Po modlitwie, którą chrześcijanie sprawowali we własnym gronie, przed bazyliką św. Franciszka zebrali się wszyscy uczestnicy spotkania w Asyżu.
Wchodzącemu tam papieżowi towarzyszyli: rabin Abraham Skorka z Argentyny, rektor Seminarium Rabinicznego im. Marshalla T. Meyera w Buenos Aires, prof. Abbas Shuman z Egiptu, wiceprezydent islamskiego Uniwersytetu Al-Azhar w Kairze i czcigodny Gijun Sugitani z Japonii, przedstawiciel buddyjskiej szkoły Tendai.
Końcową ceremonię Dnia rozpoczęli słowami powitania abp Domenico Sorrentino, ordynariusz diecezji Asyż-Nocera Umbra-Gualdo Tadino i o. Mauro Gambetti, kustosz klasztoru franciszkanów w Asyżu, który przypomniał dialog św. Franciszka z sułtanem Melekiem el-Kamelem w Damietcie. Przekonywał też, że świat zazna okresu rozwoju, gdy ludzie nie będą szukali swojej chwały, nie będą czuli się lepsi od innych i nie będą uważali własnej religii, grupy, do której należą, czy kultury za „wyższą od innych”.
Następnie głos zabrał prof. Andrea Riccardi, założyciel Wspólnoty św. Idziego zauważył, że religie mogą być źródłem nadziei dla ludzi pragnących pokoju. Dlatego tak piękne jest to, że przywódcy religijni zbierają się razem, by modlić się o pokój, demaskując tych, którzy wykorzystują imię Boga do prowadzenia wojen i terroryzowania ludzi. Włoski historyk stwierdził, że wojna to szaleństwo ludzi żądnych władzy i pieniędzy. Religie są wezwane do większej odwagi, by głosić, że trzeba na zawsze wyeliminować wojnę, która jest matką wszelkiego ubóstwa. Odwagą pokoju jest dialog. Niczego się nie traci w dialogu - przekonywał Riccardi.
Swe świadectwo przedstawiła ofiara wojny w Syrii, Tamar Mikalli, uchodźczyni z Aleppo, gdzie była nauczycielką. Wyznała, że przed wojną nie było w jej ojczyźnie nieporozumień między muzułmanami i chrześcijanami. Syria była mozaiką różnych kultur i religii.
- Nie wiem, dlaczego zaczęła się wojna - wyznała Mikalli. - Gdy spadały bomby, dzieliliśmy się jedzeniem i wodą. Naszym jedynym oparciem była modlitwa.
Po trzech latach, gdy zbombardowano jej dom, zostawiła wszystko i uciekła do Libanu. Po dwóch latach dzięki korytarzom humanitarnym przybyła do Włoch i od czterech miesięcy żyje w pokoju w Toskanii.
Patriarcha Bartłomiej zwrócił uwagę, że Dzień Modlitw pozwolił spojrzeć sobie w oczy, rozmawiać szczerze, wysłuchać siebie nawzajem, cieszyć się wzajemnie swymi bogactwami i być prawdziwie przyjaciółmi. I ciesząc się tą przyjaźnią, które jest prawdziwą bezinteresowną miłością do siebie nawzajem, nasze pragnienie pokoju znajduje swe zaspokojeni - podkreślił duchowy zwierzchnik światowego prawosławia.
Zauważył, że dzisiejsze spotkanie nie jest tylko upamiętnieniem niezwykłego wydarzenia sprzed 30 lat, ale „odnowiliśmy swoje zaangażowanie na rzecz pokoju w nowym duchu, w przyjaźni, za pomocą odważnych gestów, otwierając nowe drogi dialogowi i współpracy między kulturami i wielkimi rodzinami religijnymi świata”. Jednocześnie podkreślił, że pokój potrzebuje pewnych mocnych podstaw, aby można było go podtrzymywać, także wtedy, gdy jest zagrożony.
„Nie może być pokoju bez wzajemnego szacunku i uznania, bez sprawiedliwości, korzystnej współpracy między wszystkimi narodami. W ostatnich latach widzieliśmy na nowo, jak większości etniczne, religijne i kulturalne dostrzegały w związanych z nimi mniejszościach obce ciało, niebezpieczne dla własnej integralności, a zatem takie, które trzeba zmarginalizować, wyprzeć, a niekiedy nawet niestety unicestwić” - powiedział hierarcha. Przypomniał, że wiele mniejszości z obawy przed zniknięciem zamykały się w swych gettach, bały się konfrontacji, często połączonej z przemocą. „A to wywołuje niezadowolenie, masowe migracje, stwarzając problemy z przyjęciem, solidarnością, człowieczeństwem” - stwierdził, dodając, że „pokój wymaga także sprawiedliwości”.
Sprawiedliwość jest odnowioną gospodarką światową, zwracającą uwagę na potrzeby najuboższych, jest przestrzeganiem warunków naszej planety, zachowaniem jej środowiska naturalnego, które jest dziełem Boga dla wierzących, ale także Wspólnym Domem wszystkich - przypomniał patriarcha. Wyjaśnił, że oznacza to również troskę o tradycje kulturowe, religijne, artystyczne każdego narodu na ziemi, zdolność solidarności, która nie jest pomocą, ale słuchaniem potrzeb, bólu i radości innej osoby, jak własnych.
Pokój rodzi się więc z poznania i wzajemnej współpracy - mówił dalej Bartłomiej. Podkreślił, że jako wierzenia, kultury świeckie, jako istoty ludzkie „musimy dzisiaj na nowo podjąć to wszystko w nowy sposób i z nowymi gestami”. „Musimy być zdolni do zapytania się, gdzie może się omyliliśmy lub gdzie nie byliśmy wystarczająco uważni, gdyż pojawiły się fundamentalizmy, które zagrażają dialogowi nie tylko z innymi, ale też w łonie każdego z nas, naszemu współistnieniu” - dodał. Podkreślił, że „musimy być zdolni do izolowania i oczyszczenia ich w świetle naszych religii oraz przekształcenia ich w bogactwo dla wszystkich”.
A nawiązując do ochrony środowiska naturalnego, przypomniał, że Bóg w swym dziele stworzenia „nie chciał jednej tylko rośliny, jednego zwierzęcia, jednego człowieka, jednej planety i gwiazdy, ale chciał ich wiele, zróżnicowanych, z ich specyfiką i właściwościami, przenikających się we wspólnocie zamiarów i miłości”. „To jest bogactwo, które winniśmy głosić, strzec i żyć razem” - zakończył swe przemówienie duchowy zwierzchnik świata prawosławnego.
Rabin David Brodman z Sawjonu w Izraelu zwracając się do Franciszka, nazwał go Ojcem Świętym, zastrzegając się, że używa słowa „święty” tak jak Majmonides, gdy mówił, że największą cnotą jest pokora a pokora jest znakiem świętości. i prowadzi do niej. „W papieżu Franciszku ujrzałem jasny przykład pokory i świętości dla naszych czasów tak, jak św. Franciszek był nim dla swoich czasów. On także był skromny i święty” - podkreślił rabin.
Zaznaczył, że wielokrotnie rozmawiał z młodymi, „gdyż ten, kto nie zna historii, skazany jest na jej powtarzanie”. Dla Brodmana „duch Asyżu jest najlepszym przykładem pokory i świętości oraz odpowiedzią na tragedię Szoah i wszystkich wojen, gdyż tu mówimy światu, że można być przyjaciółmi i żyć razem w pokoju, nawet mimo różnic”. I dodał, że na starość stał się „częścią tego jedynego ducha: wszyscy różni, ale wszyscy razem z odwagą dialogu, aby zapobiegać wszelkim konfliktom i tworzyć ludzki świat, w którym każdy będzie mógł rozpoznać w innym obraz Boga”.
Głos zabrali również czcigodny Koei Morikawa, patriarcha buddyzmu Tendai z Japonii i prof. Din Syamsuddin, przewodniczący Rady Ulemów z Indonezji. Zaznaczyli oni, że spotkanie w Asyżu to najlepsza odpowiedź na wszystkie wojny. Syamsuddin przypomniał, że islam jest religią pokoju i zaznaczył, że spotkanie w Asyżu już przyniosło konkretne owoce: współpracę między rzymską Wspólnotą św. Idziego a muzułmanami. Jej następstwem jest np. proces pokojowy na Mindanao na Filipinach, gdzie mieszka mniejszość islamska. Z kolei 257. japoński patriarcha buddyzmu Tendai wołał o świat bez nienawiści i pogardy. Podkreślił, że „historia pokazała nam, iż pokój wywalczony siłą zostanie zniszczony siłą”, zaś nienawiści nie zwalcza się nienawiścią, „ale można ją pokonać jedynie porzucając nienawiść”.
Z kolei papież przypomniał, że wszyscy którzy przybyli do Asyżu to „pielgrzymi spragnieni pokoju”. „Chcemy być świadkami pokoju, potrzebujemy przede wszystkim modlitwy o pokój, ponieważ pokój jest darem Boga a naszym zadaniem jest przyzywanie go, przyjęcie i budowanie codziennie z Bożą pomocą” - powiedział Franciszek.
Podkreślił, że w obecnej sytuacji Bóg domaga się od nas stawienia czoła wielkiej chorobie naszej epoki: obojętności. „Jest to wirus paraliżujący, czyni biernymi i nieczułymi, to choroba, która dotyka samego centrum religijności, rodząc nowe niezwykle smutne pogaństwo: pogaństwo obojętności” - powiedział z mocą Ojciec Święty i zaapelował: „Nie możemy pozostać obojętnymi. Dziś świat gorąco pragnie pokoju”.
Przypomniał swoją wizytę na greckiej wyspie Lesbos wraz z patriarchą ekumenicznym Bartłomiejem spotkali się z uchodźcami. „Myślę o rodzinach, których życie zostało wywrócone do góry nogami; dzieciach, które nie zaznały w życiu nic innego oprócz przemocy; o osobach starszych, zmuszonych do opuszczenia swojej ziemi: wszyscy oni mają wielkie pragnienie pokoju” - mówił Franciszek i wyraził przekonanie, że te tragedie nie zostaną zapomniane a obecni w Asyżu razem udzielają głosu tym, którzy cierpią, tym, którzy są pozbawieni głosu i nie są wysłuchani. „Dobrze wiedzą, często lepiej niż możni tego świata, że w wojnie nie ma żadnej przyszłości i że przemoc niszczy radość życia” - powiedział Franciszek.
„Nie mamy broni. Ale wierzymy w łagodną i pokorną moc modlitwy” - podkreślił papież i przypomniał słowa Jana Pawła II z października 1986 r., że „pokój nie jest zwykłym protestem przeciwko wojnie, ani też rezultatem negocjacji politycznych, kompromisów lub ekonomicznych przetargów, ale rezultatem modlitwy”.
Franciszek zaznaczył, że tradycje religijne uczestników spotkania są różne, ale różnice te nie są motywem konfliktu, polemiki, czy chłodnego dystansu. „Dziś nie modliliśmy się jedni przeciw drugim, jak to się czasami niestety zdarzyło się w historii. Bez synkretyzmu i relatywizmu modliliśmy się jednak jedni obok drugich, jedni za drugich” - powiedział papież.
Przypomniał słowa wypowiedziane w Asyżu przez swoich poprzedników św. Jana Pawła II w 1986 r. i Benedykta XVI w 2011 r., że wszelkie formy przemocy nie są prawdziwą naturą religii. „Niestrudzenie będziemy powtarzali, że imię Boga nigdy nie może usprawiedliwiać przemocy. Tylko pokój jest święty, a nie wojna!” - zaznaczył Franciszek.
Papież przypomniał, że modlitwa i gotowość do współpracy zobowiązują do prawdziwego, a nie iluzorycznego pokoju, który zazwyczaj polega na unikaniu trudności, cynizmie, podejściu wirtualnym ludzi osądzających wszystko i wszystkich na klawiaturze komputera, „nie otwierających oczu na potrzeby braci i nie brudzących sobie rąk dla potrzebujących”. „Naszą drogą jest zanurzanie się w sytuacje i dawanie pierwszeństwa tym, którzy cierpią; podejmowanie konfliktów i leczenie ich od wewnątrz; konsekwentne podążanie drogami dobra, odrzucając skróty zła; cierpliwe podejmowanie z pomocą Boga i z dobrą wolą procesów pokojowych” - zapewnił Franciszek.
Przypomniał, że pokój oznacza: przebaczenie, które jest „owocem nawrócenia i modlitwy”, gościnność, czyli „gotowość do dialogu, przezwyciężania zamknięć”, współpracę, czyli „żywą i konkretną wymianę z drugim, która stanowi dar a nie problem”, edukację, czyli „wezwanie do uczenia się każdego dnia trudnej sztuki komunii, nabycia kultury spotkania”.
Franciszek podkreślił, że naszą przyszłością jest wspólne życie i wezwał do uwolnienia się od ciężkiego brzemienia nieufności, fundamentalizmu i nienawiści. „Niech wierzący będą budowniczymi pokoju przyzywając Boga i działając dla człowieka!” - zaapelował Ojciec Święty.
Zwracając się do przywódców państw zachęcił, aby niestrudzenie starali się poszukiwać i promować drogi pokoju, patrząc poza interesy partykularne i chwilowe.
Na zakończenie przywołał słowa św. Jana Pawła II, który 30 lat temu powiedział w Asyżu: „Pokój to warsztat pracy, otwarty dla wszystkich, nie tylko dla specjalistów, uczonych czy strategów. Za pokój są odpowiedzialni wszyscy”. „Podejmijmy tę odpowiedzialność, potwierdźmy dzisiaj nasze «tak» dla bycia razem budowniczymi pokoju, którego chce Bóg i którego spragniona jest ludzkość” - zaapelował Franciszek.
Po minucie pokoju ku czci ofiar wojny i terroryzmu, został odczytany apel uczestników Dnia Modlitwy. Zwracają się oni szczególnie do przywódców narodów o likwidowanie wszelkich przyczyn wojny: żądzy władzy i pieniędzy, chciwości handlarzy bronią, interesów partykularnych, zemsty za czasy minione. Przypominają też, że wojna w imię religii staje się wojną z samą religią a przemoc i terroryzm są sprzeczne z autentycznym duchem religii.
Nawiązując do zainicjowanego przed trzydziestu laty, w 1986 roku, przez św. Jana Pawła II Światowego Dnia Modlitwy o Pokój w Asyżu apelu przypomina, że od niego „rozpoczęła się długa pielgrzymka, która odwiedzając wiele miast świata zaangażowała wielu ludzi wierzących w dialog i modlitwę o pokój”. Zwraca uwagę, że dzięki tej inicjatywie zawiązały się silne przyjaźnie międzyreligijne, co przyczyniło się do ugaszenia wielu konfliktów. „Ten duch nas ożywia: realizowanie spotkania w dialogu, przeciwstawienie się wszelkim formom przemocy i nadużywania religii w celu usprawiedliwiania wojny i terroryzmu” - zapewniają sygnatariusze apelu i podkreślają, że nie zawsze rozumiano, że wojna czyni świat gorszym, pozostawiając spuściznę bólu i nienawiści a z wojną wszyscy tracą, również zwycięzcy.
Uznając potrzebę nieustannej modlitwy o pokój podkreślają z mocą, że „pokój jest imieniem Boga”, a ci, którzy przyzywają imienia Boga, aby usprawiedliwić terroryzm, przemoc i wojnę, nie podążają Jego drogą: wojna w imię religii staje się wojną z samą religią.
Wraz z głosem ubogich, dzieci, młodych pokoleń, kobiet i wielu braci i sióstr, którzy cierpią z powodu wojny sygnatariusze apelu wzywają: „Nigdy więcej wojny!”.
Szczególnie zwracają się do przywódców narodów o likwidowanie wszelkich przyczyn wojny: żądzy władzy i pieniędzy, chciwości handlarzy bronią, interesów partykularnych, zemsty za czasy minione. „Niech zwiększy się konkretne zaangażowanie na rzecz usunięcia przyczyn konfliktów: sytuacji nędzy, niesprawiedliwości i nierówności, wyzysku i braku poszanowania dla życia ludzkiego” - brzmią słowa apelu.
Na zakończenie sygnatariusze apelu wzywają: „Niech zglobalizowany świat stanie się rodziną narodów. Niech będzie realizowany obowiązek budowania prawdziwego pokoju, który uwzględniałby rzeczywiste potrzeby ludzi i narodów, zapobiegający konfliktom poprzez współpracę, który przezwycięży nienawiść i pokona przeszkody na drodze spotkania i dialogu”.
Przywódcy religijni wręczyli egzemplarze apelu dzieciom, które przekazały je obecnym na placu politykom i ambasadorom różnych państw. Papież Franciszek zapalił świeczkę na kandelabrze, po czym złożył swój podpis na tekście apelu. Po nim zrobili to samo kolejni przywódcy religijni. Na zakończenie ogłoszono, że przyszłoroczny Światowy Dzień Modlitwy o Pokój odbędzie się w Osnabrück i Münster w Westfalii, po czym wszyscy zgromadzeni przekazali sobie znak pokoju.
Z klasztoru św. Franciszka papież odjechał na boisko sportowe „Migaghelli”, skąd odleciał helikopterem do Watykanu.
Rosną m.in ograniczenia w zakresie deklaracji chrześcijańskiego światopoglądu w życiu publicznym.
"Zabili ich na różne sposoby. Są wszystkie dowody na to, jak ich torturowali."