Kard. Charles Maung Bo z Birmy skierował apel do władz państwowych, aby zniesiono przepis prawny zakazujący udziału w wyborach członkom zakonów różnych religii.
Metropolita Rangunu wyraził żal, że zarówno mnisi, jak i mniszki buddyjskie, duchowieństwo katolickie i siostry zakonne, inni duchowni chrześcijańscy oraz muzułmańscy nie mogą wziąć udziału w głosowaniu. „Jako kardynał – napisał birmański hierarcha – mogę zachęcać wiernych, by głosowali, ale sam uczynić tego nie mogę. Nie znam innej demokracji, gdzie obowiązywałoby takie prawo”. Przyznał, że nie jest jego rolą wskazywanie partii, czy konkretnego kandydata, na którego należałoby głosować. Tym niemniej, w kraju o wielkiej tradycji religijnej, gdzie liderzy religijni uważani są za autorytety moralne, jego obowiązkiem jest zachęcać wiernych do głosowania na kandydatów, którzy powołują się na takie same wartości, jakimi kieruje się dana wspólnota.
W Birmie, która przechodzi reformy prowadzące do wprowadzenia systemu demokratycznego, po dziesiątkach lat rządów wojskowych, do nowych wyborów dojdzie końcem tego roku. Kard. Charles Bo zaapelował do wiernych, aby głosowali za pokojową i pomyślną przyszłością kraju, gdzie demokracja będzie się opierać na prawie do życia, do wolności religijej, na prawie do własnego języka i do własnej ziemi, na prawie do edukacji i prawie do pracy.
Rosną m.in ograniczenia w zakresie deklaracji chrześcijańskiego światopoglądu w życiu publicznym.
"Zabili ich na różne sposoby. Są wszystkie dowody na to, jak ich torturowali."