Pochodzą z Niemiec, Polski i Ukrainy. Są wśród nich grekokatolicy, protestanci i rzymscy katolicy. Studiują, pracują i modlą się wspólnie, a patronuje im św. Jadwiga Śląska.
Chrześcijańska rodzina
– Na początku studiów mieszkałam w zwykłym, niemieckim akademiku, ale już po pierwszym semestrze się przeprowadziłam – wspomina Anna. – Życie tam było bardzo anonimowe i nikt nie zwracał uwagi na innych. Nie to co tutaj, gdzie jesteśmy rodziną – dodaje. Podobnie myślą i inni. – Tu mieszkają ludzie, którzy pielęgnują religijne wartości. Wspólnie przeżywamy święta, wspólnie się modlimy. Ten dom dla mnie to szkoła życia – dzieli się Hania. – Piękne w ekumenizmie jest to, że w różnych językach mówimy o tym samym. Ciekawie jest poznać inną perspektywę. Razem sięgamy po Pismo św. i rozmawiamy o tym, jak zastosować je w swoim życiu – mówi Julia Winiarska z Choszczna k. Szczecina, studentka europeistyki.
Wśród mieszkańców jest również Niemiec, Matias Pieper, wyznania ewangelickiego. – Gdy przyjechałem do Frankfurtu szukałem innych chrześcijan. Chciałem mieć z nimi kontakt. Poszedłem więc na nabożeństwo do Kościoła Pokoju na rozpoczęcie semestru. Rozmawiałem wtedy z Julią – uśmiecha się. – Dowiedziałem się o tym domu i bardzo szybko się tu wprowadziłem. Bardzo mi się podoba panujący tu klimat i nawet uczę się polskiego. Rozmawianie nie idzie mi za dobrze, lepiej czytanie – mówi student historii.
Jak to w normalnym domu bywa, tak i tu jest podział obowiązków. Anna, jako odpowiedzialna za całość, dba o kontakt ze Stowarzyszeniem ÖSAF, odpowiada za umowy i rachunki. Hania troszczy się o pokój gościnny, Matias dba o ogród, a Michał o kwiaty w całym domu. – Robimy też wspólne zakupy podstawowych produktów spożywczych, jak mąka, cukier, makaron oraz środków czystości, proszków do prania, itp. Zrzucamy się na te zakupy – wyjaśnia Ukrainka. – Istotę domu oddają zdania, które mamy wypisane na ścianach „razem pracować”, „razem świętować” i „razem się modlić” – wskazuje Michał Żytyniec. – Żyjemy tu jak w dużej rodzinie i o tym miejscu mówimy „dom”, a nie „akademik” – dodaje Ania Fabisch.
Studenckie zabawy
Pomimo widocznego chrześcijańskiego charakteru Domu Studenckiego św. Jadwigi, żyją w nim zwyczajni młodzi ludzie. Dlatego też obok „poważnych” ekumenicznych spotkań i modlitw, jest czas i na dobrą zabawę. – Wieczorki i imprezy uważam za najważniejszą rzecz w tym domu – śmieje się Michał. – Wtedy dużo rozmawiamy, poznajemy siebie, swoje narodowe tradycje, poglądy. Wtedy zżywamy się najbardziej – przekonuje.
Różnorodność języków nie jest żadną przeszkodą. – Jest u nas Luba, Ukrainka, która do Polaków mówi po ukraińsku, a oni do niej po polsku i świetnie się rozumieją – śmieje się Hania. Obecnie mieszkańcy są tylko z trzech krajów: Niemiec, Polski i Ukrainy, ale w przeszłości były też osoby m.in. z Bułgarii, Serbii, Wietnamu czy Francji. – Rozmawiamy w różnych językach, ale są słowa, najczęściej niemieckie, które rozumiemy wszyscy i nie trzeba ich tłumaczyć. Z porozumiewaniem się dajemy radę – dołącza się do wspólnej opinii Julia.
Otwartość domu sprawia, że również gości jest w nim sporo. – Ostatnio był m.in. biskup ewangelicki z Berlina, Markus Dröge, gościliśmy też chór z Ukrainy. Przychodzą nasi przyjaciele i rodzina – opowiada Anna. – A raz nawet kiedyś przenocowali u nas ludzie, których przypadkowo spotkałem w pociągu – wtrąca Michał. Goście widzą krzyż na ścianie, słyszą rozmowy (i niekiedy biorą w nich udział) o wierze, Bogu i wartościach chrześcijańskich, przypatrują się modlącej się młodzieży. Z drugiej strony zapraszani są przez te same osoby, często swoich rówieśników, na huczne studenckie zabawy… – Czasami można później usłyszeć, że „ci wierzący to jednak normalni ludzie, z którymi też można wypić piwo, pogadać i pobawić się” – śmieje się Michał.
Ostatnią obchodzoną w domu uroczystością było Boże Narodzenie. – Każda z narodowości przygotowała tradycyjne swoje potrawy. Śpiewaliśmy kolędy w różnych językach, opowiadaliśmy o zwyczajach… – opowiada Hania. – Każdego roku staramy się, aby było coś innego. Tym razem zrobiliśmy jak w Polsce z łamaniem się opłatkiem. Ale rok temu było według tradycji serbskiej, gdy łamaliśmy się chlebem. Wtedy były również jasełka – wtrąca Julia.
– Każdy mieszkaniec daje coś z siebie. To uczy otwartości i prowadzi do jedności – mówi z powagą Michał. Wtóruje mu Julia: – Nie jesteśmy tu anonimowi, a bliskość, w której żyjemy, powoduje, że poznając innych, lepiej poznajemy sami siebie.
Rosną m.in ograniczenia w zakresie deklaracji chrześcijańskiego światopoglądu w życiu publicznym.
"Zabili ich na różne sposoby. Są wszystkie dowody na to, jak ich torturowali."