Odważmy się!

Trzydzieści tysięcy młodych ludzi z krajów europejskich zjechało niedawno do Strasburga we Francji. Te dni spotkań i wzajemnego słuchania się obudziły w młodych chrześcijanach i ludziach, którzy ich gościli, pragnienie, by nastał czas głębszego zrozumienia między narodami. 


Zgromadzenie w Strasburgu, mieście symbolizującym pojednanie, było 36. spotkaniem europejskim organizowanym przez Wspólnotę z Taizé co roku w jednym z wielkich miast naszego kontynentu. Mnożąc okazje do nawiązywania osobistych kontaktów, chcemy pomagać młodym ludziom w kształtowaniu prawdziwej europejskiej świadomości. 


Europa według młodych


Młodzi ludzie, którzy przyjechali do Strasburga, chcieliby Europy otwartej i solidarnej: takiej, w której będzie panowała solidarność między wszystkimi europejskimi krajami, ale także wobec najuboższych narodów na innych kontynentach. Dlatego domagają się, żeby globalizacja ekonomiczna szła w parze z globalizacją solidarności. Oczekują od krajów bogatych większej hojności wyrażającej się w inwestycjach, które będą sprzyjać wprowadzaniu pełniejszej sprawiedliwości w krajach rozwijających się, a równocześnie godnego i odpowiedzialnego przyjmowania imigrantów przybywających do tych krajów. 
Ci młodzi ludzie są świadomi, że jako chrześcijanie powinni pierwsi dawać przykłady pojednania i dzielenia się dobrami. Zadane w historii rany zostawiają w ludziach głębokie ślady, kalecząc sumienia i umysły kolejnych pokoleń. Doznane upokorzenia nie muszą jednak prowadzić do przemocy. Mogą zostać uleczone.

Aby włączyć się w te działania, młodzi ludzie mają przynajmniej jedną możliwość: nie zgadzać się na przekazywanie kolejnym pokoleniom uraz i rozgoryczenia, często wciąż jeszcze bolesnych. Nie chodzi o to, by zapominać o dawnych cierpieniach, ale o to, by przerwać łańcuch, który podtrzymuje historyczne pretensje, i dzięki przebaczeniu powoli leczyć pamięć. Bez przebaczenia nie ma przyszłości dla społeczeństw. Wspaniały poryw, który był u początków tworzenia wspólnoty europejskiej, w znacznej mierze zrodził się z tego przekonania. Dążymy do pojednania, aby stało się ono znakiem Ewangelii, żeby mogło być zaczynem zbliżenia między ludźmi i między narodami. Pojednani chrześcijanie przyczyniają się do tego, że o wiele wyraźniej słychać głos Ewangelii w świecie. 


tydzień nie wystarczy


W Taizé jesteśmy zdumieni, kiedy stwierdzamy, że młodzi ludzie, którzy spędzają razem kilka dni, prawosławni, protestanci i katolicy, czują głęboką jedność bez konieczności redukowania swojej wiary do najmniejszego wspólnego mianownika i bez wyrzekania się własnych wartości. Przeciwnie, pogłębiają swoją wiarę. Wierność własnym korzeniom idzie w parze z otwartością na tych, którzy są różni. Skąd się to bierze? Ze zgody na to, by zebrać się pod wspólnym dachem i razem zwrócić się w stronę Boga. Skoro jest to możliwe w Taizé, dlaczego nie może być tak i gdzie indziej? 
Chciałbym spytać chrześcijan z różnych Kościołów: czy nie nadeszła chwila, kiedy trzeba zdobyć się na odwagę i zebrać pod jednym dachem, nie czekając, aż wszystkie teologiczne definicje zostaną w pełni uzgodnione? Czy nie można wyrazić naszej jedności w Chrystusie – który nie jest podzielony – zdając sobie sprawę, że różnice, które wciąż istnieją w sposobie wyrażania wiary, nie dzielą nas? 
Róbmy wszystko, co można zrobić razem z chrześcijanami innych wyznań, nie róbmy niczego, nie licząc się z nimi. Podam kilka przykładów. Jeden w roku Tydzień Modlitw o Jedność Chrześcijan nie może wystarczyć. Czemu nie modlić się razem częściej? W wielu miejscach istnieje międzywyznaniowa współpraca, szczególnie w duszpasterstwie więziennym, w szpitalach. Dlaczego nie mielibyśmy mnożyć takich możliwości, zamiast pracować równolegle? Mogłoby to się dokonywać nawet w dziedzinach tak wrażliwych jak przygotowanie do wiary dzieci, jak duszpasterstwo młodzieży. 
Czy wszyscy chrześcijanie nie mogliby wziąć pod uwagę, że biskup Rzymu jest powołany, by wspierać komunię między wszystkimi, komunię w Chrystusie, tam, gdzie wciąż mogą istnieć twierdzenia teologiczne zawierające różnice? Czy papież Franciszek nie wskazuje kierunku, kładąc na pierwszym miejscu głoszenie Bożego miłosierdzia? Nie przegapmy tego opatrznościowego momentu. Mam świadomość, że dotykam drażliwego tematu, wydaje mi się jednak, że aby iść naprzód, koniecznie trzeba szukać drogi pojednanej różnorodności. 
Po zakończeniu spotkania w Strasburgu wielu młodych ludzi wróciło do swoich krajów z postanowieniem, by nieść tam pokój i pojednanie. Oni wiedzą, że wszyscy mogą włączyć się w tworzenie cywilizacji, której nie będzie charakteryzować nieufność, ale zaufanie. W historii często wystarczyło kilka osób, żeby przechylić szalę na stronę pokoju.

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Reklama

Reklama

Reklama