Jako ludzie podobni jesteśmy do Bartymeusza. My też często nie potrafimy właściwie postrzegać świata, w którym żyjemy. Łatwo jest nam mylić rzeczy ważne i błahe.
Jakiś czas temu głośno było w mediach o gigantycznej awarii, która na kilka godzin pozbawiła tysiące ludzi możliwości korzystania z dobrodziejstwa energii elektrycznej. Oczywiście możemy zastanawiać się, jakie problemy powstały w tym momencie np. w tamtejszych bankach, szpitalach, firmach telekomunikacyjnych itd. Jednak wszystkie te wyobrażenia będą tylko próbą zrozumienia sytuacji, w której my sami się nie znaleźliśmy. Pomyślmy jednak, co dzieje się w naszym domu, gdy zabraknie prądu? A tu akurat nadszedł słotny jesienny wieczór. Okazuje się wtedy, że... wiele się zmienia.
Trudno nam znaleźć jakiś potrzebny w tej chwili drobiazg, niemożliwa staje się tak prosta czynność, jak nawleczenie igły. A może mamy problemy z tym, czym wypełnić naglą ciszę, która zapada w naszym mieszkaniu? W takich sytuacjach to, co do tej pory było oczywiste, nie stanowiło większego problemu, nagle staje się trudne, skomplikowane, czy wręcz niewykonalne. Gdyby w opisanej powyżej sytuacji znalazła się osoba niewidoma nie miałaby pewnie tych problemów. A dla nas to, co było widzialne, stało się niewidzialne, a może odwrotnie? Nie oznacza to jednak, że to, co jest niewidzialne w tej chwili przestało istnieć. Problem nie polega więc na istnieniu, bądź nie, ale na sposobie postrzegania.
Ewangeliści wśród wielu cudów Jezusa opisują też historię uzdrowienia ślepca o imieniu Bartymeusz. Bartymeusz siedział przy drodze. Był żebrakiem, który doświadczył przemiany w postrzeganiu świata. To, co do tej pory było niewidzialne, stało się widzialne. Musimy jednak pamiętać, że ta przemiana nie dokonała się w nim na skutek pozytywnego myślenia czy pracy nad samym sobą, lecz była wynikiem Bożej interwencji.
Jako ludzie podobni jesteśmy do Bartymeusza. My też często nie potrafimy właściwie postrzegać świata, w którym żyjemy. Łatwo jest nam mylić rzeczy ważne i błahe. Seneka ujmuje to następująco: "Te rzeczy -- doczesne - złudne są i tylko przez pewien czas zachowują jakiś kształt. Niczego w nich nie ma stałego, niczego mocnego. A jednak my tak ich pożądamy, jak by zawsze miały istnieć, albo jak byśmy wiecznie mieli je posiadać. Słabi i niedołężni tkwimy między urojeniami. Zwróćmy wreszcie serca do tego, co jest wieczne".
W jaki sposób możemy więc właściwie spoglądać na świat? Co mamy robić? Przemiana w życiu ślepca dokonana została przez Łaskawego Boga. Ten Bóg daje się nam poznać w Chrystusie. To On może otwierać nasze oczy, może sprawić, że to, co do tej pory było dla nas niewidzialne, a może nieistotne, stanie się widzialne, istotne, ważne. A my, podobnie jak ów ślepiec, możemy jedynie prosić: Jezusie, synu Dawida, zmiłuj się nade mną. Biblia pokazuje nam, że ta droga przemiany człowieka jest jednokierunkowa. To znaczy, że tylko Bóg może nas zmieniać. To Bóg wychodzi do człowieka w Chrystusie.
Nie może być to jednak argumentem, którym usprawiedliwiamy nasze nieposłuszeństwo Bogu. Nasza wiara nie ma być czymś tak prywatnym, że niewidzialnym dla nikogo. Naszym życiem, a nie tylko naszymi słowami, mamy składać świadectwo o tym, co tak trudno czasem współczesnemu człowiekowi zobaczyć, o Tym, który jest dla wielu niewidzialny. Boże Słowo mówi, że bóg świata tego zaślepił ich umysły, aby patrząc, nie widzieli.
Człowiek nie może sam uporać się z problemem postrzegania świata. Ilekroć bierze inicjatywę w swoje ręce, zawsze prowadzi to donikąd. Można tu wspomnieć choćby tylko wędrówkę Narodu Wybranego przez pustynię. Kiedy Mojżesz przez dłuższy czas nie wraca z góry Synaj, Izraelici sami próbują sobie poradzić, tworząc złotego cielca. Chcą mieć Boga, którego można zobaczyć, dotknąć, wskazać palcem, ogarnąć. Bóg jednak nie pozwala na to człowiekowi, nazywając to bałwochwalstwem. Myślimy być może, że to takie niedzisiejsze słowo, że to tak odległa od nas, ludzi wierzących, postawa. Pytajmy Boga, czy tak jest na pewno.
Czasem może podobni jesteśmy do człowieka, który pobudował nowe stodoły, aby pomieścić w nich dobra zgromadzone na wiele lat i cieszyć się życiem. Słowa: Głupcze, tej nocy zażądają duszy twojej... mogą napawać nas obawą. Myśląc o tym, możemy zadawać sobie pytania: Jak więc mamy żyć? Czy nie mamy troszczyć się o naszą przyszłość? Gdzie jest granica pomiędzy tym, co ważne, a tym, co błahe? Jak żyć w widzialnym świecie, mając świadomość tego, co niewidzialne? Czy te pytania nie świadczą o tym, że potrzebujemy pomocy?
Bóg w swoim Słowie wielokrotnie zachęca nas żebyśmy tego, co w górze szukali. Dlatego (ap. Paweł napisał w 4 rozdziale 2 listu do Koryntian) nie upadamy na duchu, bo choć zewnętrzny nasz człowiek niszczeje, to jednak ten nasz wewnętrzny odnawia się z każdym dniem. Albowiem nieznaczny chwilowy ucisk przynosi nam przeogromną obfitość wiekuistej chwały, nam, którzy nie patrzymy na to, co widzialne, ale na to, co niewidzialne; albowiem to, co widzialne, jest doczesne, a to, co niewidzialne, jest wieczne.
Artykuł pochodzi z kwartalnika "Warto" wydawanego przez Centrum Misji i Ewangelizacji Kościoła Ewangelicko Augsburskiego w RP
|
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Rosną m.in ograniczenia w zakresie deklaracji chrześcijańskiego światopoglądu w życiu publicznym.
Boże Narodzenie jest również okazją do ponownego uświadomienia sobie „cudu ludzkiej wolności”.