Poszarpane ciało Chrystusa, czyli od jednego Kościoła do wielu Kościołów
W połowie lipca 1054 r. odegrał się ostatni akt trwającego kilka wieków dramatu. Papież Leon IX obłożył ekskomuniką patriarchę Konstantynopola Michała Cerulariusza za niestosowanie w wyznaniu wiary Filioque (sformułowania o pochodzeniu Ducha Świętego od Ojca i Syna Bożego). Patriarcha odpowiedział ekskomunikowaniem papieża. Rozeszły się drogi chrześcijaństwa rozwijającego się na Wschodzie i na Zachodzie ówczesnego świata, a wzajemne niechęci z biegiem czasu utrwaliły się w świadomości społecznej.
W 1517 r. chrześcijaństwo zatrzęsło się w posadach po raz kolejny - były augustianin Marcin Luter na drzwiach kościoła w Wittenberdze umieścił 95 tez, w których zakwestionował szereg praktyk i nauk Kościoła katolickiego i domagał się przeprowadzenia w nim radykalnych reform. Chciał sprowokować pozytywne zmiany, a wywołał rozłam w Kościele. Na Sejmie Rzeszy Niemieckiej w Augsburgu w 1530 roku cesarzowi Karolowi V przedstawiono tekst Augsburskiego Wyznania Wiary, zawierającego zbiór podstaw doktrynalnych nowego wyznania. Chrześcijaństwo zachodnie rozłamało się definitywnie.
Z czasem przyszły kolejne podziały, zwłaszcza w łonie protestantyzmu. Powstały nowe Kościoły i wspólnoty kościelne, pojawiały się nowe nurty: kalwini, baptyści, metodyści, Adwentyści Dnia Siódmego, prezbiterianie, liczne Kościoły zielonoświątkowe... A przecież w dniu Pięćdziesiątnicy Pan Jezus założył jeden Kościół. Doświadczany od wieków brak jedności wśród chrześcijan jest zgorszeniem i grzechem, jawnie sprzeciwia się woli Zbawiciela oraz stanowi wyraz odrzucenia modlitwy, którą Chrystus przed męką zanosił do Ojca: "Aby wszyscy stanowili jedno, jak Ty, Ojcze we Mnie, a Ja w Tobie, aby i oni stanowili w nas jedno" (J 17,21).
Skuteczne lekarstwo na ranę rozłamu
Wzajemne relacje między różnymi Kościołami i wspólnotami chrześcijańskimi często obciążone są wiekami niełatwej historii, brzemieniem niezrozumienia, wzajemnych nieufności, niechęci, uprzedzeń, czasem poczucia krzywdy czy złej woli. Te uwarunkowania uświadamiają, jak bardzo jest dziś potrzebna modlitwa o jedność rodziny chrześcijańskiej. Jedność wznoszącą się ponad spory, uprzedzenia, przełamującą wzajemne niechęci i stereotypy w myśleniu o innych.
W 1895 r., papież Leon XIII polecił odprawianie uroczystej nowenny przed uroczystością Zesłania Ducha Świętego w intencji powrotu braci odłączonych do Kościoła katolickiego. Wówczas w Kościele katolickim panowało głębokie przekonanie, że nikt pozostający poza nim nie dostąpi zbawienia, więc należy modlić się i działać na rzecz przyłączenia jak największej liczby ludzi do Kościoła katolickiego.
Kilka lat później, w 1908 r., dwaj anglikańscy duchowni S. Jones o P. Wattson zainicjowali oktawę modlitw o jedność, jakiej dla swego Kościoła chciał Jezus Chrystus. Zaproponowali termin od 18 do 25 stycznia, ale pomysł nie spotkał się z szerokim przyjęciem. Nawiązał do niego katolicki kapłan P. Couturier, który w 1935 r. zorganizował w Lyonie tydzień modlitw o taką jedność Kościoła, jakiej chce Bóg. Praktyka ta rozszerzyła się najpierw na całą Francję, następnie objęła kraje sąsiednie, a wreszcie ks. Couturierowi udało się przekonać do niej także Kościoły prawosławny, anglikański i protestanckie. W 1958 r. po raz pierwszy propozycje nabożeństw ekumenicznych zostały wspólnie opracowane przez Kościół katolicki i Światową Radę Kościołów.
Kościół katolicki włączył się regularnie w organizowanie nabożeństw o jedność chrześcijan i przygotowywanie materiałów na Tydzień Powszechnej Modlitwy o Jedność po utworzeniu Sekretariatu ds. Jedności Chrześcijan (obecnie Papieska Rada Popierania Jedności Chrześcijan) w 1960 r. W diecezjach i parafiach odbywają się nabożeństwa o przywrócenie jedności Kościoła z udziałem duchowieństwa i wiernych różnych wyznań.
Stawanie razem przed Bogiem, zjednoczenie w modlitwie pomaga przezwyciężać podziały i sprawia, że Ewangelia jest skuteczniej zwiastowana i urzeczywistniana w życiu poszczególnych wiernych i całych Kościołów. Katolicy, prawosławni, luteranie czy zielonoświątkowcy razem wołający do Boga: "Ojcze nasz...", przekonujemy się, że różniąc się, wcale nie musimy być podzieleni, bo pojednane różnice tracą moc wywoływania podziałów.
«« | « |
1
| » | »»