Święty kąt

Supraśl śpi ukryty pod czapą śniegu. Ciszę przerywa rżenie koni brnących przez zaspy przed monasterem. "Odłóżmy na bok doczesne troski" - wołają cherubiny lecące ponad głowami zwiedzających niezwykłe Muzeum Ikon.

Święty kąt   Święty kąt to domowy ołtarzyk z ikonami umieszczanymi we wschodnim rogu chaty. Wierni zwracają się w stronę Jerozolimy. Ludzie podchodzą pod ikonostas. Pochylają się przed kapłanem, a ten zakrywa głowę penitenta stułą (epitrachelion) i spowiada, również nisko pochylony. Jak długo można wytrzymać w tak niewygodnej pozycji? – Gdy na Grabarkę przychodzą tysiące pielgrzymów, spowiadamy po dwie godziny, a potem zmiana – opowiadał mi w Jabłecznej pochodzący z Supraśla ojciec Makary.

Za oknami wciąż sypie. Pod cerkwią krząta się głuchoniemy kościelny. Z okien pobliskiego domu słychać amerykański hip-hop. Wychodzę z pachnącej kadzidłem cerkwi. Przez głośniki płynie mocny głos kantora. „Pryjdite, pokłonimsia” odbija się od śnieżnobiałych murów monasteru.

Muzeum, które żyje
Do Muzeum Ikon wchodzę z pewną nieśmiałością. Przed chwilą widziałem ikony całowane, okadzone jerozolimskimi żywicami, rozświetlone blaskiem woskowych świec. A teraz? – Ojciec Paweł Floreński przestrzegał przed niebezpieczeństwem wkraczania muzeum na drogę martwego i bezdusznego kolekcjonerstwa – przypomina Piotr Sawicki, przewodnik po supraskim muzeum. – Według wybitnego teologa ikony Iriny Jazykowej, ikona poza świątynią „istnieje jak zasuszony kwiatek w zielniku lub motyl na szpilce w pudełku kolekcjonera. Sztucznie wyrwana ze swego środowiska ikona staje się niema”. Moje obawy okazały się płonne. Ikony w Supraślu nie są „motylami na szpilkach”. Nie są nieme.

Gdy sala muzealna tonie w mroku, a z głośników zaczynają się sączyć wschodnie psalmy nagrane w pobliskim monasterze, oddycham z ulgą. Na ścianach stylizowanych na wykute w skale pustelnie reflektory zaczynają oświetlać ikony. To muzeum żyje. – Nasze muzeum jest próbą zerwania z niechlubną „tradycją” umieszczania ikon na białych galeryjnych ścianach. Wnętrza nie straszą sterylną bladością pobielonych ścian, pośród których zwiedzający czuje się jak intruz – opowiada Piotr Sawicki. – Zwiedzanie multimedialnej ekspozycji jest wędrówką przez fascynujący świat wschodniej duchowości. – Chciałem stworzyć jak najbliższy kontakt miedzy oglądającym a ikoną, usunąć wszelkie bariery typu szkło, gablota – wyjaśniał autor projektu plastycznego muzeum Lech Nowacki. – Chciałem, by zwiedzający wchodził jakby do wnętrza ekspozycji, by odbierał ją różnymi zmysłami. Udało się.

 
«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |