Autokefalia Prawosławnego Kościoła Ukrainy wielką szansą dla ekumenizmu

- uważa arcybiskup większy kijowsko-halicki Światosław Szewczuk.

KAI: Jakie osobiste relacje ma Ksiądz Arcybiskup z metropolitą Epifaniuszem, nowo wybranym zwierzchnikiem Kościoła Prawosławnego Ukrainy?

– Znamy się od dłuższego czasu, chociaż jest on ode mnie o 10 lat młodszy. Dotąd miałem poczucie, że byłem najmłodszym zwierzchnikiem Kościoła, ale on mnie teraz w tym przeskoczył. Metropolita Epifaniusz jest człowiekiem otwartym, mądrym, pobożnym i bardzo dobrze wykształconym. Studiował w Atenach i mówi językiem nowogreckim, więc może rozmawiać z patriarchą Bartłomiejem bez tłumacza. Ma dobre zamiary i chce zbudować jedność w episkopacie swego Kościoła. Życzę mu więc powodzenia. Bardzo dobrze też zna i rozumie tradycje dawnej metropolii kijowskiej, która będąc Kościołem prawosławnym była jednocześnie otwarta na Zachód i na papiestwo. Łączy nas ta „kijowsko-centryczność”, charakterystyczna zarówno dla Kościoła greckokatolickiego jak i Prawosławnego Kościoła Ukrainy. Chcemy więc skupić się na tym, co nas łączy, a nie akcentować różnice.

KAI: Na Ukrainie zbliżają się wybory prezydenckie. Jak Ksiądz Arcybiskup ocenia sytuację w swej ojczyźnie?

– Społeczeństwo ukraińskie jest dziś wielkim wulkanem, swego rodzaju tyglem, gdzie współistnieją różne światopoglądy, gorące debaty polityczne, itd.

KAI: Wulkany czasami wybuchają i powstają wielkie zniszczenia…

– Tak, ten wulkan wciąż wybucha, gdyż wewnętrzne napięcia na tle politycznym są silne. Najważniejsza jednak dla Ukrainy, moim zdaniem, jest potrzeba zbudowania prawdziwego systemu politycznego.

KAI: To znaczy jakiego?

– Dotąd nie mieliśmy prawdziwych partii politycznych. Mieliśmy grupy sformowane przez niektórych polityków, wspierane przez niektórych oligarchów. To było źródłem korupcji politycznej. Bo jeśli dochodzi do zjednoczenia się oligarchii biznesowej i polityki państwowej, jest to źródłem korupcji. Nie chodzi wówczas o dobro ludu i całego narodu lecz o dobro tych czy innych grup, które dbają same o siebie. Myślę, że po tych wyborach w jakiś sposób dojdzie do nowej jakości w życiu politycznym Ukrainy. Mam taką nadzieję.

Ale jest też i poważne niebezpieczeństwo. Jest za naszą granicą państwo, gotowe zainwestować duże pieniądze w zbliżającą się kampanię wyborczą. A tym państwem nie jest Polska, nie są Stany Zjednoczone ani nawet Watykan, jest to Rosja. To jest kraj, który wciąż szuka sposobu jak podbić Ukrainę, używając dziś mechanizmów państwa demokratycznego. Jest to bardzo niebezpieczna rzeczywistość.

Z drugiej strony idea zbudowania prawdziwego, europejskiego modelu demokracji na Ukrainie jest tym, do czego dąży nasz naród. W ostatnich latach, wraz z innymi Kościołami Ukrainy, zainicjowaliśmy Narodowe Forum Transformacji Ukrainy. Chcieliśmy aby społeczeństwo obywatelskie skonkretyzowało to, czego pragnie od polityków, i od swojego państwa. Zastanawialiśmy się jaki model naszego narodowego bytu chcemy popierać i wprowadzać w życie. Model ten określają kryteria z Kopenhagi. Są to te kryteria, wedle których te czy inne państwo może, bądź nie może być przyjęte do Unii Europejskiej.

Dążeniem Kościołów i innych podmiotów społeczeństwa obywatelskiego jest to, żeby nie mógł objąć władzy na Ukrainie ktoś, kto nie bierze odpowiedzialności za zrealizowanie takiego właśnie modelu. Jestem pewien, że większość tych polityków, którzy mają szanse na zwycięstwo, w ten czy inny sposób będą ten projekt realizować. Inni nie mają szans, chyba że dojdzie do jakiejś wielkiej politycznej korupcji ze strony Moskwy. Ukraińska opinia publiczna deklaruje wyraźnie, że chcemy być państwem suwerennym, chcemy być państwem europejskim, gdyż jesteśmy państwem o zupełnie odrębnej kulturze w stosunku do Rosji. Nasza suwerenność musi być chroniona i rozwijana.

KAI: A jakie wyzwania stoją dziś przed Kościołem greckokatolickim? Jakie największe problemy?

– Problemy są zawsze i wszędzie. A są one związane z szybkim rozwojem naszego Kościoła. Potrzeby wobec których stajemy, przekraczają nasze możliwości. Tytułem przykładu: kilka tygodni temu przyjechał nasz proboszcz z Kramatorska, leżącego w strefie przyfrontowej. Kramatorsk był okupowany przez Rosjan, a później został wyzwolony przez armię ukraińską. Proboszcz poinformował mnie, że na spotkaniu różnych organizacji pozarządowych zapytano go, kiedy będziemy mieć tutaj szkołę katolicką? On był totalnie zaskoczony, gdyż nigdy nie zajmował się szkolnictwem i przyjechał do mnie prosząc o radę. Ja też byłem zaskoczony, gdyż od lat pracuję nad tym, aby w Kijowie otworzyć szkołę katolicką, ale nie jest to takie proste. A tymczasem w Kramatorsku pragną szkoły katolickiej i inicjatywa ta nie wychodzi bynajmniej od Kościoła. Większość ludzi tam nie identyfikuje się z Kościołem katolickim, ale potrzebuje katolickiej szkoły. A chodzi im o inny sposób wychowania dzieci. Jest to dla nich nadzieja, że w końcu coś się zmieni. Teraz mam problem, co z tym fantem zrobić. Oczywiście musimy odpowiadać w sposób pozytywny, ale też pragmatyczny. Jak kształcić katolickich nauczycieli w Kramatorsku, tak aby mogli realizować model szkoły katolickiej? Skąd wziąć na to wszystko pieniądze, gdyż budynek nam już dają?

Są to przykłady jak nasz Kościół greckokatolicki jest atrakcyjny dla zwykłych ludzi i jakie są oczekiwania wobec niego. Widać, że świadectwo jakie tam daliśmy poprzez okazanie solidarności i przez pomoc społeczną, jest dla tego regionu bardzo ważne. I to otwiera przed nami nowe wyzwania. Już zaczynamy odczuwać brak księży, mimo wysokiego poziomu powołań.

KAI: Pod względem powołań kapłańskich Kościół greckokatolicki jest fenomenem na skalę światową…

– W mojej, kijowskiej diecezji, która obejmuje pięć województw, brakuje obecnie 50 księży. W seminarium w Kijowie tylko na pierwszy rok zgłosiło się 30 nowych kleryków: dwa razy więcej niż rok wcześniej. Nawet nie mamy gdzie ich pomieścić. Widać więc tu niejako pozytywny „wybuch” naszego Kościoła i rosnące nim zainteresowanie. Szczególnie widzimy to w centralnej i wschodniej Ukrainie, gdyż w dawnej Galicji Kościół greckokatolicki od dawna jest już dobrze zakorzeniony.

Rozwoju wymaga także nasza patriarchalna kuria, tu w Kijowie. Odczuwamy, że zapotrzebowanie na naszą obecność jest tak duże, i to w różnych obszarach życia społecznego: na poziomie posługi społecznej i charytatywnej, szkolnictwa i edukacji, relacji z państwem i innymi Kościołami, na które musimy odpowiadać, że stwarza to sytuację, w której kuria musi się szybko rozwijać, otwierając nowe komórki, które podejmą te zadania.

Jest też olbrzymie zapotrzebowanie na głos naszego Kościoła w przestrzeni publicznej, szczególnie jeśli chodzi o obecność w mediach. Codziennie ktoś przychodzi prosząc o wywiad. W związku z tym nasz departament informacji tworzy telewizję internetową, radio, itd. Zatrudniamy coraz więcej dziennikarzy, aby to wszystko obsłużyć. Chodzi o to, by nasz głos słyszany był w takim stopniu, w jakim jest na to zapotrzebowanie. I to są te najważniejsze wyzwania.

KAI: Widać, że mając takie wyzwania Ksiądz Arcybiskup jest szczęśliwym człowiekiem, chyba jednym z najszczęśliwszych biskupów na świecie…

– Tak, to są te kłopoty i problemy związane z rozwojem działania Kościoła i odpowiedzią na wciąż nowe potrzeby ukraińskiego społeczeństwa, korzystającego z wolności i odbudowującego swoją tożsamość. Smutne jest, że w wielu innych krajach Kościół ma kłopoty związane ze „zwijaniem się”, np. łączeniem parafii, bo nie ma ich kto obsłużyć czy ze sprzedażą kościołów, do których już nikt nie chodzi. I w tym się różnimy.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

Reklama