała na terenach Rzeczypospolitej. O ogromie prześladowań, jakie spadły na Cerkiew w Polsce ze strony władzy radzieckiej już dzisiaj rozmawialiśmy. Wspomnijmy jeszcze akcję burzenia prawosławnych świątyń w latach trzydziestych, ale także rozgrabianie majątku cerkiewnego przed i po II wojnie światowej. Również dla naszego Kościoła rok 1989 był datą, gdy z ulgą uwolniliśmy się spod kontroli państwowej. Śmiem twierdzić, że ograniczenia, jakim poddany był nasz Kościół, były bardziej dokuczliwe niż te, którym poddawano inne Kościoły i związki zawodowe. Np. do końca lat osiemdziesiątych obowiązywał – i był skrupulatnie egzekwowany dekret Prezydenta RP z 1938 r, który nakazywał mnie, jako biskupowi diecezjalnemu każdorazowo informować miejscowego wojewodę o zamiarze odwiedzenia jednej z moich parafii.

Cerkiew. pl: Przyszło nam żyć w nie najgorszych czasach dla prawosławia w Polsce. Co – jako prawosławni chrześcijanie – robimy, by zwalczać istniejące stereotypy, jak chociażby ten, że prawosławni są elementem obcym w Rzeczypospolitej i pojawili się tutaj nie wcześniej w okresie rozbiorów?

– Żyjemy w bardzo dobrych czasach, prawdopodobnie najbardziej sprzyjających czasach w ciągu całej, tysiącletniej historii prawosławia w Polsce. Bez względu na większą czy mniejszą sympatię tej czy innej ekipy rządzącej mamy uregulowania prawne niezbędne, by właściwie prowadzić naszą działalność jako Kościół i jako wiele kościelnych osób prawnych, tj. diecezji, parafii, uczelni, bractw.

Już dzisiaj widzę, iż coraz silniejsze jest przekonanie – i to nie tylko wśród elit rządzących, że prawosławie jest nieodłącznym elementem polskiego dziedzictwa narodowego. Mają miejsce ciągle zdarzenia, gdy pojedynczy urzędnicy państwowi nie wiedzą nawet, że nasz status prawny został już w pełni ukształtowany, dzieje się tak jednak coraz rzadziej.

Niemniej jednak, ważne jest przekazywanie rzetelnej informacji o historii Kościoła prawosławnego w Polsce – i to szczególnie z okresu I Rzeczypospolitej. Wielokrotnie doświadczałem, jak praca Kazimierza Chodynickiego (Kościół prawosławny a Rzeczpospolita – Zarys historyczny 1370 – 1632 – Warszawa 1934 - przyp. red.) wywoływała ogromne zdziwienie w umysłach moich rozmówców, którzy całkowicie zmieniali poglądy na temat obecności prawosławia w Polsce. Trzeba przypomnieć również, że wstęp do książki poświęconej niszczeniu cerkwi w drugiej połowie dwudziestolecia międzywojennego napisał śp. prezydent Lech Kaczyński, wyrażając ubolewanie w imieniu państwa wobec tego, co się stało. Tym samym, autorytetem swojego urzędu przyznał, że niszczenie cerkwi w tamtym okresie było dla prawosławnych chrześcijan w Polsce ogromną krzywdą.

Nie zapominajmy o swoistej „karierze” prawosławnej ikony w polskim społeczeństwie. Każdego roku jest organizowanych wiele kursów pisania ikon. Organizują je parafie i instytucje prawosławne, a także rzymsko-katolickie zakony i różne gremia pozakościelne, często przy ogromnym wsparciu lokalnych władz samorządowych. To dzięki takim inicjatywom znikają powoli uprzedzenia pochodzące z najgorszych czasów. Jeszcze do niedawna mawiano przecież, że katolik nie może wstąpić do cerkwi, gdyż pod progiem zakopana jest ikona Matki Bożej. W naszych czasach katolicy nie mają już tak niezrozumiałych uprzedzeń, wchodzą do cerkwi. Mam nadzieję, że twórcze polemiki pomiędzy intelektualistami katolickimi i prawosławnymi oraz inne podobne inicjatywy będą prowadziły do stopniowej eliminacji istniejących w dalszym ciągu nieporozumień pomiędzy naszymi Kościołami i narodami.

Cerkiew. pl: Jakie duchowe owoce przyniesie wizyta Cyryla I w Polsce – pierwsza w historii wizyta patriarchy Moskwy i całej Rusi w naszym kraju?

- Patriarcha Cyryl uosabia swój Kościół – który był przedmiotem zaprogramowanego niszczenia przez bezbożny system. Mimo takich wyjątkowych prześladowań Kościół rosyjski przetrwał i zachował substancję kościelną, która umożliwia mu teraz stopniowe podnoszenie się z zadawanych mu ran przez 70 lat prześladowań. Spotkanie z patriarchą, to zetknięcie ze świętością setek tysięcy rosyjskich męczenników, zarówno duchownych, jak i świeckich, którzy oddali swoje życie za wiarę, i to od nich powinniśmy uczyć się przywiązania do naszego Kościoła.

Rozmawiał: Szymon Krzyszczuk (cerkiew.pl)

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

Reklama