W Syrii giną chrześcijanie

Samochód-pułapka wybuchł rano w chrześcijańskiej dzielnicy Damaszku zabijając, co najmniej 13 osób. Podobna bomba została odpalona przed szpitalem w Aleppo powodując śmierć ponad 30 osób.

Do zamachów doszło, kiedy prezydent prezydent Baszar el-Asad rozmawiał z Lakhdarem Brahimim, który jako oficjalny mediator ONZ i Ligi Arabskiej stara się doprowadzić do zawieszenia broni w trwającym już 19 miesięcy krwawym konflikcie.

Melchicki patriarcha Grzegorz III Laham poinformował, że delegacja ojców synodalnych powinna przybyć do Damaszku we wtorek. Podkreślił, że w Syrii ta wizyta postrzegana jest, jako misja solidarności i pokoju mogąca dać podwaliny pod pojednanie. „Obecna sytuacja musi ulec zmianie w przeciwnym wypadku wejdziemy do tunelu, w którym nie będzie widać żadnego światła i grozić nam będzie jeszcze większy rozlew krwi” – stwierdził patriarcha Grzegorz III Laham. Delegacja ojców synodalnych, wysłana do Syrii z woli Benedykt XVI ma się spotkać z przedstawicielami rządu, opozycji, a także uchodźcami. Nie wiadomo czy dojdzie do spotkania z prezydentem.

Syryjscy chrześcijanie znajdują się w obliczu prawdziwej katastrofy humanitarnej. Z każdym dniem ich sytuacja staje się coraz bardziej dramatyczna. Wyrzucani są ze swych domów i zmuszani do opuszczania miast, w których żyli od wieków. Świadczyć to może o chęci przeprowadzenia przez islamskich rebeliantów czystki etnicznej.

W tym dramatycznym tonie sytuację w Syrii opisuje Katolickie Stowarzyszenie Pomocy dla Bliskiego Wschodu (CNEWA) współpracujące z watykańską Kongregacją ds. Kościołów Wschodnich. Od samego początku konfliktu niesie ono pomoc chrześcijanom w Syrii, na co przeznaczonych zostało dotąd 220 mln dolarów.

Stowarzyszenie przytacza tragiczne fakty doskonale oddające sytuację syryjskich chrześcijan. Z Homs islamscy rebelianci wygnali 90 proc. wszystkich wyznawców Chrystusa, siłą rekwirując ich domy. Z miasta Qusayar uciekło, co najmniej 10 tys. chrześcijan. Do wypędzenia ich nawoływali z wież miejscowych meczetów muezini. Rableh zamieszkałe głównie przez melchitów i maronitów od tygodni otoczone jest przez odziały rebelii utrudniające dostarczenie choćby najmniejszej pomocy. Także z miasta Deir-ez-Zor, będącego świadkiem męczeństwa tysięcy Ormian w 1915 r., rebelianci wygnali 5 tys. chrześcijan.

Dramatyczna sytuacja panuje też w Aleppo i Damaszku. „Poziom zniszczeń i siła dokonującej się przemocy dowodzi, że stoimy w obliczu prawdziwej katastrofy humanitarnej” – wskazuje obecne w Syrii Katolickie Stowarzyszenie Pomocy dla Bliskiego Wschodu. Wzywa zarazem do zintensyfikowania działań nie tylko na rzecz przywrócenia pokoju, ale i niesienia Syryjczykom koniecznej pomocy humanitarnej.

Szacuje się, że toczące się już drugi rok walki pociągnęły za sobą śmierć, co najmniej 34 tys. ludzi. 300 tys. Syryjczyków schroniło się w krajach ościennych, a 1,5 mln uznawanych jest za uchodźców wewnętrznych. Obserwatorzy podkreślają, że w ostatnich dniach nastąpił wzrost przemocy. Tylko wczoraj w całej Syrii zabito 140 osób.
 

 

«« | « | 1 | » | »»

Reklama