• gut
    09.07.2011 19:32
    Pogratulować determinacji w odkryciu tego jak było faktycznie.
  • anty
    28.07.2011 23:19
    portal wiara.pl tutaj prawdy nie poznamy
  • ewcio
    08.06.2012 20:32
    Witam serdecznie.
    Nie mogę zrozumieć dlaczego ksiądz Isakowicz kłamie,a może z wdzieczności dla Zgromadzenia w Laskach,gdyż tam jesień życia spędziła jego mama,nie wstyd księdzu.
    Zlecone badania DNA i ekshumacja Weroniki Walkowiak przez Sąd w Kaliszu ,a wykonane przez Zakład Medycyny Sadowej w Poznaniu wykluczają macierzyństwo Weroniki Walkowiak względem Ewarysta Walkowiaka.Dlaczego Zakład Medycyny Sadowej w Lublinie dopuscił się oszustwa,skandal na skalę międzynarodową.Ale co niektórzy ludzie kościoła zrobią dla pieniędzy wiele.Nurtuje mnie tylko, czy ksiądz Isakowicz wiedział o oszustwie,czy został przez Zgromadzenie w Laskach wprowadzony w błąd.Życzę wszystkim aby odezwało się w nich sumienie katolika,łatwiej mówić że się nim jest ,trudniej nim być naprawdę.Niech Wam Dobry Bóg wybaczy,bo ja narazie nie potrafię.Moją matką jest Helena Lossow siostra Joanna i oświadczam to z pełną odpowiedzialnoscią prawną.Jej syn Ewaryst
  • t
    20.02.2013 21:20
    Nie rozumiem tego, że osoby, które poświęciły swoje życie Bogu, mają być przykładem dla innych ludzi, modlą się całymi dniami i potrafią tak strasznie klamać. To dlatego ludzie odchodzą od Kościoła. Jeśli nawet osobom, które reprezentują Boga zależy tylko na pieniądzach i majątku, to ja nie wiem, po co wierzyć.
  • mewa1
    23.02.2013 21:13
    Bez badan gołym okiem widać, że była jego matką - są tak do siebie podobni!!!!!!
  • Adam - prawnik
    10.08.2013 18:48
    jest tylko jeden i to wielki " szkopul " - pobrano DNA siostry Joanny bez przedstawicieli Prawa i zrobiono badanie na wlasna reke przez zakonnice u znajomego profesora .. Czy naprawde bylo to DNA siostry Joanny Losow ??? to najpierw trzeba potwierdzic lub wykluczyc .
  • Sprawiedliwy wśród narod
    13.07.2018 16:35
    wystarczy sprawdzić w aktach, porównać zdjęcia, i dodać dwa do duch że siostra ta urodziła dziecko porzuciła i zapewne dręczyły ją całe życie wyrzuty sumienie. Nie nam osadzać jej postępowanie, ale możemy osądzić tych co żyją i za wszelką cenę chcą zakłamać prawdę, aby się zwyczajnie wzbogacić.
  • Ania
    08.05.2019 16:12
    PRZECIEŻ ZDJĘCIA MÓWIĄ WSZYSTKO - PODOBIEŃSTWO JEST UDERZAJĄCE. SZKODA, ŻE SIOSTRY TAK BARDZO CHCĄ TKWIĆ W KŁAMSTWIE. CO ZLEGO W TYM, ŻE SIOSTRA URODZIŁA DZIECKO? WSZYSCY JESTESMY LUDZMI, POPELNIAMY BLEDY, NIE DOTRZYMUJEMY PRZYSIEG ITD. NIE ROZUMIEM, JAK MOŻNA TAK BRNĄĆ W ZLO, KLAMAC CIAGLE I TORTUROWAC BIEDNEGO PANA ERNESTA.
  • skiperko
    24.08.2019 00:19

    Jestem rodzinnie i sentymentalnie związany z Gryżyną, z której pochodzi moja rodzina ze strony matki. Jednocześnie zastrzegam, że uważam się za człowieka lewicy (nie mylić z SLD, którego nie znoszę) i mam krytyczny stosunek do kościoła katolickiego (nie chodzi o wojujący ateizm, lecz nadmierny - moim zdaniem - wpływ kościoła na życie społeczne i polityczne w Polsce po 1989). A teraz ad meritum:
    Członkowie mojej rodziny pracowali u Lossowów w okresie międzywojennym, dlatego mogłem porozmawiać z nimi o tej sprawie. Z ich relacji wynika, że późną jesienią 1939 roku Józef Lossow i jego rodzina dostali od Niemców "nakaz eksmisji" i musieli opuścić swój majątek w Gryżynie. Przypominam, że mówimy o ziemiach wcielonych do Rzeszy, a nie o GG gdzie wielu polskich właścicieli ziemskich zachowało swoje majątki. Lossowowie przenieśli się do Poznania, gdzie mieli mieszkanie, tam też spędzili cały okres wojny (z wyjątkiem syna Aleksandra, który walczył we wrześniu 39, potem działał w AK, i ostatecznie zginął podczas Powstania Warszawskiego). Józef Lossow zmarł w 1950 roku, a jego grób znajduje się na cmentarzu przy ul. Bluszczowej na poznańskim Dębcu. Rzekomy romans między niemieckim oficerem a córką
    Józefa - ur. w 1908 Haliną Lossow (przyszłą s. Joanną) - miał się zdarzyć w lecie 1941 roku. Tyle tylko, że Lossowów od dawna już w Gryżynie nie było. Potwierdzili to moi rozmówcy (będący potomkami uczestników tamtych zdarzeń). W dworze gryżyńskim zamieszkał jakiś
    emerytowany niemiecki major z rodziną. Z całą pewnością nie mógłby on zostać bohaterem tego "romansu".
    Nikt nie mówi o historii Lossowów, która wiele wnosi do całej tej opowieści. Lossowowie pochodzili ze wschodnich Niemiec (blisko Frankfurtu nad Odrą jest nawet miejscowość Lossow). Pradziadek Józefa - Konstanty Lossow kupił majątek gryżyński w 1838 od spadkobierczyni Wierusz-Kowalskich,
    wcześniejszych właścicieli Gryżyny. Kompletnie wbrew ówczesnej koniunkturze politycznej, rodzina Lossowów szybko się spolonizowała (na co niewątpliwy wpływ miały małżeństwa ze szlachciankami z wielkopolskich rodzin). Bez zbędnych szczegółów: Józef Lossow (ur. 1874, ojciec s. Joanny), choć zachował wyznanie ewangelickie, nie tylko uważał się za Polaka, to w dodatku bez dwóch zdań można go uznać za polskiego patriotę. Nie dość że dobrze gospodarował i nie traktował chłopów z pogardą (co w innych regionach zdarzało się nader często), brał udział w Powstaniu Wielkopolskim, jak również był oficerem wojska polskiego (był pierwszym dowódcą 15. Pułku Ułanów Poznańskich). Dodam też, że ewangelik Józef ufundował katolicki kościół p.w. św. Barbary w Gryżynie. Jednym zdaniem: na pewno nie był "ukrytą opcją niemiecką", a po inwazji nazistowskiej w 1939, jako człowiek pochodzący z rodziny o niemieckich korzeniach - bardziej niż rdzenni Polacy ryzykował manifestowaniem swojego przywiązania do polskości.
    Wniosek jest taki: w obliczu faktów (Lossowowie opuścili Gryżynę jeszcze w 1939 roku, a rzekomy romans miał się zdarzyć w 1941) oraz całej historii Lossowów, którzy przez hitlerowców łatwo mogli zostać okrzyknięci "zdrajcami narodu niemieckiego" - jest bardzo mało prawdopodobne, że Halina Lossow mogłaby wdać się w romans z "przystojnym niemieckim oficerem" - zresztą takiej persony nikt ze starych mieszkańców Gryżyny nie pamięta. Halina Lossow w 1941 roku miała już 33 lata. Panny z bogatych rodów (Lossowowie byli przedwojennymi milionerami) wychodziły za mąż w
    znacznie młodszym wieku. Skoro tego nie zrobiła - być może wbrew perswazjom rodziny - zapewne miała jakiś powód. Jej dalsze losy wskazują na to, że była osobą uduchowioną. Na ten temat nie chcę się wypowiadać, bo znam temat z trzeciej ręki, a historia s. Joanny jest dobrze opisana.
    Podsumowując: historia romansu przyszłej zakonnicy Haliny Lossow z niemieckim oficerem, którego owocem stał się p. Ewaryst to historia nader atrakcyjna, ale - w obliczu faktów - chyba jednak wyłącznie fikcyjna.
Dyskusja zakończona.

Reklama