Yves Congar: Promotor reformy w Kościele

Przed blisko 20 laty ukazała się w Niemczech książka pod frapującym tytułem: „Gniew z miłości. Wzburzeni mężowie Kościoła".

U Congara stan podniesionego afektu do Rzymu nie ustępował nawet w pierwszej fazie II Soboru Watykańskiego, w którym uczestniczył jako mianowany przez papieża ekspert. W „Soborowych notatkach" wyznaje: „Ku memu zdumieniu zauważam, że Sobór był walką prowadzoną przeciwko Kurii Rzymskiej". Syndrom opozycji nie miał jednak nic wspólnego z przekorą krytykanctwa, ale raczej anielską, pokory pełną cnotą oburzenia na... właśnie: nie na Kościół ani na jego strukturę. Albowiem francuski dominikanin precyzyjnie rozróżniał między strukturą a strukturami, między świętą i nienaruszalną Tradycją a zmiennymi i narosłymi, historycznie uwarunkowanymi tradycjami i zwyczajami ludzkimi. Przyswoił sobie słowa papieża Grzegorza VII: „Chrystus nie powiedział: «Ja jestem zwyczajem», lecz «Ja jestem prawdą». Jakiś zwyczaj może być nie wiem jak stary i zażyły, musi jednak ustąpić prawdzie".

W poczuciu teologicznej roztropności Congar nie mówił nawet o „grzechu Kościoła” (podmiotem grzechu mogą być bowiem tylko osoby, nie instytucja, a już z pewnością nie „święty Kościół”), nie posługiwał się nawet samym słowem „grzech”, ale „uchybienie", „brak”,„błąd" lub „zło". Pisał o „reformie w Kościele", lecz nie o „reformie Kościoła". I nie chodziło tu tylko o kwestię języka, sprawa dotykała samej teologicznej substancji; albowiem „grzech", jako pojęcie biblijne, ma - na ile jest ludzką postawą sprzeciwu - strukturę odwrotnie proporcjonalną w stosunku do „świętości". Pewnie, że późniejszy Kardynał świadomie używał też słowa „reforma" w miejsce „grzech", ponieważ ten sposób mówienia miał na oku szersze kręgi odbiorców i stawał się bardziej czytelny. W ten sposób pragnął również uwrażliwić teologię dogmatyczną i nakłonić ją do dzieła współeliminowania nadużyć i braków w Kościele.

W latach kryzysu (1950-1954), denuncjowany za rzekomy modernizm, wyznawał: „Za Kościół oddać można tylko wszystko”. A niejako w imieniu teologów wówczas podejrzewanych o brak ortodoksji twierdził: „Całym naszym jestestwem jesteśmy rozmiłowani i przywiązani do Kościoła”. W tym właśnie okresie - ograniczenia wolności badań teologicznych - o. Congar przygotowywał książkę o Piotrze i rzymskim prymacie; od wydania tego dzieła jednak odstąpił, by w sytuacji kościelnych restrykcji nie być posądzonym o rzecz jeszcze gorszą: że swym na wskroś pozytywnym wykładem o papiestwie próbuje odzyskać swój „utracony” prestiż.

Dotykamy tu kolejnego rysu osobowości uczonego z Saulchoir: jest nim koncepcja intelektualnej caritas, czyli identyfikacja prawdy z miłością. Kardynał wyrazi ten ideał, odwołując się do wielkiego filozofa XIX w. bez podania nazwiska: „Umiłowałem prawdę, jak miłować można tylko człowieka". I powie sam, że do tej pasji bez reszty sprowadza się całe jego osobiste życie - miłuje prawdę jak człowieka. Dlatego też i jego gniew jest raczej gniewem intelektualnym, który nigdy nie przekłada się na działania praktyczne, lecz kieruje się przeciwko temu, co w Kościele jest fałszywe.

Nie zaoszczędzę Czytelnikowi dłuższego passusu pióra samego Congara. Chodzi o pytanie: czy Jezus ustanowił papiestwo? „Kiedy zadaje mi się to pytanie, mogę odpowiedzieć «Tak» lub «Nie», przy czym owo «Nie» jest bardziej prawdopodobne niż «Tak». Albowiem jeżeli chodzi o Piotra jako rzecznika dwunastu Apostołów, wiąże się to z decyzją Jezusa. Wierzę w to niewzruszenie. Kiedy jednak w grę wchodzi papiestwo historyczne, papiestwo Grzegorza VII, Innocentego III, Bonifacego VIII, Piusa IX, Piusa XII, nie, nie... wtedy już się nie zgadzam... Sądzę, że reforma Grzegorza VII była konieczna, choć także przesadzona. Przypomnę tylko «Dictatus papae», owe 27 niewiarygodnych propozycji, które są po prostu nie do zniesienia: tylko papież i znowu papież, który nosi insygnia cesarza. Wszystko to jest nieznośne..." Za Piusa XII miało miejsce bolesne dyscyplinowanie najwybitniejszych teologów bez podejmowania z nimi dyskusji. Ten papież zabronił także, co Congara głęboko dotknęło, działalności francuskich księży robotników. Teolog pisze z rozżaleniem: „Mówi się zawsze, że Kościół utracił klasę robotniczą. Ale on jej nie utracił - klasa robotnicza nigdy do niego nie należała!".
 

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Reklama