W godzinie próby

Wojna na wschodzie Ukrainy jest wyzwaniem dla miejscowych chrześcijan należących do różnych Kościołów, podzielonych przez politykę. Modlitwą, codziennymi gestami, życzliwością wobec innych starają się, aby nienawiść nie zwyciężyła w sercach ludzi.

Unici idą na Wschód
Prawosławie podległe Moskwie dominuje w życiu religijnym Donbasu, ale część wiernych opuszcza jego szeregi, przechodząc do Kościoła greckokatolickiego oraz do różnych wspólnot ewangelickich, bardzo żywotnych na tamtym terenie. W ocenie bp. Stefana Meniuka rozwój tych wspólnot wynika z faktu, że prawosławie nie jest w stanie wypełnić oczekiwań wielu ludzi, zwłaszcza młodszego pokolenia, które szuka osobistego duchowego przeżycia, a nie tylko rytuałów i ceremonii. Przyznaje, że część prawosławnych odnajduje się również w parafiach unickich. Taką drogę przeszła właśnie Tamara, który wyszła z rodziny prawosławnej, ale później zaczęła poszukiwanie dla siebie innego miejsca. Odnalazła je w Kościele unickim, który już dawno przestał być tylko Kościołem jednego regionu – Zachodniej Ukrainy (Galicji) i systematycznie rozbudowuje swoje struktury także we wschodnich regionach kraju.

Biskup Meniuk przyznaje, że spora część jego wiernych używa języka rosyjskiego, dlatego liturgia sprawowana jest także w tym języku, co w Zachodniej Ukrainie byłoby nie do pomyślenia. Piękny, niewielki sobór katedralny nie bez kozery wymalowany jest w żółto-niebieskie narodowe barwy ukraińskie. – Nawet jeśli w Doniecku pozdejmowali wszystkie flagi państwowe – mówi jego proboszcz ks. Wasyl Panteluk – nasz sobór katedralny pozostaje widocznym znakiem, że tutaj jest Ukraina.

Parafie greckokatolickie są w dobrych relacjach z łacinnikami, co na innych obszarach Ukrainy nie jest regułą. Duchowni odwiedzają się nawzajem, wymieniają się informacjami i pomagają sobie z wielką życzliwością, czego sam w Doniecku byłem świadkiem.

Długą obecnością w Donbasie mogą pochwalić się natomiast katolicy obrządku łacińskiego. W XIX w. były to tereny diecezji tyraspolskiej, a wiernymi byli głównie miejscowi Niemcy oraz Francuzi, zatrudnieni w tutejszym przemyśle. Francuscy asumpcjoniści prowadzili m.in. dużą parafię w Makiejewce pod Donieckiem, zamkniętą w latach 30. Odrodzenie wspólnoty katolickiej w Doniecku oraz w innych miejscach Donbasu nastąpiło na początku lat 90. Wiernymi początkowo byli najczęściej wierni pochodzenia polskiego, wywodzący się z centralnych rejonów Ukrainy. Dzięki ich ofiarności, a także pomocy katolików z Polski i Niemiec powstał w Doniecku okazały kościół pw. św. Józefa Robotnika. Ma on duże znaczenie dla Górnego Śląska, gdyż symbolicznymi tablicami upamiętniono w nim niewolniczą pracę kilkudziesięciu tysięcy Ślązaków, wywiezionych do kopalń Donbasu na początku 1945 r. Dzięki gorliwej pracy chrystusowców parafia w Doniecku powiększa się, głównie dzięki konwersjom ludzi dorosłych. W uroczystość Trójcy Przenajświętszej byłem tam świadkiem Pierwszej Komunii św. dwojga młodych osób, które ponad rok były przygotowywane przez siostry urszulanki pracujące w tej parafii.

Duchowni z różnych Kościołów, z którymi rozmawiałem w Doniecku, nie ukrywali, że polityka weszła także do ich wspólnot, powodując rozbicia i podziały. – Tym ważniejsze jest więc nasze świadectwo w tych czasach – przekonuje pastor Siergiej Kosjak. Zauważyłem, dodaje, że im bardziej ludzie są obojętni religijnie i niewrażliwi na wartości duchowe, tym łatwiej jest nimi manipulować i zachęcać do wspierania separatyzmu. Ma zaś nauczamy, że separatyzm jest grzechem, a pierwszym separatystą był Szatan. Wielu to się nie podoba, grożą nam, czasem swoje groźby wcielają w czyn. Ale chrześcijanie wiedzą, że problemów Ukrainy nie rozwiążemy poprzez bratobójcze walki, ale stając w gotowości do dialogu, starając się zrozumieć racje drugiego.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

Reklama