Z krwi męczenników

Mija 10 lat od pogromu chrześcijan w Orisie. Ofiary wciąż czekają na sprawiedliwość, a w Indiach narasta ideologia nieprzychylna wyznawcom Chrystusa. Jednocześnie umacnia się kult męczenników z Orisy, a ich krew przynosi pierwsze owoce.

To były największe prześladowania chrześcijan w historii niepodległych Indii. Rzeź niewinnych trwała miesiące, a świat nie reagował na przemoc, jakby nie mogąc uwierzyć, że tak okrutne zbrodnie wciąż mogą mieć miejsce – podkreśla abp John Barwa. Kieruje on archidiecezją Cuttack-Bhubaneswar obejmującą indyjski stan Orisa i dystrykt Kandhamal, który był sceną największego męczeństwa. Na tym terenie nie było chrześcijanina, którego by nie wygnano z domu. Hinduistyczni fundamentaliści zabili 101 osób, które nie chciały wyrzec się Jezusa. Oprawcy starali się wymazać na tym terenie wszystko, co było związane z Jezusem. Dlatego też mordowali często w okrutny sposób (ludzi zakopywano żywcem, oblewano benzyną i palono, ćwiartowano, torturowano na oczach dzieci, kobiety oblewano żrącym kwasem), wiele kobiet zgwałcono. Rannych, pobitych, torturowanych było kilkanaście tysięcy chrześcijan. Spalono 8,5 tys. domów, zburzono 395 kościołów, a ponad 55 tys. wyznawców Chrystusa musiało szukać schronienia w buszu.

Straciłam wszystko poza Jezusem

Kanaka Rekha cudem uszła z pogromów. Jest jedną z inicjatorek Dnia Męczenników obchodzonego w tym roku w całych Indiach już po raz trzeci 30 sierpnia. Przyczyniła się też do powstania w Orisie pierwszego pomnika ofiar pogromów, których proces kanonizacyjny już się rozpoczął. Wszyscy nazywają ich męczennikami z Orisy. – W czasie prześladowań straciłam wszystko poza Jezusem – wyznaje Rekha. Hinduistyczni oprawcy schwytali jej męża i torturami starali się go zmusić do wyrzeczenia się Chrystusa. Gdy tego nie zrobił, ścięli mu głowę, odrąbali nogi, a następnie podpalili. Umierając w mękach, do końca modlił się do Jezusa. Jego żonie z dwojgiem małych dzieci udało się uciec do lasu. Oprawcy spalili cały ich dobytek. Mordercy są już na wolności, a kobieta nie może wrócić do swojej wioski ze strachu przed zemstą. – Straciłam męża, straciłam dom i wszystko, co posiadałam, ale nie straciłam wiary. Jezus jest moim Zbawicielem – mówiła Rekha na Kongresie Eucharystycznym w Bombaju. – Takie świadectwa budują naszą wiarę i pokazują, że Jezus jest z nami – mówił po jej poruszającym wystąpieniu gospodarz spotkania kard. Oswald Gracias. – Krzyż jest nieodłącznie wpisany w nasze życie, ale z Jezusem zwyciężamy.

– Mimo dekady, która mija od pogromów, ofiary wciąż czekają na sprawiedliwość. Nie zostały wypłacone odszkodowania, oprawcy powychodzili na wolność, a w domach wielu chrześcijan wciąż mieszkają ich prześladowcy, którzy przywłaszczyli sobie ich ziemie i dobytek – podkreśla abp Barwa. W więzieniu nadal przebywa siedmiu chrześcijan skazanych w sfingowanych procesach za zabicie hinduskiego przywódcy religijnego Swamiego Laxananada Saraspatiego. To właśnie jego śmierć była zapalnikiem do rozpoczęcia pogromów, tyle że do jego zabójstwa przyznali się maoiści. Władze i policja nie przyjmują tego do wiadomości. Chrześcijanie z Orisy przygotowali petycję do władz centralnych i stanowych, w której domagają się uwolnienia niewinnych współwyznawców. Podpisało się już pod nią w internecie ponad 50 tys. osób. – Walka o prawdę, sprawiedliwość i prawa chrześcijan jest coraz trudniejsza, odkąd piąty rok krajem rządzi premier Narendra Modi. Jest on zagorzałym wyznawcą ideologii: jeden naród, jedna religia, jedna kultura i jedna historia, a w niej nie ma w Indiach miejsca dla chrześcijan – podkreśla ks. Bernardo Cervellera, kierujący misyjną agencją informacyjną AsiaNews.

Chrześcijanie na celowniku

Raport katolickiej organizacji Catholic Secular Forum informuje, że w Indiach systematycznie narasta wrogość wobec chrześcijan. W 2017 r. dochodziło średnio do 20 różnych aktów przemocy na wyznawców Chrystusa. Lawinowo rośnie też liczba aktów wandalizmu. – Praktycznie każdego dnia jesteśmy świadkami ataków na kościoły. Sprofanowane Hostie, zniszczone ołtarze, spalone budynki, chrześcijanie aresztowani pod zarzutem dokonywania przymusowych konwersji – wylicza ks. Cervellera.

– Niestety, policja trzyma z fundamentalistami i zamiast pomóc ofiarom, sama często je prześladuje – mówi bp Paulsamy. Dodaje, że dopóki Nacjonalistyczna Partia Ludowa (Bharatiya Janata Party) pozostanie u władzy, dopóty los chrześcijan się nie poprawi. Partia ta wprowadza w życie tzw. ustawę przeciwko konwersji, czyli państwowy zakaz przechodzenia z hinduizmu na jakąkolwiek inną religię. Propaguje za to na wielką skalę akcję tzw. powrotu do domu, czyli nawracania chrześcijan i muzułmanów na hinduizm. Ataki na Kościół przybierają najbardziej zaskakujące formy. Rządowa komisja ds. kobiet zażądała wprowadzenia w całym kraju zakazu spowiedzi, uznając ten sakrament za narzędzie nacisku na kobiety. Rozpoczęto też nagonkę na najbardziej chyba cenione w tym kraju Zgromadzenie Misjonarek Miłości. Siostry są oskarżane o przymusowe konwersje i handel dziećmi. To próba zdyskredytowania ich posługi miłosierdzia zupełnie nieprzystającej do hinduizmu i kastowości.

Świadectwo umęczonych

Dekadę po krwawych wydarzeniach, mimo wielu wciąż nierozwiązanych problemów, można zobaczyć pewną transformację w ludziach mieszkających na terenach dotkniętych prześladowaniem. – Zmieniła się wiara ludzi, która bardzo wzrosła. Krew naszych męczenników bardziej zjednoczyła chrześcijan różnych wyznań – wylicza abp Barwa.

Siostra Meena Barwa w czasie prześladowań została kilkakrotnie zgwałcona na ulicy, później naga prowadzona była przez wioskę. Mieszkańcy Orisy, którym wciąż niesie pomoc i walczy o ich prawa, nazywają ją „swoją świętą”. – Moje cierpienia nie poszły na marne. Stałam w obliczu śmierci, ale Pan mnie uratował. Moją misją stało się głoszenie przebaczenia – mówi zakonnica należąca do Zgromadzenia Służebnic NMP. Idzie z nią m.in. do więzień, kościołów i szkół. – Jej świadectwo cierpienia i przebaczenia oprawcom popchnęło mnie do pójścia za Jezusem – wyznaje s. Kristina Pradhan. Z kolei s. Janani Pradhan mówi: – Widziałam cierpienie i agonię moich sąsiadów, ludzi bestialsko torturowanych i mordowanych tylko dlatego, że kochali Jezusa. To potwierdziło jedynie moją determinację służenia Bogu. Mając w oczach sceny męczeństwa, składałam śluby wieczyste. – Droga Krzyżowa, którą przeszła moja rodzina, popchnęła mnie na drogę życia zakonnego, choć wcześniej o tym nie myślałam – wyznaje s. Prabhati Singh.

Ksiądz Minib Pradhan wstąpił do seminarium tuż po pogromie. Święcenia kapłańskie przyjął w kościele w Raikii, który zbezcześciło 300 hinduistów. Uzbrojeni w pałki i maczety wyłamali drzwi świątyni, zniszczyli figurę Matki Bożej, krucyfiks, wyłamali tabernakulum, a Najświętszy Sakrament wysypali na podłogę i podeptali. Spalili szaty i księgi liturgiczne oraz Biblie. A potem spalili domy chrześcijan w pobliżu kościoła. – Świadectwa wiary, które widziałem w czasie pogromu, nie mogły nie umocnić mego powołania. Słyszałem swych przyjaciół, jak przez łzy wzywali Jezusa i mówili oprawcom, że nigdy nie wyprą się wiary. To zmienia człowieka – wyznaje kapłan. – Chrześcijanie z Orisy są ubodzy, wielu jest analfabetami, są jednak niezachwiani w wierze i to coraz bardziej owocuje – podkreśla.

W dystrykcie Kandhamal kilkaset dzieci przystąpiło w tym roku do Pierwszej Komunii Świętej, 534 osoby przyjęły sakrament bierzmowania. – Hinduistyczni ekstremiści chcieli wyeliminować obecność chrześcijańską na tym terenie, tymczasem liczba wyznawców Chrystusa systematycznie rośnie – podkreśla abp Barwa, który udzielał bierzmowania.

W Indiach wciąż trudno usłyszeć, że nie tylko hinduiści, ale i przedstawiciele innych religii tworzą ten naród, jego kulturę i historię. Bycie chrześcijaninem oznacza trudniejszy dostęp do nauki, gorszą pracę, czy wręcz jej brak, i wiele innych mniejszych lub większych codziennych upokorzeń. Mimo to chrześcijaństwo coraz bardziej wnika w indyjską ziemię. Paradoksalnie, dzięki prześladowaniom wielu ludzi usłyszało też o Chrystusie. Obecnie trwa proces beatyfikacyjny męczenników z Orisy. Ich rodacy napisali do papieża Franciszka list, w którym opisują świadectwo ich męczeństwa i proszą o szybkie wyniesienie na ołtarze. – Praktycznie każdy miał wybór, mógł przejść na hinduizm. Woleli jednak wybrać śmierć, niż wyrzec się Jezusa – podkreśla John Dayal, który przez wiele lat kierował Ogólnoindyjską Radą Chrześcijan. I dodaje: Wierzymy, że Kościół wkrótce oficjalnie uzna ich męczeństwo, a ich świadectwo wzmocni naszą wiarę, jest to nam bardzo potrzebne w tym trudnym dla uczniów Jezusa czasie, jaki przeżywają obecnie Indie.

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Reklama