O strachu przed wojną, Rosjanach i Ukraińcach bez karabinów oraz o spotkaniu młodych w Pradze z bratem Aloisem Löserem, przeorem Wspólnoty z Taizé rozmawia Jacek Dziedzina.
Jacek Dziedzina: Kanon „Da pacem, Domine” (Obdarz pokojem, Panie) słychać teraz częściej w Taizé?
Br. Alois Löser: Tak, śpiewamy go bardzo często. W niedzielę wieczorem mamy w kościele Pojednania pół godziny ciszy na to, by modlić się o pokój. Ten pomysł jest następstwem modlitwy o pokój w Izraelu i Palestynie zorganizowanej przez papieża Franciszka w ogrodach Watykanu. Modląc się w milczeniu, my, bracia, i młodzi ludzie, którzy do nas dołączają, chcemy najpierw prosić o pokój Chrystusa w nas samych, a następnie czekać z ufnością na pokój, który ogarnie wszystkich ludzi. Na koniec tej ciszy powtarzamy tylko te proste słowa: „Da pacem, Domine”…
Międzynarodowe napięcie dociera do wspólnoty w małej wiosce na południu Burgundii?
Nie czujemy tego w samej wspólnocie. Ale oczywiście podróżując po Europie, widzimy, co się dzieje. Kiedy byłem w październiku w Rydze na Łotwie, gdzie mieliśmy spotkanie mieszkańców krajów bałtyckich, czułem to napięcie znacznie silniej – ludzie byli zaniepokojeni sytuacją międzynarodową. Czułem, że to w nich jest bardzo mocne.
Dla wspólnoty, której charyzmatem jest modlitwa o pokój i pojednanie, te wydarzenia stanowią jakieś nowe wyzwanie?
Dla braci z Taizé wyzwaniem jest przyjęcie młodych ludzi, pochodzących z bardzo różnych środowisk geograficznych, społecznych i kulturowych. Czasami niektóre rany z historii, które w sobie noszą, jeszcze dotąd się nie zagoiły.
Jak sobie poradzić ze starymi ranami w sytuacji, gdy zadawane są nowe? Uzdrowienie przeciąga się w nieskończoność.
Te nowe rany czasami mają swoje źródła w starych, to widać na każdym kroku. Nie ma jednak innego wyjścia, niż szukać porozumienia między ludźmi. Na przykład na Bliskim Wschodzie: pomimo dramatycznych wydarzeń musimy szukać więcej kontaktów między chrześcijanami a muzułmanami.
Muzułmanie na pewno tego chcą?
Ci, którzy są otwarci, chcą tego bardzo.
Wierzy Brat, że dialog jest tam jeszcze możliwy?
Nie tylko wierzę, ale wiem, że on istnieje. W wielu, wielu miejscach, nie tylko na Bliskim Wschodzie. Nasi bracia mieszkający w Bangladeszu, gdzie większość to muzułmanie, mają wśród nich wielu przyjaciół.
W wielu krajach muzułmańskich wydaje się to już zupełnie niemożliwe...
Musimy stale domagać się od władz tych państw, by dały chrześcijanom wolność taką, jaką Europa daje muzułmanom. W Taizé wierzymy bardzo mocno w osobowe relacje międzyludzkie. To, że na Bliskim Wschodzie toczy się okrutna wojna, nie może nas tej wiary pozbawiać.
Można śpiewać spokojnie „Laudate omnes gentes” w sytuacji, gdy narody są tak ze sobą skłócone?
Tym bardziej trzeba to śpiewać jeszcze częściej! Dramatyzowanie nic tu nie pomoże. Musimy podkreślać, że w każdym narodzie większość ludzi tak naprawdę chce pokoju. Dlatego będziemy śpiewać jeszcze mocniej właśnie „Laudate omnes gentes”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Rosną m.in ograniczenia w zakresie deklaracji chrześcijańskiego światopoglądu w życiu publicznym.
"Zabili ich na różne sposoby. Są wszystkie dowody na to, jak ich torturowali."