Irena i Roman Kubalowie są małżeństwem od 39 lat. Ona jest ewangeliczką, on katolikiem. – Nigdy nie było u nas kłótni w sprawach wiary – mówią. – Ekumenizm to dla nas codzienność.
Za wiarę – brak awansu
Pani Irena, inżynier chemik wspomina też czasy, kiedy za wyznawanie swojej wiary została usunięta z kierowniczego stanowiska. – To była końcówka lat sześćdziesiątych – mówi. – W dziale kadr otwarcie powiedziano mi, że awansu nie będzie, bo chodzę do kościoła, i to do jakiego! Pani Irena do dziś oburza się, kiedy słyszy, że ewangelicy utożsamiani są z Niemcami. Stąd, jak zauważa, rodziła się kiedyś niechęć katolików do ewangelików.
Kiedyś pani Irena w kościele ewangelickim w Wiśle spotkała szkolną wycieczkę. „O dzieci, to na pewno jest kościół niemiecki, bo Msza jest po polsku” – powiedziała do dzieci nauczycielka. – Bardzo mnie to wtedy rozbawiło – wspomina pani Irena. – Było to jeszcze przed Soborem Watykańskim II, który wprowadził liturgię w językach narodowych. Wcześniej w kościele katolickim Msza sprawowana była po łacinie, a u ewangelików zawsze w języku narodowym.
Irena i Roman Kubalowie są małżeństwem od 39 lat. Jak mówią, nigdy nie kłócili się o sprawy wiary. Choć są rzeczy, które nie podobają im się u innych wyznań. Ewangelicy przyjmują Komunię św. pod dwiema postaciami – chleba i wina. I panu Romanowi nie podoba się picie wina z jednego kielicha. A pani Irenie nie podoba się celibat u katolików.
Państwo Kubalowie wspólnie uczestniczą w nabożeństwach w kościołach katolickich i ewangelickich, przyjmują katolicką kolędę, chodzą na nabożeństwa ekumeniczne. – Mamy przyjaciół zarówno wśród katolików, jak i ewangelików, a także prawosławnych – mówią.
Parafia jak województwo
Niedzielne południe. Z cerkwi wychodzi niewielka grupka osób. Właśnie skończyło się nabożeństwo. – Śpieszymy się do domów – mówią. Przyjechali z daleka, aby wspólnie się modlić. Terytorialnie sosnowiecka parafia prawosławna jest ogromna. W województwie śląskim jest jeszcze tylko jedna cerkiew w Częstochowie. – Do granicy czeskiej, do Opola w kierunku zachodnim, a na wschód do Trzebini, to wszystko sosnowiecka parafia – opowiada ks. mitrat płk Sergiusz Dziewiatowski.
Jest proboszczem w sosnowieckiej cerkwi od 30 lat. Wcześniej ukończył Chrześcijańską Akademię Teologiczną w Warszawie. Był też kapelanem Wojska Polskiego w stopniu pułkownika na stanowisku dziekana Pomorskiego Okręgu Wojskowego. Obecnie jest dziekanem krakowskim i wiceprzewodniczącym Śląskiego Oddziału Polskiej Rady Ekumenicznej.
– Ilu mamy wiernych, tego chyba nikt nie wie. Ja znam tylko tych aktywniejszych, którzy bywają na nabożeństwach. Oczywiście prowadzimy księgi metrykalne, ale liczba wiernych jest nieznana. Myślę, że to będzie kilka tysięcy. Zwłaszcza, że w ostatnim czasie pojawiły się również prawosławne osoby innych narodowości. Jednak większość naszych parafian to efekt migracji powojennych. Najwięcej parafian mam z terenu katolickiej archidiecezji katowickiej i diecezji gliwickiej. W okresie międzywojennym było inaczej, dlatego cerkiew znajduje się w Sosnowcu.