W sumie 222 katolickich osób duchownych musiało opuścić Nikaraguę od 2018 roku.
Zabity był byłym wieloletnim rzecznikiem prasowym Konferencji Episkopatu RPA.
W tym roku Wielkanoc wypada u nich pięć tygodni później, niż u katolików.
Jednym z tego powodów są postępowe reformy wprowadzane w tej wspólnocie kościelnej.
Zresztą w Buddyzmie są pierwiastki dobra... itd. patrz Asyż.
Sam zastanawiam się nad przejściem na Buddyzm. Na kazaniu słyszałem, że w każdej religii można się zbawić.
o. Paweł Gużyński w "TVN Synkretyzm", bardzo zachwalał buddyzm w swoim programie.
Trzeba się zdecydować, albo ten buddyzm jest bee, albo cacy.
Odpowiem pytaniem (jako samozwańczy orędownik Vaticanum II): czy jest możliwy szacunek bez relatywizmu?
Buddyzm ma w sobie coś z prawdy - na ile ma, na tyle jest cacy. Na ile nie ma, na tyle jest bee:D. Buddyści mogą się zbawić, jeśli nigdy świadomie nie odrzucili Boga (na przykład nie spotykając nigdy misjonarzy albo spotykając wynaturzonych). Natomiast fakt faktem, że buddyzm jest religią ateistyczną (chyba że pustkę uznamy za absolut, to panteistyczną) i dlatego konwersja nań stwarza ogromne zagrożenie dla zbawienia chrześcijanina, tak to nazwijmy eufemistycznie. Taka jest, jak sądzę, prawdziwa nauka Soboru (opieram się na tekstach oryginalnych w polskim tłumaczeniu, które mam z wydawnictwa PAX).
Dobrze prawdziwie katolicką postawę wyrażał bł. Jan Paweł II, z jednej strony doceniając religie wschodu, z drugiej przestrzegając przed ateizmem buddyzmu czy nazywając go "religią negacji", z powodu czego nota bene zezłościł się nań obecny Dalaj-Lama.
By the by: gdzie konkretnie (znów bez złosliwości pytam) o. Gużyński zachwalał buddyzm? Śledziłem jego kazania dosyć rzetelnie - ni pamintom tego.
Joga to efekt wyprowadzania myślenia ku istotom innym niż Bóg. Człowiek jest nakierowany na "uzdrowienie" siebie samego poprzez ćwiczenia ciała i myśli. Sam ma się przemienić bo według myśli twórcy jogi człowiek sam decyduje o sobie. Dotąd ćwiczy aż zaczyna odczuwać wpływ "niewidzialnej" ręki, która nim steruje. Ćwiczący jogę jest przekonany, że to właśnie jego mózg zaczyna nim sterować. Poddaje się woli tego, który nim steruje. Jeśli ćwiczący jogę jest niewierzący to Bóg go nie chroni i nieświadomie zaczyna wykonywać polecenia diabła, bo o nim tu mowa. Sprawa jogi to odchodzenie nieświadomie od Boga. Problem dotyczy duchowego rozwoju lub duchowej nicości człowieka. Na forum nie jest to możliwe, by przedstawić argumenty uzasadniające - wpływu szatana na zmysł człowieka. I na tym zakończę, ale osobę, która komentarze ocenia negatywnie mimo braku wiedzy na ten temat - zapraszam do dyskusji.