O cierpieniu chrześcijan na Bliskim Wschodzie mówi ks. Andrzej Halemba.
JEMEN. Jeszcze gorzej niż w Syrii
bp Paul Hinder wikariusz apostolski Arabii Południowej, któremu podlega m.in. Jemen
YAHYA ARHAB /EPA/pap
Pogrzeb 14 ofiar starć w Sana, sierpień 2017. Wśród zabitych chrześcijan były kobiety i dzieci.
Mimo że jestem przedstawicielem papieża, nie mam wstępu na terytorium Jemenu. Nie ma tam już zresztą ani jednego chrześcijańskiego kapłana. Ostatnim był ks. Tom Uzhunnalil, porwany przez islamistów po ataku na dom starców prowadzony przez misjonarki Miłości. Terroryści zamordowali wówczas cztery siostry, a także ich dwunastu współpracowników i podopiecznych. Księdza Toma złapali w kaplicy, w momencie gdy skończył spożywać konsekrowane Hostie. Odzyskał wolność po 18 miesiącach i wrócił do rodzinnych Indii. Na skutek wojny pomiędzy różnymi ugrupowaniami muzułmańskimi większość chrześcijan musiała opuścić Jemen już półtora roku temu. Ci, którzy pozostali, spotykają się prywatnie w małych grupach. Wierni z regionu Adenu docierają do sióstr Matki Teresy z Kalkuty, jedynej wspólnoty zakonnej nadal posługującej w tym kraju. Ponieważ nie ma księży, nie jest odprawiana Eucharystia. Misjonarki, a także wierni w swych domach sprawują jednak liturgię słowa. W Jemenie trwają bombardowania, brakuje żywności.
INDIE. Wolność wyłącznie dla hinduistów
Helena Pyz świecka misjonarka z Instytutu Prymasa Wyszyńskiego, od 29 lat pracująca w Indiach
archiwum Sekretariatu Misyjnego Jeevodaya
Helena Pyz w rozmowie z podopiecznym. Misjonarzom nie wolno jednak głosić Ewangelii.
Teoretycznie w Indiach jest wolność religijna, ale rozumiana jako wolność bycia hinduistą. Według hinduistycznych fundamentalistów każdy urodzony na tej ziemi jest hinduistą. To oczywista bzdura. Przecież ludy pierwotne, które wyznawały animizm, w dużej mierze zaakceptowały chrześcijaństwo, nie wyznając wcześniej hinduizmu. Przez hinduistów ci ludzie są jednak postrzegani jako porzucający ich wiarę. To nie pozostaje bez konsekwencji. W niektórych stanach lokalne władze wymagają np. pozwolenia sądu na przyjęcie chrztu. W Indiach są hinduistyczne wioski, do których chrześcijanom wstęp jest wzbroniony. Działania duszpasterskie są tolerowane na terenie kościoła, ale prowadzenie szkół i innych instytucji pomocowych jest często postrzegane jako metoda dokonywania przymusowych konwersji. Do Indii nie mogą przyjeżdżać misjonarze i otwarcie głosić Jezusa. Nawet turystycznie przyjeżdżający tam księża czy siostry muszą podpisać lojalkę, że nie będą ani głosić Ewangelii, ani zajmować się duszpasterstwem.
KUBA. Walka w białych rękawiczkach
ks. Witold Lesner misjonarz fidei donum, pracujący od 2014
archiwum ks. Witolda Lesnera
Ks. Witol Lesner może publicznie sprawować sakramenty wyłącznie w kościele.
Od kubańskiego biskupa usłyszałem, że Fidel Castro powiedział kiedyś, iż nie chce na wyspie żadnych męczenników za wiarę. Nie było więc krwawych prześladowań. Walka z Kościołem odbywała się w białych rękawiczkach. Tak samo jest i teraz. Na spotkanie z papieżem Franciszkiem jechaliśmy w asyście policji, a w każdym autokarze był przedstawiciel partii. Nierzadko w godzinach sprawowanych Mszy czy nabożeństw na ulicy puszczana jest bardzo głośna muzyka lub organizowane są imprezy miejskie. Ksiądz nie może wejść do szkoły, do więzienia wpuszczany jest tylko na pisemną prośbę osadzonego, do szpitala – za zgodą lekarza i na wyraźną prośbę chorego. W tym ostatnim miejscu nie można jednak publicznie sprawować sakramentów, lecz jedynie „po cichu”, by nie indoktrynować innych. Każdy zagraniczny misjonarz ma swoją teczkę, a nasz internet jest kontrolowany. Komunistyczną indoktrynację wciąż mocno widać. Nawet naszą parafialną sekretarkę musiałem długo prosić, by w oficjalnych dokumentach wystawianych przez parafię nie pisała obok daty: „w 56 roku od zwycięstwa Rewolucji”.
REPUBLIKA ŚRODKOWOAFRYKAŃSKA. ONZ odwraca głowę
o. Robert Wieczorek, kapucyn, od 1994 roku posługujący w Republice Środkowoafrykańskiej
epa/pap
Chrześcijanie w RŚA żyją w skrajnej nędzy, a broniący ich misjonarze są napadani i zastraszani.
W wojnie domowej, która wybuchła na nowo, chodzi o kontrolę terytorium i dziką eksploatację bogactw; nie jest to wojna religijna. Jednak konflikt w tragiczny sposób odbija się na życiu chrześcijan. Teren, na którym leży moja parafia Ndim, stał się celem trzech ugrupowań. Okupantom forsującym interesy hodowców, ze szkodą dla rolników, zależy w naszym regionie na pastwiskach i udrożnieniu dawnego szlaku handlu bydłem. To, że misjonarze bronią ludzi i głośno mówią o tym skorumpowanym układzie, w którym udział mają też lokalne władze, wielu się nie podoba. Stąd kolejna próba zastraszenia mnie, tym razem fizycznie odczuwalna. Zostałem pobity w naszej wiosce, w obecności sterroryzowanych parafian. Nasz los, ludzi w buszu, nie obchodzi jednak nikogo. Kiedy byłem maltretowany przez rebeliantów, trzy samochody oenzetowskich sił pokojowych przejechały obok drogą, kilkanaście metrów ode mnie. I nie zrobiono nic. Nazajutrz na Mszy było więcej ludzi w kościele niż w niedzielę! Dziękowali mi, że zostałem.
SUDAN POŁUDNIOWY. Jedzenie za muzułmańską modlitwę
ks. Daniele Moschetti, kombonianin, pracujący od 7 lat w Sudanie Południowym
Bullen Chol /Anadolu Agency/Abaca/PAP
Dzieci chrześcijańskich uchodźców w Sudanie dostają jedzenie, tylko jeśli wyrecytują muzułmańskie modlitwy.
Sudan Południowy powstał w 2011 roku, odłączając się od muzułmańskiego Sudanu. Proklamacja państwa nie dała jednak ludziom upragnionego pokoju. Wręcz przeciwnie. Z nową siłą odżyły stare plemienne konflikty, a dodatkowo zaczęły wybuchać bunty wojskowych. Kościoły i misje są dla ludzi jedynym bezpiecznym miejscem schronienia, jednak coraz częściej są atakowane. Oprawcy nie respektują nawet misjonarzy. Zabili m.in. słowacką zakonnicę, która pracowała tu jednocześnie jako lekarka. Wracała karetką po odtransportowaniu chorego do szpitala, kiedy została napadnięta. Wiele chrześcijańskich kobiet i dzieci codziennie pada ofiarą przemocy. Nieszczęściem mieszkańców Sudanu Południowego jest także to, że nie mogą liczyć na życzliwość jako uchodźcy w sąsiednim muzułmańskim Sudanie. Dzieci chrześcijan otrzymują tam jedzenie tylko pod warunkiem, że wyrecytują muzułmańskie modlitwy. Międzynarodowa pomoc, zamiast do chrześcijan, często trafia na targowisko, a potrzebujący umierają z głodu.
FILIPINY. W niewoli u dżihadystów
ks. Teresito Soganuba wikariusz generalny Marawi na Filipinach, który przez 117 dni był przetrzymywany w niewoli przez dżihadystów
FRANCIS R. MALASIG /EPA/pap
Żołnierze eskortują chrześcijan uwolnionych z muzułmańskiej niewoli w Marawi na wyspie Mindanao.
Islamski ekstremizm wciąż pozostaje wielkim zagrożeniem dla Mindanao, wyspy, nad którą muzułmanie przejęli kontrolę na pięć miesięcy. Zostali pokonani przez filipińskie siły rządowe, ale nie porzucili swych marzeń o utworzeniu tam placówki islamskiego kalifatu. Zbezczeszczoną katedrę i inne zrujnowane kościoły odbudujemy. Trudniej będzie na nowo scalić rozdartą islamskim ekstremizmem tkankę społeczną. Mindanao to region, gdzie chrześcijanie i muzułmanie potrafili wcześniej wspólnie żyć. Teraz chrześcijanie boją się wracać do swych domów. Dla mnie czas w niewoli to były wielkie rekolekcje, które pozwoliły mi zrozumieć, że moją misją jest budowanie pojednania. Słowa matki jednego z chłopców, który wraz ze mną był porwany i zginął w czasie odbijania Marawi, są zastrzykiem nowej siły: „Z każdego zła można wyprowadzić dobro”. Gdy porywacze mówili nam, że odzyskamy wolność za przejście na islam, właśnie ten chłopak najgłośniej powtarzał oprawcom, że Chrystus jest dla niego wszystkim.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Rosną m.in ograniczenia w zakresie deklaracji chrześcijańskiego światopoglądu w życiu publicznym.
"Zabili ich na różne sposoby. Są wszystkie dowody na to, jak ich torturowali."