Paweł Lisicki kreśli wizerunek reformatora z pasją polemiczną równą swojemu bohaterowi. Marcin Luter podzielił Kościół, nienawidził papiestwa, był „prorokiem” zaciekłym, zarozumiałym, wulgarnym. Tak, to prawda. Pytanie tylko, czy cała...
Paweł Lisicki,
Luter. Ciemna strona rewolucji
wyd. Fronda, Warszawa 2017.
To prawda, że wiele Kościołów protestanckich poszło na taki kompromis z nowoczesnością, że możliwość dialogu ekumenicznego z rozwodnionymi doktrynalnie i etycznie wspólnotami budzi wątpliwości. Owszem, trzeba przestrzegać przed takim dialogiem międzywyznaniowym, który byłby „dążeniem na siłę” do jedności za cenę prawdy, w imię jakiejś kościelnej wersji politycznej poprawności. Tym niemniej wierzący nie powinni kwestionować tego, że podzieleni chrześcijanie powinni szukać dróg do jedności. Potrzebujemy nie tylko wspólnych działań charytatywnych, ale nade wszystko wspólnego świadectwa wiary w obliczu presji sekularyzmu. Dlatego nie powinno się kwestionować dobrych owoców ekumenizmu. Dobro powinno się chronić, krytykować „przegięcia”.
W stronę prawdy
Do osiągnięć ruchu ekumenicznego należy bez wątpienia nowe spojrzenie ze strony katolickiej na osobę Marcina Lutra. Wielu katolickich teologów i historyków zaczęło zwracać uwagę na fakt, że reformatora nie można opisywać wyłącznie w ciemnych barwach, widząc w nim jedynego winnego podziału Kościoła. I nie chodzi tutaj o to, że odkryto jakieś nowe nieznane teksty Lutra. Chodzi o to, że zaczęto inaczej go czytać. W sposób wolny od obowiązującej od wieków tezy, że Luter to „książę heretyków”, w którym nie ma nic chrześcijańskiego. Uznano, że przyczyn reformacji nie można zresztą upatrywać tylko w samym Lutrze. Owszem, on spełnił istotną rolę zapalnika, ale paliwo pod tę eksplozję gromadziło się w Europie i w samym Kościele od dłuższego czasu. Wystąpienie reformatora było w znacznej mierze efektem, kumulacją procesów (duchowych, politycznych, ekonomicznych) dokonujących się u schyłku średniowiecza. W tym nowym katolickim spojrzeniu na Lutra chodziło o to, by go lepiej zrozumieć. Co wcale nie jest równoznaczne z bezkrytycznym wybielaniem czy wynoszeniem na ołtarze. Należy oddać mu sprawiedliwość, dokonać rozróżnienia tego, co w jego działaniu i nauczaniu było małe, fałszywe, nieewangeliczne, złe od tego, co w jego proteście było słuszne, mądre, głębokie, ewangeliczne.
O takie podejście do Lutra apelował św. Jan Paweł II w liście z okazji 500. rocznicy jego urodzin w 1983 roku. Papież zauważył, że dotychczasowe badania doprowadziły do ukazania „głębokiej religijności Lutra”. Jan Paweł II postulował kontynuowanie „sumiennych badań historycznych” pozbawionych uprzedzeń i motywowanych poszukiwaniem prawdy. „Tam, gdzie polemika zaciemniła spojrzenie, musi być ono skorygowane, niezależnie od tego, o którą ze stron chodzi”.
Można się zastanawiać, czy po stronie katolickiej nie pojawiły się przesadnie apologetyczne teksty uznające Lutra za nauczyciela w wierze, a pomijające milczeniem ciemne strony jego osobowości i działalności. Ale taka przesada w jedną stronę nie oznacza bynajmniej, że przesada w drugą stronę jest właściwa.
Niepoważna odpowiedź na ważne pytanie
W taką drugą skrajność popadł Paweł Lisicki, dziennikarz i autor inspirujących książek o tematyce teologicznej. W swojej najnowszej książce „Luter. Ciemna strona rewolucji” autor daje odpór wszelkim próbom rehabilitacji reformatora ze strony katolickiej. Przekonuje, że Luter to tylko upadły zakonnik, którego pobudziła do działania „potrzeba racjonalizacji własnego działania” i którego jedynym celem było zniszczenie Kościoła. Do gwałtownej filipiki przeciwko Lutrowi zainspirowała Lisickiego ubiegłoroczna wizyta papieża Franciszka w Szwecji. Owszem, można się zastanawiać nad upadkiem Kościoła luterańskiego w Szwecji, czego wymowmym znakiem jest stojąca na jego czele biskupka lesbijka. Można też zasadnie pytać, czy najgłębsza przyczyna tego upadku nie leży w jakiejś mierze w samych założeniach protestantyzmu. Ale drogą do uzyskania odpowiedzi na te poważne pytania nie może być pełne emocji bluzganie na Lutra, tanie psychologizowanie i powtarzanie w kółko, że w gruncie rzeczy wszystkiemu winny jest ów prymitywny gbur opętany żądzą niszczenia Kościoła w imię rozwiązania swoich osobistych problemów. Tego typu odpowiedź nie jest poważna. Luter, nawet jako przeciwnik, zasługuje na uważne wysłuchanie swoich argumentów, teologicznych i biblijnych.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Rosną m.in ograniczenia w zakresie deklaracji chrześcijańskiego światopoglądu w życiu publicznym.
"Zabili ich na różne sposoby. Są wszystkie dowody na to, jak ich torturowali."