Konflikt nie-religijny

Wydarzenia związane z rebelią Seleka przedstawiane są ostatnio w prasie jako konflikt religijny między muzułmanami a chrześcijanami. Skąd się to bierze i czy taka interpretacja odpowiada rzeczywistości? O źródłach i przyczynach konfliktu w Republice Środkowej Afryki pisze polski misjonarz.

Zawiązała się innego rodzaju koalicja, zwana antibalaka, zwalczająca selekę i sprzeciwiająca się jej nadużyciom. Włączyli się w nią młodzi mieszkańcy wiosek i miast (chłopcy, kobiety, dzieci), byli żołnierze Armii Srodkowoafrykańskiej, którzy 24 marca uciekali w popłochu przed rebeliantami Seleka i członkowie organizacji samoobronnych utworzonych do walki ze złodziejami na drogach (zaragina). Antibalakas uzbrojeni są w dubeltówki domowej produkcji, maczety i karabiny maszynowe przyniesione przez byłych żołnierzy lub - jak się uważa - dostarczane przez byłego prezydenta, który nie może przetrawić marcowego przewrotu. Ponadto opasują się różnego rodzaju amuletami (grigri), które maja ich bronić przed kulami nieprzyjaciela zmieniając ich bieg, dają się szczepić lub zażywają „yoro”- specjalnie przygotowany napój mający uczynić ich niewidzialnymi dla wroga. Trudno podać dokładną liczbę antibalaka. Są obecni w okolicach większych miast, pozostając jednak w buszu. Pojawiają się tam, gdzie dokonują się nadużycia ze strony Seleka. Napadają na nich w mieście lub na drodze przygotowując zasadzki. Za każdym razem ginie paru żołnierzy Seleka, tyle samo antibalaka. Piekło natomiast przeżywają mieszkańcy pobliskich miejscowości, którym w odwecie Seleka pali domy, rabuje, zabija niewinnych.

Po jakimś czasie antibalaka znowu się podnosi, znowu atakuje. Udaje się im zabić paru selekowców lub niewinnych muzułmanów, zrabować krowy muzułmańskim plemionom M’bororo. Seleka zaś, uzbrojona po żeby znowu niszczyć, pali, rabuje, zabija… i tak w kółko. Nienawiść rodzi nienawiść; przemoc rodzi przemoc. Ani jedni ani drudzy nie przejmują się Chrystusowym: „Schowaj miecz do pochwy, kto bowiem mieczem wojuje od miecza ginie” albo Pawłowym „Nie daj się zwyciężyć złu lecz zło dobrem zwyciężaj” (Rz 12,21). Czyli: daleko im do chrześcijaństwa.

„Chrześcijanie przeciwko muzułmanom i odwrotnie”

Takie stwierdzenia i komentarze do powyższych wydarzeń można usłyszeć przez radio, w telewizji, przeczytać w gazetach i na stronach internetowych. Dla dziennikarzy wszystko jest proste: Seleka to muzułmanie, zaś antibalaka chrześcijanie. Jedni biją drugich. Dwie religie zwalczają się nawzajem. Przeciwstawia się też dwóch prezydentów: obecny prezydent Djotodja jest muzułmaninem, były zaś prezydent Bozize obalony w marcu i pragnący powrócić na tron jest chrześcijaninem (nie jest jednak ani protestantem ani katolikiem, założył własną sektę „Niebieskie Jeruzalem”- Jérusalem Céleste).

Czy tak jest naprawdę, czy chrześcijanie rzeczywiście są przeciwnikami muzułmanów, a muzułmanie chrześcijan? Czy w sytuacji, gdy pewna grupa ludzi - nie muzułmanie - sięga po broń, by bronić życia, dóbr i podstawowych praw człowieka łamanych przez najemników ze Sudanu i z Czadu można mówić o konflikcie religijnym? Czy - gdy grupa niezdyscyplinowanych młodych ludzi niszczy meczet i targa na drobne kawałki stronice Koranu, gdy atakują bezbronnych muzułmanów mszcząc śmierć swoich bliskich zabitych niewinnie przez muzułmańską selekę, gdy czynią to wbrew Ewangelii i apelom biskupów, księży oraz osób świeckich zaangażowanych w dzieło przywracania pokoju i pojednania, czy w takiej sytuacji słuszne są deklaracje rozgłaszane na cały świat, ze w RCA chrześcijanie (czyli wszyscy wierzący w Chrystusa) walczą z muzułmanami, a muzułmanie z chrześcijanami? Czy rzeczywiście jest to konflikt miedzy dwoma religiami?

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Reklama