Od konfliktu do komunii

Jednoczenie się chrześcijan nie jest marginesem. Należy do zbawczej misji Kościoła.

Prawdę tę podczas zorganizowanej w Katowicach konferencji „Od konfliktu do komunii - wokół relacji międzywyznaniowych w Polsce" przypomniał bp Andrzej Czaja. Skoro tak, to czy można w czasach narastającej kontestacji wobec ekumenizmu takie wydarzenie pominąć milczeniem? Parę więc o niej słów okiem cierpliwego, choć niekoniecznie w pełni obiektywnego i beznamiętnego  obserwatora.

Konferencja na Uniwersytecie Śląskim była obchodów 500-lecia Reformacji. Zbiegła się w czasie z odbywającym się także w Katowicach Ekumenicznym Spotkaniem Biskupów Ruchu Focolari. Jego przedstawiciele uczestniczyli w początkowej fazie konferencji. Bardzo ważna dla luteran i wszystkich protestantów rocznica wystąpienia Marcina Lutra była - a może raczej powinna być - także istotnym wydarzeniem dla katolików. Megabajty tekstu na ten temat napisano, nie ma więc chyba powodu, by po raz kolejny tłumaczyć, że nie o współświętowanie podziału chodziło. Mądrzejsi o tych 500 lat doświadczeń wiemy już, że duch konfrontacji - jak to przypomniano też w czasie konferencji  - żadnych dobrych owoców nie przyniósł. Dlatego warto na sprawę patrzyć spokojnie. W duchu prawdy i miłości.

Luter nie taki straszny

Pierwszą sesję konferencji zatytułowano „Współczesne spojrzenie na ks. dr. Marcina Lutra”. A pierwszy wykład, wygłoszony przez ewangelika (luteranina z Kościoła ewangelicko-augsburskiego) ks. prof. dr. hab. Manfreda Uglorza nosił tytuł „Biblia Lutra światłem na drodze Kościoła reformacji”. Zwrócił on uwagę na kilka ciekawych dla zrozumienia tamtych wydarzeń faktów. W skrócie (i przez subiektywny filtr słuchacza ;-)): zaczęło się - jak wiadomo - od sprzeciwu Lutra wobec odpustów. Kontrowersję tę pewnie dałoby się wyjaśnić - snuł przypuszczenie mówca - ale zdecydowano, że trzeba pokazać Lutra jako heretyka. Spór o marginalia zamienił się w spór o pryncypia: kto jest najważniejszym autorytetem w Kościele: papież czy Pismo Święte. W kontekście ówczesnej sytuacji społecznej od odpowiedzi na to pytanie zależało bardzo wiele.

A Luter bardzo cenił Biblię - wyjaśniał mówca. Bo to właśnie ona pozwoliło mu przezwyciężyć dręczący go duchowy problem - lęk przed Bogiem. Kierownik duchowy radził mu, by zaczął Go kochać, a wtedy lęk ustąpi. Ale jak kochać, skoro panicznie się Go bał? Aż podczas lektury Listu do Rzymian odkrył: sprawiedliwość Boga to nie sprawiedliwość dążąca do ukarania! To sprawiedliwość usprawiedliwiająca, która czyni człowieka sprawiedliwym! I lęk minął.

To doświadczenie zainspirowało Lutra, by walczyć o prawdę. O to, by Pismo Święte stało się dla ludzi przewodnikiem. Trzeba więc było je przetłumaczyć na zrozumiały dla wszystkich język. Niemieckiego literackiego wtenczas nie było, więc biedził się nad próbami wyrażenia jego myśli tak, mogli zrozumieć je i prości ludzie i tak stał się twórcą literackiej niemczyzny :) Odrzucił jednak interpretowanie Pisma przy pomocy zewnętrznych koncepcji - np. greckiej filozofii, albo różnych sensów (duchowego, moralnego czy anagogicznego) a uznał, że musi się ono tłumaczyć samo, musi przemówić takie, jakim jest. I takie czytanie Pisma Świętego - wyjaśniał ks. prof. Uglorz - ukształtowało luteranizm, jego pobożność i jego etykę.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Reklama