Jonasz, wąż i jerychońskie trąby

Chrześcijanie różnych wyznań szukają dróg zbliżenia. Jak się lepiej poznać, zrozumieć? Może warto w tym celu przystanąć czasem nad brzegiem alabastrowego morza w bazylice św. Elżbiety czy zajrzeć do jaskini lwów w kościele przy ul. Szewskiej.

Czytaj, słuchaj, wierz
Wyeksponowane ambony, z których głosi się słowo Boże, są bardzo charakterystyczne dla ewangelików. Przykładem jest także dzisiejszy kościół św. Augustyna (kiedyś św. Jana), z piękną amboną Theodora von Gosena.

– W świątyni luterańskiej znajduje się zawsze jeden ołtarz. Chrzcielnica, jeśli jest, to z reguły blisko niego – mówi historyk sztuki. Tłumaczy, że obecność charakterystycznych galerii, empor, wynikała z powodów praktycznych, chęci zyskania dodatkowego miejsca, ale nie tylko. Służyły one także powszechnej dostępności, słyszalności tego, co najważniejsze: czytanego Pisma Świętego, a także kazania.

Jeśli chodzi o ołtarz, Marcin Luter uważał, że odpowiednia do umieszczenia w nim jest scena Ostatniej Wieczerzy. Taki obraz – prawdopodobnie autorstwa M. L. Willmanna – znajdował się kiedyś w bazylice św. Elżbiety. To ona określana była „katedrą luterańskiego Śląska”. Dziś społeczność ewangelicko-luterańska we Wrocławiu korzysta z kościoła pw. Opatrzności Bożej przy ul. Kazimierza Wielkiego, kościoła św. Krzysztofa (róg ul. K. Wielkiego i Wierzbowej) oraz, jako współużytkownik, z dawnego kościoła im. Gustawa Adolfa na Sępolnie, po wojnie zmienionego w kino.

We Wrocławiu – gdzie znalazły posłuch poglądy nie tyle Lutra, co jego przyjaciela Filipa Melanchtona – do luteran należał także dawny kościół bernardynów, dziś będący częścią Muzeum Architektury, a także kościół św. Barbary – obecnie prawosławna cerkiew.

– Świątynia Opatrzności Bożej reprezentuje właściwie inny nurt związany z reformacją – współwyznawców Jana Kalwina. Zgodnie z jego postulatami kościół jest niemal pusty – mówi dr Piotr Oszczanowski. – Marcin Luter nieco inaczej podchodził do sztuki. Co prawda jego domeną była przede wszystkim muzyka – sam grał, pisał muzykę, chętnie jej słuchał, a wobec sztuk wizualnych zachowywał większą powściągliwość – ale cenił sobie bardzo przedstawienia historii biblijnych jako mające znaczenie edukacyjne. Z jego ust padło stwierdzenie, że gdyby mógł, ozdobiłby nimi nawet fasady domów mieszkalnych. Współpracował z Lucasem Cranachem (twórcą słynnej ostatnio „Madonny pod jodłami” – przyp. A.C.), czego efektem były wspaniałe grafiki biblijne.

Czytaj, słuchaj, wierz – zdają się mówić postacie zaludniające ewangelickie ambony czy epitafia. Może w obecnym Roku Wiary warto uważniej się nad nimi pochylić...

«« | « | 1 | 2 | » | »»

Reklama