29 misjonarzy zostało zabitych na świecie w kończącym się roku. W ich gronie jest aż dwóch Polaków. To najczarniejszy rok dla polskiego Kościoła misyjnego od 1991 r., kiedy w Peru zamordowani zostali pierwsi nasi misjonarze.
Watykańska agencja „Fides” informuje, że wśród zabitych było 18 kapłanów, stały diakon, dwóch braci zakonnych, dwie zakonnice oraz sześciu świeckich. Najbardziej niebezpiecznym dla ludzi Kościoła kontynentem okazała się Afryka, gdzie zginęło aż 15 misjonarzy, w tym 12 kapłanów, brat zakonny, siostra oraz osoba świecka. Także na kontynencie amerykańskim odnotowano dużą liczbę zabitych misjonarzy. W tym gronie było 6 księży, stały diakon, zakonnik i czterech świeckich. W Azji zginęła świecka wolontariusza, a w Europie zabito siostrę zakonną.
Raport wskazuje na coraz większą „globalizację przemocy”. W przeszłości przemoc wobec misjonarzy dotykała jednego kraju czy określonego obszaru geograficznego, a dziś zjawisko to wydaje się bardziej ogólne i rozpowszechnione. Misjonarze ponieśli śmierć w 10 krajach Afryki, w 8 krajach w Ameryce i po jednym w Azji i Europie. Szczególnym echem odbiła się śmierć 62-letniej siostry Antónii Pinho, brutalnie zamordowanej w Portugalii przez narkomana, któremu niosła pomoc. Należała ona do Zgromadzenia Służebnic Maryi Posługujących Chorym. Będąc pielęgniarką z wielkim oddaniem służyła chorym i potrzebującym, zarówno w szpitalu jak i w domach prywatnych.
W gronie zamordowanych kapłanów jest aż dwóch Polaków. W Portoryko ofiarą brutalnego morderstwa na tle rabunkowym padł w sierpniu 63-letni ks. Stanisław Szczepanik ze Zgromadzenia Księży Misjonarzy, a w Brazylii we wrześniu 71-letni ks. Kazimierz Wojno, pochodzący z diecezji łomżyńskiej misjonarz „fidei donum”.
Ks. Szczepanika parafianie wspominają jako oddanego ludziom kapłana, niestrudzonego spowiednika i kierownika duchowego, a także wielkiego promotora kultu Bożego Miłosierdzia. „Był człowiekiem niezwykle przyjacielskim, otwartym na ludzi, którym służył, ale i braci, z którymi dane mu było pracować” – mówi Radiu Watykańskiemu ks. Jarosław Lawrenz, którego zamordowany kapłan wprowadzał w realia pracy misyjnej w Zairze. Następnie w 2000 r. razem zakładali placówkę misyjną na Haiti.
"Ks. Stanisław przede wszystkim był otwartym człowiekiem, poszukującym zawsze najlepszego rozwiązania dla dobra drugiego. Był bardzo pracowity i bardzo od siebie wymagał. Zawsze chciał się dobrze przygotować do pełnionej funkcji. Pamiętam, jak kończył pracę w terenie i poproszono go, żeby poprowadził kierownictwo duchowe w seminarium w Kinszasie. Zwrócił się wówczas do przełożonych, by wysłali go na studia. I w Paryżu u jezuitów skończył duchowość. Z kolei gdy szedł do buszu uczył się lokalnego języka, by móc z się porozumiewać z ludźmi, którzy zostali mu powierzeni – wspominał w rozmowie z papieską rozgłośnią ks. Lawrenz. – Pamiętam, że gdy w 2000 roku razem wyjechaliśmy na Haiti, zajął się klerykami będącymi na początku formacji. Pierwszą rzeczą, od której zaczął przygotowywać tych ludzi do kapłaństwa i otwierać na sens i bogactwo powołania było Słowo Boże i liturgia. Dla niego Eucharystia była bardzo ważna i myślę, że ktokolwiek go z tego czasu pamięta, to będzie wskazywał na znaczenie kaplicy w jego życiu. Dla niego miejsce spotkania z Panem było bardzo ważne. Zawsze odwoływał się do łaski Pan. Mówił, że jeżeli Bóg nas tutaj wysłał i jeżeli Bóg chciał byśmy tu byli, to On nam pomoże".
Ks. Wojno pracował w Brazylii prawie 40 lat, przez ostatnie ćwierć wieku jako proboszcz parafii Matki Bożej od Zdrowia w stolicy kraju – Brasilii. Zapamiętany zostanie jako człowiek pokoju i miłosierdzia, będący zawsze przy boku potrzebujących. Zginął w okrutny sposób. Napastnicy związali go drutem i udusili, miał też ślady pobicia.
"«Sposób w jaki został zamordowany pokazuje, jak okrutna to była zbrodnia. Nie było najmniejszej potrzeby, aby dopuszczać się aż takiego barbarzyństwa. Jeżeli złodzieje chcieli dokonać kradzieży, wystarczyło zamknąć go w łazience. Nie było potrzeby dokonywania zabójstwa» – podkreślił Laércio Rossetto szef policji z Dystryktu Federalnego. Według funkcjonariuszy przyczyną śmierci księdza Kazimierza było uduszenie. «Wierni są przerażeni tragiczną śmiercią swojego proboszcza. Był kapłanem kochanym. Wszyscy dobrze znaliśmy ks. Kazimierza, bo posługiwał w parafii ponad 25 lat i zawsze pomagał osobom, które zwracały się do niego w potrzebie» – podkreślił ks. João Firmino, proboszcz katedry. Ibaneis Rocha, gubernator Dystryktu Federalnego, zarządził trzydniową oficjalną żałobę z powodu zabójstwa polskiego kapłana. «Zabójstwo księdza Kazimierza, człowieka pokoju, kochanego i podziwianego przez wszystkich, nie tylko jest dla nas szokiem, ale też zachęca nas do refleksji nad poczuciem niepewności, które nas dotyka. Odsłania bowiem trudną sytuację, którą z determinacją musimy przezwyciężyć» – napisał w oficjalnej nocie wspomniany polityk."
Pierwsi polscy misjonarze zostali zamordowani w Peru w 1991 r. Są to dwaj franciszkanie, dziś już błogosławieni, ojcowie Michał Tomaszek i Zbigniew Strzałkowski. Wraz z nimi zamordowanych zostało w sumie 11 polskich misjonarzy. W tym gronie jest 8 księży, kleryk, siostra zakonna i świecka wolontariuszka, Helena Kmieć.
Rosną m.in ograniczenia w zakresie deklaracji chrześcijańskiego światopoglądu w życiu publicznym.
"Zabili ich na różne sposoby. Są wszystkie dowody na to, jak ich torturowali."