Katolicy obawiają się sankcji dla myślących inaczej.
Angielscy katolicy obawiają się konsekwencji redefinicji małżeństwa, która wczoraj została przegłosowana przez niższą izbę parlamentu. Zwraca na to uwagę abp Peter Smith, wiceprzewodniczący episkopatu. Zarzucił on parlamentowi, że w dyskusji nad nowym prawem w ogóle nie zajęto się problemami, jakie stwarza rozciągnięcie definicji małżeństwa na związki homoseksualne.
Zwraca na to uwagę również bp Philip Egan. Przewiduje on, że brytyjscy katolicy znajdą się pod tą samą presją, jaką państwo wywierało w ostatnich latach na kościelne agencje adopcyjne, chcąc je zmusić do pośredniczenia w adopcji dla homoseksualistów. Doprowadziło to do zamknięcia wszystkich agencji. Teraz podobny los może spotkać katolickie szkoły oraz katolików pracujących w służbie zdrowia czy sektorze socjalnym. Katolicy i brytyjskie państwo mają bowiem dwie różne wizje małżeństwa – podkreśla bp Egan.
Wyniki wczorajszego głosowania są też ewenementem w historii demokracji. Okazało się, że premier Cameron przeforsował prawo, którego nie popierają parlamentarzyści jego partii. Homoseksualne „małżeństwa” zostały uchwalone przede wszystkim głosami opozycji. Opowiedziało się za nimi 130 członków partii konserwatywnej, lecz 139 głosowało przeciw, w tym wielu ministrów. Komentatorzy przypominają też, że legalizacja „małżeństw” homoseksualnych nie znajdowała się w przedwyborczym programie konserwatystów.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Podczas liturgii odczytano Przesłanie Soboru Biskupów z okazji 100-lecia autokefalii.