- uważa arcybiskup większy kijowsko-halicki Światosław Szewczuk.
KAI: Jakie warunki muszą być spełnione?
– Warunki są omawiane w ramach prac międzynarodowej komisji katolicko-prawosławnej. Obecnie trwa dyskusja na temat papieskiego prymatu i synodalności. Strona prawosławna uświadamia, że rozdrobnienie i podział między Kościołami nie jest czymś naturalnym i nie odpowiada jego istocie. Szukają instrumentów prowadzących do uniwersalizacji prawosławia aby odpowiedzieć adekwatnie na wyzwania naszych czasów. W tym duchu został zwołany w 2016 r. Sobór Wszechprawosławny na Krecie. Jego celem było poszukiwanie porozumienia nie tylko na poziomie Kościołów lokalnych ale również na poziomie uniwersalnym.
Z kolei papież Franciszek mówi o zdrowej decentralizacji Kościoła katolickiego. Kontynuuje on ideę Jana Pawła II, który w encyklice “Ut unum sint” prosi o pomoc w sprawowaniu prymatu Piotrowego w taki sposób, aby służył on jedności całego chrześcijaństwa w naszych czasach. Zatem ze strony prawosławnej szuka się autorytetu uniwersalnego a ze strony katolickiej szuka się zdrowej decentralizacji i odnowy synodalności Kościoła. Dokument, nad którym pracuje obecnie komisja mieszana dotyczy synodalności i papieskiego prymatu. Jesteśmy na dobrej drodze, ale czegoś nam jeszcze brakuje. Czy będziemy omawiać te tematy w duchu dyplomatycznym, czy teologicznym, czy też na poziomie idei? Z gdy chodzi o życie praktyczne, to uzgodnione przez komisję idee nie zawsze docierają i kształtują nasze codzienne życie.
Niestety, z obserwacji relacji między Kościołem katolickim a prawosławnym wynika, iż wiele wspólnych uzgodnień postrzeganych jest jako czysta teoria lub nawet utopia. Aby tak nie było, winniśmy dogłębnie zmienić nasz sposób myślenia i bycia chrześcijanami.
KAI: Czy PKU będzie członkiem komisji mieszanej?
– Bardzo bym chciał aby PKU uczestniczył w pracach komisji, gdyż nasz Kościół ma w niej swego przedstawiciela.
KAI: Wróćmy do autokefalii. Jaka rolę odegrał prezydent Petro Poroszenko w procesie starań o autokefalię dla prawosławia na Ukrainie?
– Uzyskanie autokefalii dla Prawosławnego Kościoła Ukrainy było też w pewnym sensie powiązane z działaniami politycznymi, i prezydent w tym procesie aktywnie uczestniczył. Z drugiej strony, prezydent zrobił dokładnie to, o co prosił patriarcha Konstantynopola Bartłomiej. Nie można tego określić jako wtrącanie się państwa w wewnętrzne sprawy Kościoła. Była to raczej pomoc jakiej Kościół prawosławny na Ukrainie potrzebował od państwa. A gdzie dokładnie biegnie granica w relacjach między państwem i Kościołem, winna odpowiedzieć strona prawosławna, gdyż katolicy w tej kwestii mają nieco inne kryteria.
Relacje między Kościołem a państwem, wedle nauki społecznej Kościoła katolickiego nie przewidują tak aktywnego udziału państwa. Ale faktem jest, że bez poparcia prezydenta Ukrainy i parlamentu, nie doszłoby do przyznania autokefalii. Wynika to także z faktu, że ani Patriarchat Konstantynopola, ani Kościół prawosławny w Ukrainie, nie są podmiotami prawa międzynarodowego, tak jak np. Stolica Apostolska. A więc na płaszczyźnie międzynarodowej musi pojawić się pośrednik, będący podmiotem prawa międzynarodowego. W tym przypadku było to państwo ukraińskie, które pełniło rolę pośrednika.
Trudno mi jednak oceniać stopień zaangażowania, gdyż podejście katolickie jest inne niż prawosławne w tej kwestii. O ocenę należałoby zapytać metropolitę Epifaniusza lub prezydenta. Ale dzięki temu, iż obie strony zgodnie współdziałały, temu doszło do uzyskania autokefalii, to jest fakt.
KAI: Księże Arcybiskupie, wiemy skądinąd, że w procesie uzyskania autokefalii zaangażowany był także Kościół greckokatolicki. Tak przynajmniej twierdzi Patriarchat Moskiewski.
– Moja odpowiedź jest taka, że strach ma wielkie oczy. I widzi się wroga tam, gdzie go nie ma. Patriarchat Moskiewski, przez długie lata nie przyznawał grekokatolikom prawa do istnienia. Zabraniał nam wypowiadania się na temat Kościoła prawosławnego w Ukrainie. Tymczasem Kościół greckokatolicki rozwija się i bierze aktywny udział w dialogu, nie tylko na poziomie lokalnym, ale i na poziomie międzynarodowym. Spotykamy się i prowadzimy rozmowy oraz współpracujemy z przedstawicielami innych Kościołów i innych państw. W procesie uzyskania autokefalii przez PKU, nie uczestniczyliśmy, ponieważ nie leży to w naszych kompetencjach, a w kwestii współdziałania pomiędzy państwem i Kościołem mamy nieco odmienne podejście. I z tego powodu nie mogliśmy być częścią, ani nawet konsultantami tego procesu. Ale oczywiste jest, że jesteśmy zadowoleni z jego skutków.
KAI: Patriarchat Moskiewski odrzucił autokefalię prawosławia na Ukrainie a nawet obłożył anatemą patriarchę Konstantynopola Bartłomieja. Czy możemy teraz obawiać się jakichś prowokacji z tamtej strony, wojny religijnej na Ukrainie? Czy istnieje takie zagrożenie? A może skończy się tak jak z autokefalią Estonii, którą Moskwa po pewnym czasie zaakceptowała?
– Jeśli chodzi o prowokację, to musimy pamiętać, że wrogowie Ukrainy wyznają logikę: czym gorzej się dzieje tym lepiej. Gdyby doszło do jakichś zamieszek, do zaburzenia spokoju społecznego, to kto na tym wygra? Tylko przeciwnicy Ukrainy. Jest to jasne i opinia publiczna zdaje sobie z tego sprawę.
Pokój religijny w Ukrainie jest sprawą bezpieczeństwa państwowego. Nikt nie może dopuścić do zamieszek. Wypowiadał się na ten temat patriarcha Konstantynopola i prezydent Poroszenko oraz nowy metropolita Epifaniusz. Nie można dopuścić do konfliktów na tle religijnym w Ukrainie, powodujących jakiekolwiek antagonizmy. Kościół chce a państwo musi zabezpieczyć pokój. Czy ze strony moskiewskiej będą jakieś prowokacje, zobaczymy. Czy państwo oraz społeczeństwo ukraińskie chce porozumienia, oczywiście, że tak. Czy spokoju chronić będą skutecznie, zobaczymy. Ale wszyscy powinni współpracować ze sobą.
Jeśli chodzi o zerwanie komunii eucharystycznej z Konstantynopolem przez Moskwę, z powodu przyznania autokefalii Prawosławnemu Kościołowi Ukrainy, myślę, że to jest tymczasowy akt. Podobnie było w latach 90., po przyznaniu autokefalii Kościołowi prawosławnemu w Estonii. Spodziewam się, że dojdzie w końcu do porozumienia między różnymi Kościołami prawosławnymi. Tym bardziej, że to rozerwanie komunii jest jednostronne. Nastąpiło tylko ze strony Moskwy, wyłącznie z motywów politycznych a Konstantynopol tego nie uznał. Patriarcha Konstantynopola nie zerwał kontaktów z Rosyjskim Kościołem Prawosławnym i cały czas wspomina patriarchę moskiewskiego podczas Liturgii. Należy się modlić, aby rozbieżności nie były trwałe i nastąpiło uświadomienie, iż Ukraina jest terenem nadziei, wzajemnego spotkania i nowego życia.
Jestem przekonany, że to, co aktualnie dzieje się w Ukrainie, jest prawdziwym laboratorium ekumenizmu, tak jak o tym powiedział Jan Paweł II. Nie jest to utopia lecz rzeczywistość duszpasterska, społeczna, istniejąca w relacjach między Kościołami oraz w naszych relacjach międzynarodowych, związanych z powstaniem Prawosławnego Kościoła Ukrainy.
KAI: A jak przeciętny Ukrainiec przyjął autokefalię Kościoła Prawosławnego Ukrainy?
– Społeczeństwo ukraińskie przyjęło to bardzo pozytywnie. Nie ma także zdrowo myślących polityków w Ukrainie, którzy wypowiadaliby się przeciwko autokefalii.
KAI: A prorosyjska Partia Regionów?
– Przeciwko autokefalii wypowiadają się wyłącznie ci politycy, którzy podtrzymują pozycję Moskwy. Jesteśmy państwem demokratycznym, wobec tego nawet takie partie mają prawo na istnienie. Ale są one w mniejszości.
KAI: Zapytamy o stanowisko Stolicy Apostolskiej wobec Prawosławnego Kościoła Ukrainy. Stolica Apostolska prowadzi także dialogi z poszczególnymi Kościołami prawosławnymi, np. z moskiewskim. Czy – zdaniem Księdza Arcybiskupa – zaistnieje taki dialog z Prawosławnym Kościołem Ukrainy?
– Sposób oceny tej sytuacji ze strony Stolicy Apostolskiej jest bardzo wyważony. Pojawiły się opinie, że do kompetencji Stolicy Apostolskiej nie należy ocenianie wewnętrznych działań Kościoła prawosławnego. My jesteśmy tego samego zdania. Z drugiej strony, Stolica Apostolska stara się o zachowanie stosunków symetrycznych. Gdy dochodzi do konfliktów między lokalnymi Kościołami, Stolica Apostolska stara się pozostawać ponad nimi, aby móc pełnić posługę arbitra. Nawet w czasach podziałów między chrześcijanami, Stolica Apostolska zachowuje pozycję arbitra świata chrześcijańskiego i nie przyjmuje pozycji jednej ze stron.
Uznanie autokefalii, uzależnione jest od tego, jaka będzie recepcja tego aktu przez inne patriarchaty i autokefaliczne Kościoły prawosławne. Jeżeli Prawosławny Kościół Ukrainy zostanie uznany i przyjęty do wspólnoty świata prawosławnego, wtedy Stolica Apostolska będzie mieć argument, aby sformułować własne stanowisko i nawiązać bezpośrednie kontakty.
KAI: Czyli uznanie Prawosławnego Kościoła Ukrainy przez Patriarchę Ekumenicznego, nie wystarcza Watykanowi?
– Na razie nie. Papież ma wielki szacunek do patriarchy Bartłomieja. Spotyka się z nim regularnie, przynajmniej dwa razy w roku. Z patriarchą moskiewskim widuje się bardzo rzadko, ostatnio doszło do spotkania tylko w Hawanie. Teraz co roku w Moskwie będą świętować rocznicę tego spotkania, gdyż nie wiadomo czy dojdzie do kolejnego.
Papież z wielkim szacunkiem przyjmuje decyzje patriarchy Konstantynopola. Ale w obecnej sytuacji chodzi o odrębny Kościół autokefaliczny, dlatego nie wystarczy uznanie go tylko przez Patriarchę Konstantynopola, gdyż Kościół ten musi wchodzić w odrębne relacje z innymi Kościołami świata prawosławnego, jako autonomiczny podmiot.
KAI: Kiedy Ksiądz Arcybiskup spotykał się z papieżem Franciszkiem, czy rozmawialiście na ten temat?
– Dłuższe spotkanie na ten temat mieliśmy w lipcu ub.r. a jego celem było przedstawienie pozycji Kościoła greckokatolickiego, gdyż wówczas pojawiły się zarzuty, że autokefalia będzie nowym rodzajem „uniatyzmu”. Po utworzeniu nowego Kościoła i uzyskaniu przezeń autokefalii nie miałem jeszcze sposobności, aby rozmawiać z Franciszkiem na temat tego, co się wydarzyło. Mam nadzieję, że kolejne spotkania z papieżem, które odbywamy dosyć regularnie, będą temu służyć.
Rosną m.in ograniczenia w zakresie deklaracji chrześcijańskiego światopoglądu w życiu publicznym.
Boże Narodzenie jest również okazją do ponownego uświadomienia sobie „cudu ludzkiej wolności”.