Ikony poradzieckiego człowieka

Życie duchowe 62/2010 Życie duchowe 62/2010

Nie od razu po nawróceniu zabrałem się do pisania ikon. Zaczęło się to dopiero, gdy zawaliło mi się życie. Nagle ciężko zachorowałem i trafiłem do szpitala na oddział intensywnej terapii. W czasie mojej choroby odeszła ode mnie żona i zostałem sam z trójką małych dzieci.

Jest Pan autorem pięknych ikon. Kiedy i jak odkrył Pan powołanie do pisania ikon?

Na takie pytanie zwykle pada odpowiedź, że to młodzieńczy ideał kultywowany przez całe życie. W moim przypadku tak nie było. To powołanie wkroczyło w moje życie w sposób niespodziewany i żywiołowy.

Urodziłem się w 1961 roku, a zatem moje dzieciństwo, dorastanie i młodość przypadły na ateistyczne czasy komunizmu. Byłem najzwyklejszym „człowiekiem radzieckim”. Po ukończeniu szkoły średniej wstąpiłem do Kijowskiego Instytutu Sztuk Plastycznych – obecnie Akademia Sztuk Pięknych. Byłem przeciętnym, niczym niewyróżniającym się studentem. Nigdy nie myślałem o Bogu, duszy, wieczności...

W latach studenckich często odwiedzałem rozmaite galerie sztuki. Kiedyś, spacerując po salach Moskiewskiego Muzeum Sztuk Plastycznych im. Aleksandra Puszkina, nie wiedzieć dlaczego zatrzymałem się przed jakąś ikoną. Nawet teraz nie pamiętam, co to była za ikona. Nagle spostrzegłem, że zaczęło się z niej wydobywać jakieś niezwykłe, złote światło, które stawało się coraz bardziej intensywne i nasycone. Zaczęło się błyskawicznie rozchodzić we wszystkich kierunkach. Miałem wrażenie, że wypełniło sobą całą przestrzeń wokół i biegło dalej, w nieskończoność... Zdałem sobie sprawę, że ta świetlista przestrzeń jest inteligentna. Wypełniły mnie też myśli, które chociaż były dla mnie całkowicie jasne, to jednak nie były moje. Bardzo trudno opisać to, czego doświadczyłem w tamtej chwili. Mogę tylko w wielkim uproszczeniu powiedzieć, że to, co się działo, widziałem wówczas „oczyma serca”. W tym świetle wszystko nagle stało się w zupełności zrozumiałe. „Zobaczyłem”, że Bóg jest, że istnieje dusza i wieczność. Stałem ciągle przed tamtą ikoną i naraz pojąłem, że nie jest to po prostu artystyczne wyobrażenie czegoś tam, ale objawienie Prawdy. Trwało to zaledwie ułamek sekundy i stało się momentem mojego nawrócenia.

Po tym wydarzeniu moje życie wewnętrzne radykalnie się zmieniło. Coś jakby się we mnie otworzyło i przebudziło. Zacząłem rozmyślać o sprawach ducha i poszukiwać Boga. Wkrótce przyjąłem chrzest w Kościele prawosławnym. Wówczas musiałem dokonać tego w tajemnicy, z zachowaniem wszelkich środków ostrożności, by nie dowiedział się o tym nikt na mojej uczelni – w tamtych czasach Instytut Sztuk Pięknych był oczywiście jedną z ideologicznych instytucji naukowych. Później oboje z żoną, również potajemnie, przyjęliśmy w prawosławnej cerkwi sakrament małżeństwa.

Nie od razu po nawróceniu zabrałem się do pisania ikon. Zaczęło się to dopiero, gdy zawaliło mi się życie. Nagle ciężko zachorowałem i trafiłem do szpitala na oddział intensywnej terapii. W czasie mojej choroby odeszła ode mnie żona i zostałem sam z trójką małych dzieci. I właśnie w tym okresie poczułem nieprzeparte pragnienie, by pisać ikony. Zacząłem tworzyć jedną ikonę po drugiej, ikonostas za ikonostasem. Moje ikony stały się znane, dostawałem coraz więcej zamówień. Pisałem tak wiele ikon, że przestałem nawet rejestrować i fotografować swoje dzieła. Już nie mogłem zajmować się niczym innym. W końcu zdałem sobie sprawę, że to moje powołanie, że ten wielki dar otrzymałem z wysoka. Nie przestaję za to dziękować Bogu!

Czym dla Pana jest ikona?

To bardzo złożona sprawa. Trudno mi odpowiedzieć na to pytanie własnymi słowami, dlatego posłużę się zdaniem ks. Zinona, bardzo zasłużonego propagatora i odnowiciela ikony na terytorium postsowieckim. Podkreślał on, że ikonę pisze się po to, aby się modlić. To zdanie bardzo mi się podoba. Ikona zespolona z modlitwą staje się wypełnieniem, uosobieniem modlitwy.

 

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |