Tydzień Powszechnej Modlitwy o Jedność Chrześcijan 18-25 stycznia 2006

Gdzie dwóch albo trzech gromadzi się w Moje imię, tam jestem pośród nich (Mt 18,20)

Wtedy Piotr przemówił: Przekonuję się naprawdę, że Bóg nie ma względu na osobę, lecz w każdym narodzie jest Mu miły ten, kto się Go boi i postępuje sprawiedliwie. Posłał Słowo synom Izraela, głosząc Dobrą Nowinę o pokoju przez Jezusa Chrystusa. On jest Panem wszystkich. Wiecie, co się stało w całej Judei, poczynając od Galilei, po chrzcie, który głosił Jan, że Bóg namaścił Jezusa z Nazaretu Duchem Świętym i mocą. Przeszedł On dobrze czyniąc i uzdrawiając wszystkich, którzy byli pod władzą diabła, ponieważ Bóg był z Nim. My jesteśmy świadkami wszystkiego, co uczynił w ziemi żydowskiej i w Jeruzalem. Jego to zgładzili przez ukrzyżowanie. Bóg wskrzesił Go trzeciego dnia i pozwolił Mu się ukazać nie całemu ludowi, ale świadkom uprzednio wybranym przez Boga, nam, którzy z Nim jedliśmy i piliśmy po Jego zmartwychwstaniu. Rozkazał nam też ogłosić ludowi i dać świadectwo, że On jest ustanowionym przez Boga sędzią żywych i umarłych. Wszyscy prorocy świadczą o tym, że każdy, kto w Niego wierzy, przez Jego imię otrzymuje odpuszczenie grzechów.
Kiedy jeszcze Piotr mówił te słowa, Duch Święty zstąpił na wszystkich, którzy słuchali nauki. Zdumieli się wówczas wierni pochodzenia żydowskiego, którzy przybyli z Piotrem, że dar Ducha Świętego został wylany także na pogan. Słyszeli bowiem, że mówią językami i wielbią Boga. Wtedy Piotr powiedział: Czy może ktoś odmówić chrztu tym, którzy otrzymali Ducha Świętego tak, jak my? I rozkazał ich ochrzcić w imię Jezusa Chrystusa. Potem poprosili go, aby pozostał u nich kilka dni.

Oto Słowo Boże.

Alleluja, alleluja, alleluja.

Daję wam przykazanie nowe,
abyście się wzajemnie miłowali jak Ja was umiłowałem.

Alleluja, alleluja, alleluja.

EWANGELIA: Łk 10,25-37

Słowa Ewangelii według świętego Łukasza

Pewien znawca Prawa wstał i zadał Mu podchwytliwe pytanie: Nauczycielu, co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne? On mu odpowiedział: Co jest napisane w Prawie? Jak czytasz? Tamten powiedział: Będziesz miłował Pana, swego Boga, z całego swego serca, z całej swojej duszy, z całej swojej siły i całym swoim umysłem, a swego bliźniego jak siebie samego. Wtedy Jezus oznajmił: Słusznie odpowiedziałeś. Tak czyń, a będziesz żył. Lecz on, chcąc siebie usprawiedliwić, zapytał Jezusa: A kto jest moim bliźnim? Jezus nawiązując do tego, powiedział: Pewien człowiek schodził z Jeruzalem do Jerycha i napadli na niego bandyci, którzy nie tylko go obrabowali, ale też poranili, zostawili na pół umarłego i odeszli. Przypadkiem schodził tą drogą pewien kapłan, zobaczył go i ominął. Podobnie lewita, gdy przyszedł na to miejsce, zobaczył go i ominął. Natomiast pewien Samarytanin, który tamtędy podróżował i również obok niego przechodził, kiedy go zobaczył, ulitował się. Podszedł do niego, opatrzył mu rany, zalewając je oliwą i winem, wsadził go na swoje zwierzę, zawiózł do zajazdu i opiekował się nim. Następnego dnia wyjął dwa denary, dał karczmarzowi i powiedział: Zajmij się nim, a jeśli coś więcej wydasz, oddam ci, kiedy będę wracał. Jak ci się wydaje? Który z tych trzech okazał się bliźnim tego, co wpadł w ręce bandytów? Tamten odpowiedział: Ten, który okazał mu miłosierdzie. Jezus na to: Idź i ty czyń podobnie.

Oto Słowo Pańskie.

HOMILIA

Przypowieść o miłosiernym Samarytaninie należy z pewnością do najlepiej znanych i rozpoznawanych tekstów nowotestamentowych. Nieraz słyszeliśmy już to opowiadanie i może wielokrotnie pochylaliśmy się nad nim, co jednak wcale nie musi oznaczać, że posiedliśmy ową - przysłowiową już - wrażliwość i mądrość serca. Timothy Radcliffe, wieloletni generał Zakonu Kaznodziejskiego, w jednym ze swoich artykułów powołał się na eksperyment, który przeprowadzono w Nowym Jorku. Otóż w ramach zajęć z homiletyki grupę kleryków poproszono o przygotowanie rozważań na temat przypowieści o miłosiernym Samarytaninie. Klerycy przygotowywali swoje teksty w budynku, z którego mieli przejść ulicą do studia, gdzie ich wystąpienia miały być nagrywane na wideo. Na ulicy, którą musieli przemierzyć, leżał ucharakteryzowany na rannego aktor i błagał o pomoc. 80% kleryków minęło go, nie zwracając na niego uwagi. Choć wcześniej analizowali przypowieść, a nawet tworzyli na jej temat płomienne kazania, potrafili przejść obojętnie obok rannego człowieka...

No właśnie, to istotnie realne niebezpieczeństwo pozostania na płaszczyźnie wzniosłej teorii i słowa, w przyzwoitym oddaleniu od rzeczywistego problemu konkretnego człowieka. Dlatego lepiej w pokorze przystanąć obok owego uczonego w Prawie i raz jeszcze rozpoznać, kto jest bliźnim według nauczania i życia Nauczyciela z Nazaretu. I dobrze byłoby dosłownie przemierzyć tę drogę z Jerozolimy do Jerycha, ale mierzoną nie tyle odległością 25 km kamienistej pustyni, co doświadczeniem duchowym na drodze wiary. Niech to będzie podróż w głąb, dla lepszego zrozumienia, kim jest Bóg, który pierwszy wyruszył w drogę, i kim ma być człowiek, aby nie tylko pojął słowo „bliźni", ale prawdziwie stał się bliźnim dla wszystkich ludzi.

Na tej duchowej ścieżce pewnie nieraz przyjdzie stanąć w całej prawdzie doświadczeń i uczuć, które ukażą zdolność do zajęcia postawy kapłana i lewity tłumaczących się koniecznością zachowania rytualnej czystości, aby godnie sprawować kult Boga jedynego (nie mogli dotknąć ciała człowieka na wpół żywego z obawy, że uczyni ich to nieczystymi). Jednakże trzeba ufać, że objawi się też błogosławiona tęsknota za takim poruszeniem serca, które prowadzi do konkretnego czynu dobra i miłosierdzia...

Tak, na swojej drodze z Jerozolimy do Jerycha już niejednokrotnie byłem przynaglony do podjęcia decyzji, odpowiedzi na pytanie: kto jest moim bliźnim? Ilekroć wybierałem egoistyczne zamknięcie w sobie, towarzyszyło mi niespokojne odczucie jakieś pierwotnej niewierności Bogu, który bardziej miłości pragnie niż krwawej ofiary (por. Oz 6,6), który w Chrystusie pokazał że nie wolno żadnego człowieka uważać za skażonego lub nieczystego (Dz 10,28). l wiem, że to zawsze było smutne zwycięstwo małostkowości i głupoty „uniemożliwiającej" Bogu bycie wśród nas, a w efekcie odejście w samotność bez Boga i bez człowieka, gdzie pobożność jest tylko tanim zabiegiem dla chwilowego dobrego samopoczucia. Natomiast, gdy silniejsza okazywała się owa tęsknota, czułem, że przekraczam progi ufności i dobra, a ciałem - realnym wydarzeniem - staje się słowo miłosierdzie. Miłosierdzie, które ma moc na nowo definiować relacje ludzkie i powoduje, że zmienia się tożsamość człowieka rodzącego się na nowo w miłosiernej miłości Boga. Ta nowość charakteryzuje się priorytetem człowieczeństwa przed akcentowaniem rasy, narodowości czy koloru skóry; priorytetem drogi wiary przed przeciwstawianiem doświadczenia judaizmu, chrześcijaństwa czy islamu; priorytetem tożsamości chrześcijańskiej przed tożsamością wyznaniową: prawosławną, katolicką czy protestancką; priorytetem miłości, nawrócenia i przebaczenia przed polityczną poprawnością... Tak jak w przypowieści, gdzie zaatakowany przez zbójców jest po prostu „pewnym człowiekiem", a ów Samarytanin staje się „tym, który okazał miłosierdzie". W ten sposób rzeczywiście każdy z nas może stać się obdarowującym albo obdarowywanym, ale szczególnie ważne jest to, że miłosierdzie rozszerza naszą wyobraźnię i uzdalnia do nazywania bliźnim każdego człowieka. I wtedy zawsze, gdy stajemy wobec drugiego, to jesteśmy przy nim i dla niego, w imię Tego, który jest Miłością, i który prowadzi nas cierpliwie i łagodnie drogami miłości miłosiernej i łaskawej...

A oto Pan przechodził. Gwałtowna wichura rozwalająca góry i druzgocząca skały [szła] przed Panem: ale Pan nie był w wichurze. A po wichurze - trzęsienie ziemi: Pan nie był w trzęsieniu ziemi. Po trzęsieniu ziemi powstał ogień: Pan nie był w ogniu. A po tym ogniu - szmer łagodnego powiewu... (l Krl 19,11n). W łagodnym powiewie przychodzi do nas Pan, ewangeliczny Samarytanin, który pragnie uczyć nasze serca współczucia i miłosierdzia: postawy wrażliwości i otwarcia na drugiego, gotowości wyciągnięcia ręki i stawania się bezinteresownym darem. Chodzi tutaj otaką mądrość serca, w której jest wielka, twórcza siła Miłości, która w tym dotkniętym grzechem i słabością świecie - nie może objawiać się
inaczej niż jako miłosierdzie (Dives in misericordia, 13).

Takie przynaglenie kieruje dzisiaj do nas, zebranych w ekumenicznej wspólnocie Kościołów, Jezus Chrystus, który jest wśród nas, jak obiecał (por. Mt 18,20). Droga miłosierdzia jest prawdziwie ekumeniczną drogą. To na niej bardzo realnie, powszednio możemy eliminować te podziały wrogości, które są skazą naszego „niedochrześcijanienia" (W. Hrynie-
wicz). Albowiem: Któż może odmówić chrztu tym, którzy otrzymali Ducha
Świętego tak samo jak my? (Dz 10,47).

Ks. Jerzy Stranz – Poznań

Modlitwa powszechna (przyczynna) - zob. Część IV.

«« | « | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 | 19 | 20 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |