Podobno pod każdym kamieniem ormiańskiego kościoła jest tajemna ścieżka, która prowadzi w stronę nieba. Takich ścieżek szukaliśmy w ormiańskich kościołach w górach nad jeziorem Van w Turcji.
Fragment polichromii Chrystusa z prezbiterium kościoła na wyspie Akdamar Jedni w walce lub w rzeziach, inni z głodu i chorób podczas wypędzeń, do których po raz pierwszy w historii użyto wagonów bydlęcych. Państwo tureckie do dziś nie chce przyznać, że było to ludobójstwo i niezwykle ostro reaguje na publiczne podnoszenie tej kwestii przez państwa lub organizacje międzynarodowe. 9 miesięcy temu Turcji i Armenii udało się jednak nawiązać oficjalne stosunki dyplomatyczne. W Turcji powolutku rośnie świadomość zła wyrządzonego narodowi ormiańskiemu. W tym roku po raz pierwszy tureccy obrońcy praw człowieka zorganizowali w Stambule manifestację w rocznicę rzezi Ormian. Orhan Pamuk, pisarz noblista, otwarcie mówi o ciemnych stronach historii swojego narodu, choć jego książek nie widziałem w witrynach stambulskich księgarń.
Światło w ruinach
Stajemy w ciemnym wnętrzu kościółka Świętej Góry Syjon w wiosce Yedi Kilise, co znaczy „Siedem Kościołów”. Do 1915 r. tu, na zboczu góry, dziś nazywanej Erek, dawniej po ormiańsku Varag, stał wspaniały kompleks klasztorny, składający się z siedmiu kościołów.
Ruiny kościoła w Yanal. Tu ludzie wciąż szukają skarbów po Ormianach Początki klasztoru, który był siedzibą ormiańskiego arcybiskupa Van, sięgają X wieku. Posadzka znajduje się mniej więcej metr poniżej poziomu wiejskiej drogi. Przez dwa okienka o romańskim kształcie wpada ostre światło, oświetlając nagą ścianę świątyni, złożoną z warstw cegły i sczerniałych bloków wyrżniętych z wulkanicznej skały. Wnętrze jeszcze wypełnia woń owczego stada, które do niedawna znajdowało tutaj schronienie.
O. Andrzej Madej, polski oblat Maryi Niepokalanej, przełożony misji sui iuris Stolicy Apostolskiej w Turkmenistanie, wpatruje się w światło wbiegające do mrocznego, pustego wnętrza. To on nas tu sprowadził, byśmy opowiedzieli o świecie ginących ormiańskich kościołów we wschodniej Turcji.
O poruszającym pięknie, które przez wieki obwieszczało wieczną chwałę niewidzialnego Stwórcy, a teraz zdaje się milczeć w poniżeniu i pohańbieniu, ostatecznie ginąc z tęsknoty do tego, do czego zostało stworzone – do Boskiej liturgii.
O. Madej zaczyna odmawiać „Pater noster”, skromny, pięcioosobowy chór polsko-włoski dołącza gdzieś na „adveniat Regnum Tuum”. Wójt wioski Mehmet Çoban stoi obok w milczeniu.
Kamienne mury mówią o długiej historii tej ziemi
Opuszczone dziedzictwo
Wójt Yedi Kilise tłumaczy, że choć nie ma pieniędzy, to wioska przykryła prowizorycznym dachem starożytne mury, by nie niszczały. Wstawiono drewniane drzwi. Do wsi leżącej nieopodal Van trafia coraz więcej turystów i pielgrzymów. Księga pamiątkowa, a przede wszystkim nisza z resztkami wypalonych świeczek świadczą, że chrześcijańska modlitwa wciąż wypełnia te święte przestrzenie. Fasadę głównego wejścia do zespołu kościołów w jednej trzeciej zasłania budynek meczetu wybudowanego po 1915 r. 36 lat temu UNESCO raportowało, że na terenie wschodniej Turcji z 913 zabytków armeńskiej architektury sakralnej 464 zniknęły bezpowrotnie, z 252 pozostały tylko ruiny, 197 wymaga natychmiastowych remontów, aby powstrzymać nieuchronny ich upadek.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Rosną m.in ograniczenia w zakresie deklaracji chrześcijańskiego światopoglądu w życiu publicznym.
"Zabili ich na różne sposoby. Są wszystkie dowody na to, jak ich torturowali."