- Ekumenizm polega na szukaniu największego, a nie najmniejszego wspólnego mianownika, a jest nim Jezus Chrystus - mówi w rozmowie z KAI abp. Alfons Nossol, przewodniczący Rady Episkopatu Polski ds. Ekumenizmu.
KAI: Jak ocenia Ksiądz Arcybiskup ekumenizm w wymiarach światowych?
- Zacznę od przypomnienia, że Kościół katolicki prowadzi na szczeblu centralnym dialogi teologiczne w gruncie rzeczy ze wszystkimi Kościołami, wyznaniami i wspólnotami chrześcijańskimi. Najwięcej osiągnięto pod tym względem ze Światową Federacją Luterańską (ŚFL). W ub.r. zakończyła się trwająca 10 lat czwarta faza tego dialogu. Trzecia tura dialogu trwała 13 lat i dotyczyła nauki o usprawiedliwieniu. Jej uwieńczeniem było podpisanie 31 października 1999 w Augsburgu wspólnej, katolicko-luterańskiej deklaracji w sprawie nauki o usprawiedliwieniu. Jest to jedyny dokument w dialogu międzywyznaniowym, zawierający uzgodnienia, do jakich udało się dojść i który zyskał aprobatę ze strony najwyższych władz Kościołów uczestniczących w danym dialogu.
Obecnie omawialiśmy sprawę apostolskości Kościoła. Pojęcie to uwzględnia m.in. urząd w Kościele, a tym samym również sukcesję apostolską oraz apostolskość nauki i znaczenie apostolskości dla Kościoła Chrystusowego w ogóle. Doszedł tu do głosu m.in. problem Tradycji, która jest nie "strzeżeniem popiołów", ale "strzeżeniem pierwotnego ognia" i która jest świadkiem Objawienia.
Wypracowany przez nas dokument "Apostolskość a Kościół" omawia te wszystkie elementy, charakteryzuje je, uściśla, a tam, gdzie nie doszliśmy do tzw. pojednanej różnorodności, czyli do konsensusu, przedstawiono obok siebie ujęcie katolickie i luterańskie, a następnie opisano próby znalezienia wspólnego stanowiska. Mam nadzieję, że naświetli on przede wszystkim zagadnienie sukcesji apostolskiej, pokaże, jak daleko jest jeszcze do merytorycznego, twórczego zbliżenia między nami i jakie są najistotniejsze przeszkody na tej drodze. Powinien on się ukazać w czerwcu z podpisami współprzewodniczących komisji mieszanej: luterańskiego biskupa Budapesztu Béli Harmatiego i moim - w imieniu strony katolickiej.
To jest bezsprzecznie wielkie osiągnięcie naszej komisji: wyjaśnienie i próba uzgodnienia trzech koncepcji sukcesji apostolskiej: katolickiej, która opiera się na nieprzerwanym łańcuchu nakładania rąk, prawosławnej, wedle której każdy biskup jest następcą nie pojedynczego apostoła, ale całego kolegium apostołów, Kolegium Dwunastu i postreformacyjnej, w której podmiotem sukcesji jest wspólnota, gmina.
Ostatnie nasze posiedzenie plenarne odbyło się we wrześniu ub.r. na przedmieściach Mediolanu - w Cassano. Na specjalne nabożeństwo ekumeniczne na zakończenie przybył m.in. sekretarz generalny Światowej Federacji Luterańskiej pastor Ishmael Noko, a modlitwy poprowadził przewodniczący Papieskiej Rady Popierania Jedności Chrześcijan kard. Walter Kasper. Kazania wygłosili oni dwaj. Końcowym akcentem była uroczysta Msza św. pod moim przewodnictwem w Cassano.
Czymś wyjątkowo podniosłym była Komunia św., do której przystąpili wszyscy obecni. Do ołtarza podeszli nawet członkowie delegacji protestanckiej. Zastanawiałem się wówczas, co zrobić. Jeśli nie udzielę im Komunii, to może to wyglądać na dyskryminację, a jeśli udzielę, to okażemy się niekonsekwentni, bo mówimy o braku interkomunii, a dopuszczamy do Stołu Pańskiego protestantów. Ale na szczęście Duch Święty sam to rozstrzygnął. Luteranie podeszli, każdy z nich położył rękę na sercu i wtedy pobłogosławiliśmy ich Najświętszym Sakramentem. Jest to zwyczaj skandynawski, a dokładniej - szwedzki, gdyż to tam to się zaczęło.
KAI: Powszechnie uważa się, że protestanci na ogół nie przywiązują wagi do sukcesji apostolskiej...
- Tak nie można powiedzieć. Nie podważają oni samego faktu sukcesji, która ma dla wielu z nich duże znaczenie. Dotyczy to szczególnie Kościoła Szwecji, który zachował sukcesję apostolską i dlatego np. Kościoły luterańskie w dawnych krajach komunistycznych, gdy miały konsekrować swoich biskupów, zawsze zapraszały do siebie jako jednego z trzech konsekratorów przynajmniej jednego biskupa szwedzkiego.
KAI: Czy Ksiądz Arcybiskup nie wiąże z tym dokumentem zbyt wielkich oczekiwań i nadziei? Przecież podpisaniu deklaracji w sprawie nauki o usprawiedliwieniu też towarzyszyły wielkie nadzieje, a nawet słyszało się głosy, że to już niemal kres podziałów i lada chwila nasze Kościoły się zjednoczą. Jak wiemy, nic takiego nie nastąpiło i nadal pozostajemy rozdzieleni, co więcej, nie ma nawet mowy o interkomunii między naszymi Kościołami. Co więc dają takie wspólne dokumenty? W jakim stopniu przyczyniają się one do zbliżenia chrześcijan różnych wyznań?
- Przede wszystkim coraz bardziej przekonujemy się, że wprawdzie wierzymy inaczej, ale nie w Innego. Ekumenizm polega na szukaniu największego, a nie najmniejszego wspólnego mianownika, a jest nim Jezus Chrystus. Na pewno wiemy teraz lepiej i dokładniej, jak się jakieś zagadnienie teologiczne rozwijało historycznie, to zaś pozwala bardziej całościowo poznać własne wyznanie, co z kolei pomaga lepiej rozeznać możliwości dalszego zbliżenia i podkreślać przede wszystkim to, co nas łączy. A więc to, co udaje się nam rozwiązać, jest wielkim osiągnięciem, ponieważ pomaga poznać historię i status narodzin i rozwoju własnego wyznania.
A to, że po podpisaniu wspomnianej deklaracji o usprawiedliwieniu nie ma jeszcze wspólnoty stołu, to już jest inne zagadnienie. Należy pamiętać, że osiągnięcie takiej wspólnoty jest celem ostatecznym, uwieńczeniem ruchu na rzecz jedności. Nieraz można usłyszeć takie głosy, w tym także w Polsce, że należałoby niejako "wymusić" jedność, to znaczy, żeby rozpocząć działania ekumeniczne od wspólnej Komunii św. i w ten sposób jakby "zmusić" Pana Boga do dokonania cudu jedności. Nie wolno jednak tak instrumentalizować Ciała Pańskiego, czyli Eucharystii, choć oczywiście ostatecznym celem ekumenizmu pozostaje wspólnota Stołu.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Rosną m.in ograniczenia w zakresie deklaracji chrześcijańskiego światopoglądu w życiu publicznym.
"Zabili ich na różne sposoby. Są wszystkie dowody na to, jak ich torturowali."