Tysiące osób wzięło udział 15 sierpnia w nabożeństwie zorganizowanym przez Kościół Protestancki Bataku (HKBP) na placu Monas w Dżakarcie, przed rezydencją prezydenta Indonezji. Celem było wyrażenie sprzeciwu wobec obojętności rządu w obliczu ciągłych prześladowań chrześcijan przez ekstremistów islamskich.
Od wielu lat wspólnota HKBP w Bekasi na przedmieściach stolicy jest przedmiotem ataków radykalnych muzułmanów, którzy przeszkadzają chrześcijanom w ich obrzędach. Miesiąc temu sytuacja jeszcze bardziej się pogorszyła, gdy władze Bekasi zamknęły pomieszczenie, w którym zbierali się na modlitwach protestanci, pozwoliły im jednak gromadzić się pod gołym niebem. 9 sierpnia tłum ok. 800 muzułmanów przerwał nabożeństwo, bijąc i raniąc wielu jego uczestników.
W odpowiedzi na te ataki tysiące członków HKBP, wspieranych przez działaczy Forum Solidarności i Zgody Międzywyznaniowej (FSKUB) i kilku innych ugrupowań, wzięły udział w nabożeństwie na placu Monas, aby zaprotestować przeciw bierności rządu w obecnej sytuacji i na rzecz wolności religijnej.
„Mamy moralny obowiązek zamanifestowania naszych przekonań w najbardziej strategicznym miejscu stolicy, czyli przed Pałacem Państwa” – powiedziała włoskiej agencji misyjnej Asia News pastorka Luspida Simanjutak ze wspólnoty tego Kościoła, główna organizatorka demonstracji. Podkreśliła, że prezydent kraju Susilo Bambang Yudhoyono „powinien się przebudzić i zobaczyć, co się dzieje, gdy ekstremiści łamią prawo do wyznawania własnej wiary z powodu braku reakcji państwa”.
W ub. tygodniu prezydent poprosił ministra do spraw prawnych, politycznych i bezpieczeństwa Djoko Suyanto, aby porozmawiał z ekstremistami muzułmańskimi, przede wszystkim z Frontem Obrońców Islamu, w celu zaprzestania prześladowań.
Po wystąpieniu głowy państwa również burmistrz Bekasi – Mochtar Muhammad zaczął działać. 13 bm. spotkał się z chrześcijanami z HKBP i różnymi skrajnymi organizacjami islamskimi. Zaproponował nawet protestantom nowe miejsce, gdzie mogliby odprawiać swe nabożeństwa w Bekasi, ci jednak odrzucili to i uważają, że są to tylko „słowa”.
Rosną m.in ograniczenia w zakresie deklaracji chrześcijańskiego światopoglądu w życiu publicznym.
"Zabili ich na różne sposoby. Są wszystkie dowody na to, jak ich torturowali."