W pierwszym chrześcijańskim kraju

Pod hasłem „Wizyta w pierwszym kraju chrześcijańskim” Franciszek w dniach 24-26 czerwca złoży wizytę duszpasterską w Armenii.

W cieniu wojny

Od ponad 30 lat między Armenią a Azerbejdżanem toczy się konflikt o Karabach Górski. Po rozpadzie Związku Sowieckiego i odzyskaniu niepodległości przez oba kraje konflikt o ten region przerodził się w otwartą wojnę między nimi. Najbardziej zaciekłe walki toczyły się w latach 1992-94, pociągając za sobą śmierć ok. 30 tysięcy osób. W wyniku wojny Ormianie, wspierani wówczas przez Rosję i po obraniu przez niepodległy Azerbejdżan kursu na Zachód i zbliżeniu z Turcją, opanowali całe terytorium Karabachu i część rejonów Azerbejdżanu.

Od tamtego czasu stale dochodzi do zbrojnych incydentów. Ostatnio walki wybuchły na początku kwietnia br. Zginęło kilkudziesięciu żołnierzy obu armii i prawdopodobnie kilku cywilów. Walki trwały krótko i zakończyły się nieoczekiwanymi deklaracjami stron o zawieszeniu broni. Jednocześnie wznowiono rozmowy pokojowe. Prefekt Kongregacji Kościołów Wschodnich kard. Leonardo Sandri wyraził niedawno nadzieję, że przy pomocy społeczności międzynarodowej uda się znaleźć sprawiedliwe i trwałe rozwiązanie konfliktu, który może mieć bardzo poważne następstwa dla obu narodów, a szczególnie dla Armenii.

Sytuacja polityczno-społeczna

Armenia przeżywa od lat ogromne trudności polityczne i gospodarcze. Ponad 70-letnie rządy komunistyczne nie tylko spustoszyły naród duchowo, ale doprowadziły go też do zapaści ekonomicznej, a skutki tego odczuwa się do dzisiaj. Większość społeczeństwa żyje w ubóstwie, pozbawiona opieki zdrowotnej. Według najnowszych danych poniżej granicy ubóstwa żyje ok. 30-40 proc. ludności. Ciągle jeszcze widoczne są skutki strasznego trzęsienia ziemi, które w grudniu 1988 nawiedziło północną Armenię. Ludzie koczują w blaszanych barakach, bez kanalizacji, wody i ogrzewania. Młodzi z braku nadziei na poprawę losu popadają w alkoholizm i narkomanię.

Ciężka sytuacja ekonomiczna rodzi protesty społeczne. Ostatnio doszło do nich w czerwcu ub.r. i wbrew intencjom samych demonstrantów zyskały one miano „ormiańskiego Majdanu”. Protestujący żądali wycofania się przez władze z zaplanowanej podwyżki cen energii elektrycznej. Protesty pokazały głęboki kryzys państwa: bezrobocie, niskie płace, inflacja, a w ostatnim czasie także spadek transferów od Ormian pracujących za granicą, głównie w Rosji oraz korupcja. Taka sytuacja powoduje, że coraz więcej ludzi emigruje. Na stałe kraj zamieszkuje prawdopodobnie ok. 2-2,5 mln osób, podczas gdy w 1991 kraj liczył 3,6 mln. Źródłem problemów jest przede wszystkim niewydolność wewnętrzna państwa, opartego na oligarchicznym systemie polityczno-gospodarczym. W gospodarce przeważają monopole a w polityce oligarchiczne klany. Stąd zarówno rządzący, jak i opozycja nie są w stanie wypracować program reform. Obecnie Republikańska Partia Armenii, która pod rządami prezydenta Serża Sargsjana od 2008 zmonopolizowała władzę, jest przykładem takiego oligarchiczno-urzędniczego establishmentu kontrolującego polityczno-gospodarcze życie kraju.

Pogłębiający się kryzys wewnętrzny wiąże się też z sytuacją geopolityczną, w jakiej znajduje się Armenia: zamkniętymi granicami, izolacją międzynarodową, całkowitym uzależnieniem od Rosji, uwikłaniem w konflikt karabaski. I to też w wielkim stopniu blokuje możliwość zreformowania systemu polityczno-ekonomicznego Armenii.

Na tym tle jedynymi instytucjami, które w widoczny sposób starają się pomóc mieszkańcom, są OKA i Kościół katolicki, głównie przez Caritas Armenii. Organizując wyżywienie, edukację, wakacje dla dzieci najuboższych, domy dziecka, sierocińce, szpitale, przychodnie, leczenie w domach, pomoc dla chorych i niepełnosprawnych, zastępuje w pracy charytatywnej państwo. Pieniądze i środki na pomoc dla potrzebujących Caritas zbiera przede wszystkim w Europie, głównie w Niemczech, we Francji, w Hiszpanii, Austrii, ale także w Libanie i w innych krajach. Obok Caritas istnieje związana z OKA Fundacja Wszechormiańska zasilana przez diasporę.

Oczekiwania

„Jest to historyczna wizyta dla nas, Ormian, o wielu aspektach: religijnym, ekumenicznym i politycznym. Oczekujemy po niej wielu owoców. Dobrze wiemy, że Franciszek ma charyzmat zbliżania. Ludzie, którzy go spotykają, dobrze się z nim czują. Naszemu ludowi, który tak wiele wycierpiał w przeszłości za swą wiarę, za swe przywiązanie do Kościoła katolickiego, wizyta Ojca Świętego da powiew nadziei, powiew miłości. To ojciec, który odwiedzi swe dzieci" – powiedział w Radiu Watykańskim rektor Papieskiego Kolegium Ormiańskiego w Rzymie, ks. Nareg Naamo.

Mikayel Minasyan, ambasador Armenii przy Stolicy Apostolskiej, zwraca uwagę, że wszyscy Ormianie, niezależnie od tego, gdzie obecnie mieszkają, cieszą się ogromnie z przyjazdu papieża. "Przyjeżdża on na zaproszenie ormiańskich patriarchów i prezydenta, czyli całego narodu, który pragnie wyrazić mu swój szacunek, a także wdzięczność za bliskość, jaką zawsze okazywał Ormianom, i to już jako arcybiskup Buenos Aires” – mówi papieskiej rozgłośni ambasador Minasyan i przypomniał, że jego kraj świętuje w tym roku 25 lat niepodległości.

Abp Minassian zaznacza, że oczekiwania w związku z zapowiedzianą wizytą są ogromne. "Ojciec Święty przyjeżdża, aby nas, Ormian, wzmocnić w naszej wierze. My, bez względu na to, czy katolicy czy apostolscy, kochamy go. Przede wszystkim uznaje on, że nasz naród padł ofiarą ludobójstwa, toteż zawsze będziemy o nim pamiętać" – zapewnił ormiański arcybiskup.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |