"Mieć państwo i bezpieczeństwo, nie zgodzimy się, by muzułmanie rządzili nami siłą”.
Na pogrzeb przybyło wielu przedstawicieli innych wyznań chrześcijańskich, a także innych religii.
W obradach obecnej sesji, jak poprzednio, uczestniczyć będą duchowni i wierni świeccy.
Ze względu na mające się odbyć 26 kwietnia uroczystości pogrzebowe papieża Franciszka.
"Doskonały przykład dla wszystkich kościołów prawosławnych".
Nie mogę zrozumieć dlaczego ksiądz Isakowicz kłamie,a może z wdzieczności dla Zgromadzenia w Laskach,gdyż tam jesień życia spędziła jego mama,nie wstyd księdzu.
Zlecone badania DNA i ekshumacja Weroniki Walkowiak przez Sąd w Kaliszu ,a wykonane przez Zakład Medycyny Sadowej w Poznaniu wykluczają macierzyństwo Weroniki Walkowiak względem Ewarysta Walkowiaka.Dlaczego Zakład Medycyny Sadowej w Lublinie dopuscił się oszustwa,skandal na skalę międzynarodową.Ale co niektórzy ludzie kościoła zrobią dla pieniędzy wiele.Nurtuje mnie tylko, czy ksiądz Isakowicz wiedział o oszustwie,czy został przez Zgromadzenie w Laskach wprowadzony w błąd.Życzę wszystkim aby odezwało się w nich sumienie katolika,łatwiej mówić że się nim jest ,trudniej nim być naprawdę.Niech Wam Dobry Bóg wybaczy,bo ja narazie nie potrafię.Moją matką jest Helena Lossow siostra Joanna i oświadczam to z pełną odpowiedzialnoscią prawną.Jej syn Ewaryst
Jestem rodzinnie i sentymentalnie związany z Gryżyną, z której pochodzi moja rodzina ze strony matki. Jednocześnie zastrzegam, że uważam się za człowieka lewicy (nie mylić z SLD, którego nie znoszę) i mam krytyczny stosunek do kościoła katolickiego (nie chodzi o wojujący ateizm, lecz nadmierny - moim zdaniem - wpływ kościoła na życie społeczne i polityczne w Polsce po 1989). A teraz ad meritum:
Członkowie mojej rodziny pracowali u Lossowów w okresie międzywojennym, dlatego mogłem porozmawiać z nimi o tej sprawie. Z ich relacji wynika, że późną jesienią 1939 roku Józef Lossow i jego rodzina dostali od Niemców "nakaz eksmisji" i musieli opuścić swój majątek w Gryżynie. Przypominam, że mówimy o ziemiach wcielonych do Rzeszy, a nie o GG gdzie wielu polskich właścicieli ziemskich zachowało swoje majątki. Lossowowie przenieśli się do Poznania, gdzie mieli mieszkanie, tam też spędzili cały okres wojny (z wyjątkiem syna Aleksandra, który walczył we wrześniu 39, potem działał w AK, i ostatecznie zginął podczas Powstania Warszawskiego). Józef Lossow zmarł w 1950 roku, a jego grób znajduje się na cmentarzu przy ul. Bluszczowej na poznańskim Dębcu. Rzekomy romans między niemieckim oficerem a córką
Józefa - ur. w 1908 Haliną Lossow (przyszłą s. Joanną) - miał się zdarzyć w lecie 1941 roku. Tyle tylko, że Lossowów od dawna już w Gryżynie nie było. Potwierdzili to moi rozmówcy (będący potomkami uczestników tamtych zdarzeń). W dworze gryżyńskim zamieszkał jakiś
emerytowany niemiecki major z rodziną. Z całą pewnością nie mógłby on zostać bohaterem tego "romansu".
Nikt nie mówi o historii Lossowów, która wiele wnosi do całej tej opowieści. Lossowowie pochodzili ze wschodnich Niemiec (blisko Frankfurtu nad Odrą jest nawet miejscowość Lossow). Pradziadek Józefa - Konstanty Lossow kupił majątek gryżyński w 1838 od spadkobierczyni Wierusz-Kowalskich,
wcześniejszych właścicieli Gryżyny. Kompletnie wbrew ówczesnej koniunkturze politycznej, rodzina Lossowów szybko się spolonizowała (na co niewątpliwy wpływ miały małżeństwa ze szlachciankami z wielkopolskich rodzin). Bez zbędnych szczegółów: Józef Lossow (ur. 1874, ojciec s. Joanny), choć zachował wyznanie ewangelickie, nie tylko uważał się za Polaka, to w dodatku bez dwóch zdań można go uznać za polskiego patriotę. Nie dość że dobrze gospodarował i nie traktował chłopów z pogardą (co w innych regionach zdarzało się nader często), brał udział w Powstaniu Wielkopolskim, jak również był oficerem wojska polskiego (był pierwszym dowódcą 15. Pułku Ułanów Poznańskich). Dodam też, że ewangelik Józef ufundował katolicki kościół p.w. św. Barbary w Gryżynie. Jednym zdaniem: na pewno nie był "ukrytą opcją niemiecką", a po inwazji nazistowskiej w 1939, jako człowiek pochodzący z rodziny o niemieckich korzeniach - bardziej niż rdzenni Polacy ryzykował manifestowaniem swojego przywiązania do polskości.
Wniosek jest taki: w obliczu faktów (Lossowowie opuścili Gryżynę jeszcze w 1939 roku, a rzekomy romans miał się zdarzyć w 1941) oraz całej historii Lossowów, którzy przez hitlerowców łatwo mogli zostać okrzyknięci "zdrajcami narodu niemieckiego" - jest bardzo mało prawdopodobne, że Halina Lossow mogłaby wdać się w romans z "przystojnym niemieckim oficerem" - zresztą takiej persony nikt ze starych mieszkańców Gryżyny nie pamięta. Halina Lossow w 1941 roku miała już 33 lata. Panny z bogatych rodów (Lossowowie byli przedwojennymi milionerami) wychodziły za mąż w
znacznie młodszym wieku. Skoro tego nie zrobiła - być może wbrew perswazjom rodziny - zapewne miała jakiś powód. Jej dalsze losy wskazują na to, że była osobą uduchowioną. Na ten temat nie chcę się wypowiadać, bo znam temat z trzeciej ręki, a historia s. Joanny jest dobrze opisana.
Podsumowując: historia romansu przyszłej zakonnicy Haliny Lossow z niemieckim oficerem, którego owocem stał się p. Ewaryst to historia nader atrakcyjna, ale - w obliczu faktów - chyba jednak wyłącznie fikcyjna.