Baliwat wystawiony

ks. Tomasz Gierasimczyk/gn Strój domowy joannity

Joannici narodzili się w Jerozolimie, ale swe ślady zostawili także u nas. Dziś te ślady zachwycają albo, niestety straszą.

– Paradoksalnie Słońsk przetrwał Armię Czerwoną w stanie nienaruszonym, bo walki toczyły się o Kostrzyn – mówi An­drzej Kirmiel, dyrektor Muzeum w Międzyrzeczu. – Ale zakusy wo­bec pozostałości po joannitach były już zaraz po wojnie. Rada Miejska Słońska w 1947 roku postulowała rozebranie pałacu, bo kojarzył się z pruskim Drang nach Osten. Było wiele niezrozumienia, jeżeli chodzi o rolę zakonu w tamtych czasach. No a potem, jesienią 1975 roku, zamek spłonął. Jest tajemnicą poliszynela, że został podpalony, aby ukryć pewne matactwa związane z niedoborami w urządzonym tam magazynie. Nie chciano go ratować, jako obiekt narodowościowo obcy. A szkoda, bo to był zabytek klasy zero. Jeden z nielicznych przykładów baroku niderlandzkiego w tej części Europy - dodaje. Dziś w historycznym sercu Słońska stoją śmiercionośne ruiny. Może zatem lepiej je rozburzyć. - Nikt pewnie takiej decyzji nie będzie chciał podjąć, ale te mury prędzej czy później się zawalą. Owszem, można by było je odbudo­wać, ale to są potworne pieniądze, których nie mamy - mówi An­drzej Kirmiel.

Stojącą nieopodal świątynię spotkał lepszy los. Dziś jest to kościół parafii pw. MB Częstochow­skiej. Od 1990 roku joannici z Niemiec po­magają go odnawiać i organizują tu roz­maite spotkania oraz ekumeniczne nabożeństwa. - Dbamy tak o własną historię i wspólne dziedzic­two z Polakami - mówił Wilhelm Graf von Schwerin, delegat wielkiego komtura zakonu dwa lata temu na uroczystościach związanych z 500. rocznicą poświę­cenia kościoła.

W międzyrzeckim muzeum zobaczyć można zdjęcia imponującego sklepienia tej świą­tyni oraz gipsowe odlewy znajdują­cych się w nim zworników kamiennych. Ale najcenniejszymi eksponatami są tablice herbowe joannitów z XVII–XIX w. Przed 1945 r. było ich w słońskim kościele i zamku około 1300. Po wojnie zbiór trafił do War­szawy. – W 1988 roku ówczesny minister kultury prof. Kraw­czuk, za zgodą zresz­tą innego znanego naukowca, mediewisty prof. Gieysztora, sprzedał te tablice na Zachód za śmiesz­ną sumę 35 tysięcy dolarów. Pieniądze poszły na naprawę klimatyzacji w Zamku Królewskim w Warszawie – mówi Andrzej Kirmiel.

– Ten zbiór znajduje się dziś w Szwecji. W Polsce zostały tylko destrukty, czyli egzempla­rze niezdatne do ekspozycji. Parę lat później w innych realiach poli­tycznych Władysław Chrostowski, ówczesny konserwator zabytków z Gorzowa, wysupłał pieniądze, by to, co zostało, zrekonstruować. Dzie­więć tablic jest w naszym depozycie, dwie u konserwatorów w Toruniu, a jeszcze dwie są w domu joannitów w Sulęcinie – dodaje dyrektor mu­zeum, zapowiadając, że gdy tylko kościół w Słońsku zostanie całkowi­cie wyremontowany i znajdą się tam systemy alarmowe, tablice wrócą do kościoła.

Sesja o joannitach

Wystawę o joannitach można oglądać w muzeum w międzyrzeczu do końca roku. Natomiast 3 września odbędzie się tu sesja popularnonaukowa na temat obecności joannitów na ziemi lubuskiej i projektów turystycznych z nimi związanych. Początek: godz. 10.00.

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Reklama