Rozłam nie jest dobrym wyjściem. Zgoda na grzech podobnie. Co zrobić, gdy własny Kościół zdaje się ignorować podstawowe wskazania Ewangelii? To jak wybór między dżumą a cholerą. Współczuję tym, którzy muszą w takich sytuacjach wybierać.
Nie tak dawno prymas anglikańskiej prowincji „Cono Sur” z Ameryki Południowej, abp Gregorio J. Venables stwierdził, że tylko cud może uratować jedność światowej Wspólnoty Anglikańskiej. Podczas konferencji Lambeth do formalnej schizmy nie doszło. Czyżby rzeczywiście stał się cud?
Co właściwie stoi dziś na przeszkodzie, by przywrócić pełną jedność między Kościołami katolickim i prawosławnym? Obserwując to, co stało się w ostatnich dniach w Rzymie można by pomyśleć, że pozostały już tylko drobiazgi.
„Duch wieje kędy chce”. Patrząc na ostatnie wydarzenia w relacjach katolicko-prawosławnych trudno oprzeć się wrażeniu, że bywa tak częściej niż można by się spodziewać.
Nad katolicko-prawosławnym dialogiem teologicznym pojawiły się kolejne czarne chmury. Patriarchat Moskiewski ostatecznie odrzucił ustalenia prawosławno-katolickiej Teologicznej Komisji Mieszanej zawarte jesienią ub. roku na spotkaniu w Rawennie.
W relacjach katolicko prawosławnych jak w pogodzie: było trochę słońca, teraz przyszedł czas na małą burzę. Spowodowało ją żądanie metropolity smoleńskiego i kaliningradzkiego Cyryla, by Kościół katolicki „zdegradował” swoje diecezje na terenie Rosji do rangi administratur apostolskich.
W zamieszaniu powstałym wokół osoby arcybiskupa Wielgusa łatwo nie zauważyć innych, ciekawych informacji. A czasem warto.
Ormianie znieważyli prawosławnych. Patriarchat Moskiewski przeciwko patriarchatowi Konstantynopola. Na Ukrainie powstałe wskutek historycznych zawirowań trzy Kościoły prawosławne poszukują dróg ku jedności. To doniesienia z ostatniego czasu.