Spowiedź

Z czym kojarzymy spowiedź? Z kościołem, księdzem, konfesjonałem, komunią, starokościelnym zwyczajem, z ludzkim wymysłem wprowadzonym kiedyś do kościoła, z ...

Czy nasze wyobrażenia są właściwe? Czy na pewno poprawnie rozumiemy to słowo?

Jestem świadomy tego, że różne są nasze doświadczenia czy przekonania odnośnie formy spowiedzi i nie zamierzam tutaj udowadniać wyższości jednej nad drugą. Proponuję raczej chwilę refleksji nad jej istotą. Zamiast stawiać pytanie o to, która forma jest właściwsza, zapytajmy raczej: czym jest spowiedź? Do czego była potrzebna? A może, czy nam żyjącym w XXI wieku jeszcze jest potrzebna?

Nowotestamentowa nauka mówi, że będąc usprawiedliwionym przez Boga, dzięki ofierze Chrystusa, pozostajemy grzesznymi ludźmi. Ludźmi, którzy o własnych siłach nie potrafią naśladować Jezusa, którzy nadal są niedoskonali... (zainteresowanych rozwinięciem tego wątku odsyłam np. do artykułu pt. "Wynaturzenie" w jednym z poprzednich numerów "Warto").

Elementem spowiedzi jest wyznanie. Jeden ze słowników Nowego Testamentu tak tłumaczy to słowo: "Homologeo, dosł. mówić tę samą rzecz; zgadzać się, potwierdzać; oznacza albo (a) wyznawanie, deklarowanie, przyznawanie się, albo (b) wyznawanie czegoś przez przyznanie się do bycia winnym tego, o co jest się oskarżonym, spowodowane wewnętrznym przekonaniem".

Można zapytać, po co mam wyznawać moje grzechy Bogu, skoro On i tak je zna? Spróbujmy odpowiedzieć sobie na pytanie: czy dziecko powinno przeprosić rodziców za to, że podczas zabawy zniszczyło jakąś rodzinną pamiątkę, skoro oni i tak o tym wiedzą?

Boża wszechwiedza i nasza skrucha to dwie różne rzeczy. Nie wyznaję przecież moich grzechów Bogu po to, aby Go uświadomić, ale żeby za nie przeprosić. A może należałoby zapytać, czy potrafię jeszcze przyznać się do grzechu? Czy umiem jeszcze wypowiedzieć jedno z owych "magicznych" słów? Przepraszam - wypowiedzieć nie dlatego, że tak wypada, że tak trzeba, ale dlatego, że naprawdę żałuję tego, co zrobiłem, że zawiodłem, że jest mi wstyd, że nie jestem taki, jakbym chciał.

Czy zdarzyło ci się, drogi czytelniku, być przepraszanym przez kogoś tylko dlatego, że tak wypada? Oczywiście nie chodzi mi o standardowe przepraszam, kiedy ktoś np. usiłuje przedrzeć się do drzwi w zatłoczonym autobusie. Jeśli jednak ktoś zawinił wobec ciebie i przepraszał cię bez poczucia swojej winy, to jak się wtedy czułeś?

Bogu nie zależy na naszym przepraszam, dlatego że tak wypada. Nie interesuje Go spowiedź dlatego, że robią to wszyscy, że każdy powinien co najmniej dwa, a może cztery razy do roku stanąć przed Bogiem i przyznać się do swoich grzechów.
 

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Reklama