Młoda Europa w Poznaniu

Tysiące młodych ludzi z całego świata wspólnie modliło się i rozmawiało. Niektórzy zobaczyli, jak krzywdzące są stereotypy o innych narodach.

Dług spłaca też poznanianka Bernadetta Abramowicz, która podczas rzymskiego spotkania w 1987 r. mieszkała u włoskiej rodziny. Pod swój dach przyjęła trzy siostry józefitki z południa Polski. – Przyjechałyśmy zobaczyć, jaka jest młodzież – mówi siostra Stella z Tuchowa. Wyjeżdżała zbudowana: – O młodzieży mówi się przeważnie źle, ale to nieprawda. Wielu młodych to wspaniali ludzie.
Dorota i Krzysztof Siodłowie przyjęli Marcina z Gdańska i Wołodię z Ukrainy.

Mówią, że nie mieli wyboru, bo ich córki postawiły ich przed faktem dokonanym. – Jak tylko usłyszały, że do Poznania przyjadą pielgrzymi, było dla nich jasne, że musimy kogoś przenocować – mówi pani Dorota. Caroline o tym, że będzie mieszkać u Pauliny, wiedziała już latem. Poznały się w Taizé. – Umówiłyśmy się, że jak Caroline przyjedzie do Poznania, zamieszka u nas – opowiada Paulina, studentka Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu.

Caroline przed przyjazdem do Poznania o Polsce wiedziała niewiele. – Słyszałam tylko, że Polacy kradną – przyznaje lekko zawstydzona. Nieraz w jej towarzystwie ktoś opowiadał niewybredny dowcip o Polakach: „Jedźcie do Polski. Wasze auta już tam są”. Mimo to nie bała się przyjechać. Zdziwiło ją tylko, że w Polsce nieznajomi nie mówią sobie na ulicy: „Dzień dobry”, jak w Niemczech. Nie spodziewała się też, że zobaczy tyle śniegu. Polubiła polskie potrawy: pieczarki, barszcz czerwony z uszkami i herbatę z cytryną, której wcześniej nie piła. Nauczyła się też kilkunastu słów po polsku. W Poznaniu Caroline spotkała swoich niemieckich rówieśników, którzy przyjechali na Europejskie Spotkanie. Tak samo jak ona nocowali w polskich domach. – Wszyscy byli zaskoczeni, że Polacy tak dobrze ich przyjęli – mówi Caroline. – I że nie mieli do Niemców uprzedzeń.

Umieć wybrać
Zimny grudniowy wieczór. W wielkiej hali Międzynarodowych Targów Poznańskich trwa modlitwa tysięcy młodych z braćmi z Taizé. Panuje półmrok. Śpiewy, modlitwy w wielu językach przeplatane chwilami ciszy. – Trzeba dokonywać wyboru pomiędzy naszymi pragnieniami – słychać głos. – Nie wszystkie są złe, ale też nie wszystkie są dobre. Chodzi o to, żeby cierpliwie się nauczyć, za którymi iść przede wszystkim, a które zostawić na boku – mówi brat Alois, przeor wspólnoty z Taizé. – Dokonywanie wyboru pomiędzy naszymi pragnieniami, zgoda na to, żeby nie wszystko mieć, otwiera nas na innych, chroni od osamotnienia i prowadzi do dzielenia się tym, co mamy – naucza brat Alois. Mówi po francusku. Brat Marek tłumaczy jego słowa na język polski.

Po rozważaniu rozpoczyna się adoracja krzyża. Młodzi ludzie zbliżają się na kolanach do ikony z krzyżem. Niektórzy opierają o ikonę głowy, inni nabożnie się w nią wpatrują. Wspólna wieczorna modlitwa to stały element Europejskich Spotkań Młodych. Co wieczór przeor wspólnoty wygłasza medytację. W Poznaniu swoje rozważania oparł na Liście z Chin, który napisał na tegoroczne czuwanie. – Skoro z dwoma braćmi pojechałem ostatnio do Chin, to nie dlatego, żeby coś tam zanieść, ale żeby słuchać chrześcijan – mówił brat Alois. – Wysłuchać ich i modlić się za nich, szczególnie wtedy, kiedy z tego kraju docierają do nas niepokojące wieści – dodał. Caroline i Paulina nie opuściły żadnej wieczornej modlitwy. Siadały jak wszyscy na podłodze i słuchały rozważań brata Aloisa. – Najbardziej zapamiętałam to, żeby rozwijać swoją wiarę, a nie pozostać religijnie na poziomie dziecka – mówi Caroline. Po chwili: – I żeby dzielić się wiarą z innymi.

Nakarmiły tysiące
Caroline przyjechała nie tylko się modlić. Razem z Pauliną zgłosiły się do pomocy przy organizacji spotkania. Obie codziennie wydawały kolację. Wyglądało to tak: stały w rzędzie z kilkoma innymi wolontariuszami i rozdawały prowiant. Jedna osoba dawała bułki, druga puszkę z ciepłą fasolą albo gulaszem, trzecia ser, następne: ciastko, wodę. I tak przez czterdzieści minut. – Trzeba się było spieszyć, bo kolejka była bardzo długa – mówi Caroline. I dodaje: – To fajnie, jak się coś komuś daje. Czułam się, jakbym rozdawała prezenty, chociaż to nie było nasze. Paulina też miała satysfakcję ze swojej pracy. – Gdy po kolacji siadałam w sali na wieczornej modlitwie, miałam świadomość, że dałam jeść kilku tysiącom ludzi, którzy tam byli – opowiada.

Czasem ktoś do nich zagadał, zapytał, skąd są albo jak mają na imię. One życzyły gościom: „Smacznego!”. W Nowy Rok mówiły każdemu: „Happy New Year!”. Paulina przyznaje: – Jeszcze nigdy nie poznałam naraz tylu młodych ludzi. Na europejskie spotkania przyjeżdżają nie tylko młodzi. W Poznaniu był 42-letni Miro z Rijeki w Chorwacji. Na czuwania z braćmi z Taizé jeździ od 20 lat. Gdy zaczynał, był młody. Teraz jest dojrzałym katechetą i nadal jeździ na spotkania. – Dają mi one siłę, przywracają świeżość wiary i ułatwiają kontakty z młodymi, z którymi na co dzień pracuję – mówi Miro.

Do zobaczenia w Rotterdamie
Gdy w sylwestra brat Alois ogłosił, że za rok Europejskie Spotkanie Młodych odbędzie się w Rotterdamie, najbardziej cieszyli się Holendrzy. Do Poznania przyjechało ich dwustu. – Ja też się cieszyłam, bo lubię Holandię i chciałabym tam pojechać – zapewnia Caroline. Paulina jeszcze nie wie, czy się wybierze. – Postaram się ją namówić – mówi Caroline. Z Poznania i z Norymbergi do Rotterdamu jest prawie taka sama odległość.

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Reklama