Dziękujemy Panu za ten decydujący krok ku przezwyciężeniu rozłamu kościelnego. Prosimy Ducha Świętego, aby prowadził nas do tej widzialnej jedności, która jest wolą Chrystusa.
Tymi słowami kończy się podpisana 10 lat temu „Wspólna deklaracja w sprawie nauki o usprawiedliwieniu”. Jej autorzy stwierdzili wprawdzie, że nie we wszystkim podpisujące dokument Kościoły się zgadzają, ale „różnice, które nadal istnieją, są różnicami dopuszczalnymi”. Dopuszczalnymi, bo dotyczącymi „języka, teologicznej formy i odmiennego rozłożenia akcentów w rozumieniu usprawiedliwienia”.
Obie strony wyraziły przekonanie, że osiągnięte porozumienie „musi znaleźć odbicie i potwierdzenie w życiu i doktrynie Kościołów”.
Co po dziesięciu latach się zmieniło w relacjach między katolikami i luteranami? Dla postronnego obserwatora niewiele. W oficjalnych stosunkach, zwłaszcza po opublikowaniu odpowiedzi na pytania dotyczące dokumentu Dominus Iesus i rozumienia pojęcia „Kościół”, w lipcu 2007 r., nastąpiło wyraźne ochłodzenie. Na internetowych forach po staremu katolicy i protestanci (niekoniecznie luteranie) kłócą się o rozumienie usprawiedliwienia. Jakby wspólnej deklaracji - przyjętej też przecież przez protestantów metodystów w lipcu 2006 roku - w ogóle nie było. Jaka jest szansa, że dokument kiedyś „trafi pod strzechy”?
Obawiam się, że podpisanie deklaracji o usprawiedliwieniu, podobnie jak kilkadziesiąt lat temu zniesienie ekskomunik między Kościołami prawosławnym i katolickim, było wielką, ale niestety, niewykorzystaną szansą zbliżenia. Szkoda.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Rosną m.in ograniczenia w zakresie deklaracji chrześcijańskiego światopoglądu w życiu publicznym.
"Zabili ich na różne sposoby. Są wszystkie dowody na to, jak ich torturowali."