Zachód kolejny raz walczy z problemem, który częściowo sam sobie stworzył.
Nawet jeśli odrzucić spiskową teorię, która mówi, że to służby izraelskie, amerykańskie i brytyjskie stworzyły Państwo Islamskie (pogląd ten propaguje m.in. skrajna lewica francuska), to i tak współodpowiedzialność za obecną zawieruchę na Bliskim Wschodzie ponosi Zachód. Łatwo oskarżać, a dowody?
Nie taki Asad straszny
Po pierwsze Państwo Islamskie, które panoszy się w Iraku, Syrii, i poważnie zagraża już całemu regionowi, nie urosłoby w siłę tak bardzo, gdyby nie było – pośrednio lub wprost – wspierane do pewnego momentu przez kraje zachodnie w walce z syryjską armią i rządem Baszara al-Asada. Przedstawiany jako wojna domowa między narodem syryjskim a bezwzględnym despotą konflikt w rzeczywistości od dawna jest już wojną z międzynarodówką dżihadystów, spośród których właśnie Państwo Islamskie wykazuje się największym okrucieństwem, zostawiając w tyle Al-Kaidę czy Al-Nusrę. Ile było w tym naiwności (twierdzenie, że wszyscy walczący z Asadem są „powstańcami”), a ile ryzykownej kalkulacji (wiemy, kim są „powstańcy”, ale najważniejsze, żeby usunęli Asada), która teraz odbija się czkawką – to już temat na osobną analizę.
Faktem jest jednak to, że generał David Richards, były szef brytyjskiego Sztabu Obrony, przyznał niedawno, iż w 2012 r. władze wojskowe przygotowały plan rozwiązania kryzysu w Syrii przez obalenie prezydenta Baszara al-Asada i utworzenie nowego rządu przez umiarkowaną syryjską opozycję. Według Richardsa plan ten został przez Camerona uznany za zbyt ryzykowny i po konsultacjach z USA odrzucony, czego skutkiem było rosnące w siłę Państwo Islamskie i inne grupy radykałów.
Nie drażnić, tolerować
Po drugie problemem okazują się także wyhodowani w warunkach europejskiej poprawności politycznej radykałowie islamscy, którzy coraz liczniej zasilają szeregi Państwa Islamskiego. To ludzie z europejskimi paszportami, z obywatelstwem brytyjskim, niemieckim, francuskim... Najczęściej reprezentują trzecie pokolenie imigrantów z krajów muzułmańskich. To pokolenie, które dorastało w liberalnym społeczeństwie otwartym na egzotykę, przy jednoczesnym odrzuceniu własnej tożsamości. Polityczna poprawność nie pozwalała społeczeństwom przyjmującym ingerować zanadto (lub wcale) w sposób, w jaki nowi obywatele próbują integrować się lub asymilować z nową ojczyzną. W rzeczywistości spora część imigrantów nawet tego nie próbowała, tworząc państwo w państwie, kierując się własnymi zasadami, przy jednoczesnym korzystaniu ze szczodrości państwa przyjmującego w postaci zasiłków socjalnych. Ideowa pustka, którą oferowały im liberalne społeczeństwa, musiała wygenerować ideę, która pustkę wypełni. Radykalny islam, nawołujący do konkretnej walki w konkretnym celu – w tym wypadku ustanowienia kalifatu rządzonego na podstawie najbardziej surowych interpretacji prawa koranicznego – okazał się pociągający dla coraz liczniejszej grupy europejskich muzułmanów i... konwertytów. Według różnych szacunków w szeregach Państwa Islamskiego w Iraku i Syrii może już walczyć kilka tysięcy ochotników z Zachodu. Niektórzy z nich „po służbie” wracają z powrotem do Europy. Z doświadczeniem wyjątkowego okrucieństwa i zapewne z konkretnymi planami dotyczącymi kontynuacji dżihadu także w Europie (o czym świadczą zapowiedzi przywódców organizacji).
Al-Kaida to michałek
Początkowo organizacja nosiła nazwę Islamskie Państwo w Iraku i Lewancie (ang. skrót ISIL), dziś zostało już tylko Państwo Islamskie (co też świadczy o tym, że zasięg kalifatu ma być szerszy niż określony w pierwotnej nazwie). Tak naprawdę był to najpierw iracki odłam Al-Kaidy, utworzony w roku 2003, na początku inwazji Stanów Zjednoczonych na Irak. Z czasem jednak al-Zawahiri, następca bin Ladena, odciął się od działalności „dziecka”, które poszło zdecydowanie własną, dużo bardziej radykalną drogą. Bezpośrednim powodem rozejścia się Al-Kaidy oraz ISIL było połączenie się tej drugiej z inną islamską organizacją walczącą w Syrii. Bo to wojna w Syrii właśnie stała się poligonem, na którym ISIL urosło w siłę. Spośród wielu zagranicznych bojówek terrorystycznych, walczących z syryjskim wojskiem rządowym, to właśnie Islamskie Państwo w Iraku i Lewancie wykazało się tam największym okrucieństwem. W efekcie nawet ci z Syryjczyków, którzy chcieliby obalenia prezydenta Asada, nie mieli zamiaru robić tego przy pomocy bandyckich bojówek z zagranicy.
Również Irak, który de facto jest państwem w rozsypce, stał się idealnym terenem do triumfalnego pochodu Państwa Islamskiego. Błyskawiczna ofensywa ISIL sprawiła, że w rękach terrorystów znalazły się najważniejsze miasta irackie, banki, broń i sprzęt porzucony przez iracką armię, a przede wszystkim bogate złoża ropy, dzięki którym codziennie zarabiają konkretne pieniądze, którymi też przyciągają ochotników z Europy i innych części świata.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |