Pokonał drogę od ateizmu do chrześcijaństwa. Olivier Clément był wybitnym prawosławnym teologiem i orędownikiem pojednania chrześcijan.
Olivier Clément zmarł w wieku 87 lat, 15 stycznia wieczorem w Paryżu. Pochowano go 20 stycznia. To wydarzenie wpisało się jako niespodziewany akord w tegoroczny Tydzień Modlitw o Jedność Chrześcijan. Odszedł do Boga jeden z najwybitniejszych współczesnych teologów prawosławnych, intelektualista, który był jednym z najważniejszych głosów prawosławia na Zachodzie i zarazem rzecznikiem pojednania siostrzanych Kościołów: Wschodu i Zachodu. Był świadkiem Chrystusa zmartwychwstałego, podkreślał „słoneczną stronę Jezusa”, który jest silniejszy niż śmierć.
Patrzył krytycznie na współczesną „cywilizację nicości”, która ludzki głód wieczności usiłuje oszukać konsumpcją, erotyzmem czy polityką. Był piewcą chrześcijaństwa, które jest religią twórczej miłości, osoby, wolności, troski o los grzesznego człowieka. W Polsce znany jest z kilku książek przetłumaczonych na język polski.
Śródziemnomorski poganin
Jego droga do wiary była długa. Olivier Clément wychowywał się w rodzinie ateistycznej, niechętnej religii. Nie był ochrzczony. „Kiedy byłem dzieckiem – wspomina – nikt nigdy nie mówił mi o Bogu. (…) Kiedy zadałem ojcu te zasadnicze pytania: Dlaczego człowiek żyje? Dlaczego umiera?, odpowiedział mi, a miałem wówczas siedem czy osiem lat: – Kiedy człowiek umiera, jest nicość. Jednak mimo wszystko trzeba się starać być dobrym, być sprawiedliwym”. W jego rodzinie „wszyscy starali się odnosić z szacunkiem do świata, wypowiadali się w sposób szlachetny i obyczajny, z wyjątkiem kwestii religijnych…”. Nazywał siebie „śródziemnomorskim poganinem”.
Przejście od ateistycznej pustki do odkrycia duchowości chrześcijańskiego Wschodu opisał w przejmującej autobiografii pt. „Inne słońce”. Ta książka przypomina słynne „Wyznania” św. Augustyna. Młodego Oliviera niepokoi tajemnica śmierci. Zaczytuje się w poezji Baudelaire’a, Rilkego, Miłosza i Eliota. Szuka sensu, trawi go głód duchowości. Studiuje historię. Fascynuje go postać Simone Weil.
Przez dziesięć lat szuka po omacku Boga, poznając różne religie, studiując mity i tradycje religijne. Interesują go Indie, odkrywa hinduizm, buddyzm, trochę islam. Ale jego serce jest wciąż niespokojne. Pociąga go wszechobecna indyjska sakralność, ale z drugiej strony niepokoi bezosobowość wschodnich duchowości. W europejskiej tradycji ceni niepowtarzalną wartość ludzkiej osoby, której znakiem jest twarz człowieka zwrócona ku drugiemu.
W tle jego duchowych poszukiwań stale obecna jest Ewangelia. „Jezus – nie przestawałem przeczuwać Go za pośrednictwem Ewangelii, które zacząłem czytać jeszcze w okresie młodości. Które czytałem, odrzucałem, o których usiłowałem zapomnieć, o których już myślałem, że zapomniałem, ale do których nie mogłem nie wracać”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Rosną m.in ograniczenia w zakresie deklaracji chrześcijańskiego światopoglądu w życiu publicznym.
"Zabili ich na różne sposoby. Są wszystkie dowody na to, jak ich torturowali."