Dżihadyści zanurzają Mozambik we krwi

„Boimy się, ale nie zostawimy tych biednych ludzi samych” – powiedziała siostra Blanca Nubia Zapata, kolumbijska misjonarka.

Spalone wioski, splądrowane domy, ścięte głowy mieszkańców – to wynik działań powstającego w Mozambiku Państwa Islamskiego. „Boimy się, ale nie zostawimy tych biednych ludzi samych” – powiedziała siostra Blanca Nubia Zapata, kolumbijska misjonarka.

Siostra Blanca ma 56 lat. W Mozambiku pracuje od 2004 roku. Jej posługa misjonarska zmieniła się drastycznie trzy lata temu, kiedy to dżihadyści rozpoczęli brutalne czystki w prowincji Cabo Delgado. Początkowo byli to „wrogowie bez oblicza”, jak nazywali ich mieszkańcy Mozambiku, teraz przybierają formę zorganizowaną, proklamując tym samym powstanie Państwa Islamskiego Afryki Centralnej (ISCA).

6 listopada br. muzułmanie najechali wioskę Matuide i ścieli głowy ponad 50 mieszkańców, w tym wielu dzieci. Rząd nie jest w stanie zatrzymać przelewu krwi. Do Pemba, gdzie teraz rezyduje siostra Blanca, codziennie przybywają tysiące uchodźców z Cabo Delgado. „Exodus jest nie do opisania. Masy ludzi docierają do nas pieszo. Ich podróż czasami trwa wiele dni, bez jedzenia i wody. Wielu umiera w trakcie drogi. Nie mamy lokum dla wszystkich, staramy się zorganizować prowizoryczne namioty pod drzewami. Po rejestracji uchodźców przez lokalne władze trafiają oni do obozów. Konflikt spowodował wysiedlenie prawie pół miliona osób, tysiące zostało zamordowanych, setki zaginęło lub zostało porwanych. Sytuacja jest naprawdę poważna” – przyznaje kolumbijska misjonarka w rozmowie z włoskim miesięcznikiem „Tempi”.

Na skutek ataków dżihadystów także misjonarze musieli pozostawić swoje placówki pracy apostolskiej. Karmelitanki Misjonarki Terezjanki od św. Józefa, do których należy siostra Blanca zmuszone były opuścić swoją misję w Macomia, gdzie prowadziły szkołę dla 170 uczniów i żłobek dla 100 dzieci. Wraz z rodzinami zabrały dzieci ze sobą w inny, bezpieczny jeszcze region Mozambiku.

„Nie mogłybyśmy tego wytrzymać bez wiary. Naprawdę wierzę w moc modlitwy. Wiara chrześcijaństwa to nie jest jakaś «magiczna formuła», ale to dar, który trzeba pogłębiać codziennie w konkretnych gestach miłości – przyznaje siostra Blanca. – Nie wystarczy jednak wierzyć, że Bóg wszystko rozwiąże i wystarczy tylko Go o to prosić. Musimy mu ofiarować nasze ręce, nogi, oczy, uszy a przede wszystkim nasze serca. Tylko wtedy cuda będą możliwe. To, co nas, misjonarzy, motywuje do działania to słowa Jezusa: «Darmo otrzymaliście, darmo dawajcie»”.

«« | « | 1 | » | »»

Reklama