Na siedem tygodni przed wizytą papieża Franciszka w Turcji szczególnego znaczenia nabiera działalność władz tego kraju i prezydenta Recepa Tayyipa Erdoğana wobec mieszkających tam chrześcijan. W najważniejszym klasztorze ormiańskim trwają obecnie prace konserwatorskie, ale pod wieloma względami mniejszość chrześcijańska jest nadal dyskryminowana.
Według wiedeńskiej fundacji ekumenicznej „Pro Oriente”, dawny ormiański klasztor św. Bartłomieja nie opodal Başkale (ormiańskie Adamakert) w południowo-wschodniej Turcji jest obecnie odnawiany i wkrótce zostanie udostępniony wiernym. Ale dyskryminacja chrześcijan jest faktem i była ona niedawno tematem wizyty w tym kraju delegacji Międzynarodowego Towarzystwa Praw Człowieka (z siedzibą w Niemczech) i posła do Bundestagu z ramienia CDU, Volkmara Kleina.
Klasztor Başkale był opuszczony od kwietnia 1915 roku, gdy ówczesne władze osmańskie rozpoczęły krwawą rzeź Ormian. Od tamtego czasu popadał w ruinę. W 1983 roku władze zakazały wstępu na jego teren, gdyż urządzono tam punkt wsparcia bojowego wojsk tureckich walczących z podziemną Partią Pracujących Kurdystanu. Obecnie stanowisko wojskowe przeniesiono w inne miejsce, toteż teren klasztorny jest już dostępny. Zdaniem kierownika wydziału kultury tureckiej prowincji Van (w której znajduje się ten obiekt) Muzaffera Aktuğa, wieloletnie zaniedbania doprowadziły zabytkową budowlę do opłakanego stanu i podjęcie prac remontowo-konserwatorskich jest niezwykle pilne.
Klasztor pochodzi z XIII wieku i – według dawnej legendy – wzniesiono go w miejscu męczeńskiej śmierci św. Bartłomieja. Ten święty apostoł, który miał w I wieku głosić Ewangelię Ormianom, jest dziś wraz ze św. Tadeuszem patronem Ormiańskiego Kościoła Apostolskiego, będącego narodowym wyznaniem tego kraju. Znaczenie tego klasztoru wynika również z faktu, że Başkale/Adamakert było siedzibą rodu Arcrunich, z którego przez stulecia pochodzili królowie ormiańskiego państewka Waspurakan. Dokumenty dotyczące morderstw i zniszczeń z lat 1915-23 znajdują się prawdopodobnie w Ankarze, Tbilisi i w Moskwie, ale dotychczas nie zostały opracowane przez historyków.
W Turcji w dalszym ciągu Kościoły i parafie chrześcijańskie nie mogą mieć własnych gruntów. Rzecznik patriarchy Konstantynopola – Dositheos Anagnostopoulos powiedział dziennikarzom, że ziemie mogą nabywać jedynie fundacje religijne, ale ich los jest ciągle niepewny. Niedawno rząd uchylił ustawę, regulującą gwarantowany statutami wybór nowych władz fundacji. Przedstawiciele Kościołów obawiają się, że obecnie może to otworzyć furtkę do zwiększenia wpływów państwa na system fundacji.
Wyznawcy Chrystusa mają też problemy z nauką w szkołach. Obowiązuje tam zasada, że również uczniowie niemuzułmańscy muszą się obowiązkowo uczyć islamu. Można się wprawdzie zwalniać indywidualnie z tych lekcji, ale traci się wówczas punkty za przedmiot, co wpływa później na ogólną ocenę maturalną. Żadna ze szkół państwowych nie może też nauczać po aramejsku – w ojczystym języku chrześcijan syryjskich. Państwo zezwala jedynie na popołudniowe dodatkowe zajęcia prowadzone w klasztorach mniejszości chrześcijańskich.
Ponadto w Turcji w dalszym ciągu nie można kształcić duchownych chrześcijańskich. Mimo protestów z jednej strony i licznych obietnic przedstawicieli władz, nadal pozostaje zamknięte greckie prawosławne seminarium i akademia duchowna na wyspie Chalki nieopodal Stambułu.
Chrześcijanie w Turcji skarżą się na jeszcze jedno istotne utrudnienie, jakim jest wpisywanie przynależności religijnej w tamtejszych dowodach osobistych, co pozostaje w sprzeczności z konwencjami międzynarodowymi. Według mniejszości taki wpis jest m.in. przeszkodą w karierze zawodowej na stanowiskach państwowych.
Rosną m.in ograniczenia w zakresie deklaracji chrześcijańskiego światopoglądu w życiu publicznym.
Boże Narodzenie jest również okazją do ponownego uświadomienia sobie „cudu ludzkiej wolności”.