Chrześcijaństwo może być korzystne dla społeczeństwa Bhutanu – powiedział premier Jigmi Yoser Thinley. Szef rządu odniósł się do sytuacji wyznawców Chrystusa w tym leżącym na pograniczu Chin i Indii himalajskiego kraju.
Premier Thinley udzielił wywiadu portalowi Compass, który specjalizuje się w dokumentowaniu prześladowań chrześcijan na świecie. Bhutański polityk przyznał, że czytał Biblię już w młodości, a nawet uczęszczał na niedzielną i codzienną Mszę w dzieciństwie, choć jest buddystą. W jego przekonaniu kodeks karny królestwa Bhutanu powinien zawierać zakaz konwersji mieszkańców kraju. Zdaniem premiera prawo to ma powstrzymać działalność tych wspólnot religijnych, które albo wykorzystują biedę Bhutańczyków, albo przemocą zdobywają nowych wyznawców. Takie oszukańcze konwersje są bowiem przyczyną rozruchów społecznych. Szef rządu podkreślił natomiast dobroczynną rolę chrześcijaństwa w różnorodności kulturowej Bhutanu. Zaznaczył, że z wyznawcami Chrystusa nie ma trudności, ale nie brak ich w odniesieniu do innych religii nie szanujących odrębności i dziedzictwa kulturowego jego kraju.
Przedstawiciele wspólnot chrześcijańskich w Bhutanie, reagując na słowa premiera Thinleya oświadczyli, że nieznane są im przypadki oszukańczych czy przymusowych konwersji. Ich zdaniem medialne doniesienia o tym nie mają pokrycia w faktach, a wywołują negatywne nastawienie władz do wyznawców Chrystusa. Nie wiadomo jeszcze, kiedy rząd zdecyduje się na uznanie osobowości prawnej chrześcijan. Kościół w Bhutanie co prawda nie musi działać już w podziemiu, ale nadal nie jest to działalność legalna, a jedynie tolerowana przez administrację. Konstytucja królestwa Bhutanu dała chrześcijanom wolność wyznania zaledwie trzy lata temu.
Rosną m.in ograniczenia w zakresie deklaracji chrześcijańskiego światopoglądu w życiu publicznym.
"Zabili ich na różne sposoby. Są wszystkie dowody na to, jak ich torturowali."