24 osoby zginęły w atakach w chrześcijańskiej dzielnicy miasta Kano na północy kraju.
Do 24 wzrosła liczba śmiertelnych ofiar zamachów w Nigerii. Do serii przynajmniej czterech wybuchów doszło wczoraj wieczorem w chrześcijańskiej dzielnicy miasta Kano na północy kraju. Pierwotnie oficjalne czynniki zaniżały straty, jednak świadkowie mówili o dziesiątkach ludzi odwiezionych do szpitali. To właśnie rzecznik jednego z nich, uniwersyteckiego szpitala w Kano, podał liczbę 24 ciał przywiezionych do kostnicy. Sprawcami ataków są najprawdopodobniej fundamentaliści z Boko Haram. Wybuchy miały miejsce w dzielnicy Sabon Gari, zamieszkiwanej przez przybyszów z południa Nigerii, głównie chrześcijan. Celem zamachu były głównie nocne sklepy i bary, ale też kościół.
O problemach, z jakimi borykają się wyznawcy Chrystusa na północy Nigerii, opowiedział Radiu Watykańskiemu ks. Waldemar Cisło z fundacji „Pomoc Kościołowi w Potrzebie”, który właśnie w tych dniach odwiedza ten afrykański kraj:
„To jest taki kocioł problemów, bo trudno powiedzieć, że to jeden problem. Na pewno w kraju jest korupcja. Na północy jest też problem wprowadzenia w niektórych stanach prawa szariatu na siłę i zmuszania chrześcijan do jego respektowania. W tym regionie mamy też problem Boko Haram, które niszczy kościoły, wprowadza atmosferę strachu, przymusza do przechodzenia na islam. Jest też problem ekonomiczny, bo te najlepsze kontrakty, najlepsze oferty, jeśli chodzi o projekty, dostają muzułmanie. To się wywodzi jeszcze z czasu, kiedy krajem rządziła zdominowana przez muzułmanów junta wojskowa. Wtedy najlepsze kontrakty trafiały do muzułmanów. Stąd często mamy do czynienia z presją ekonomiczną na chrześcijan, bo jeśli chce się dostać lepszą pracę, czy w ogóle jakąkolwiek pracę, to trzeba być muzułmaninem” – dodał ks. Cisło.
Rosną m.in ograniczenia w zakresie deklaracji chrześcijańskiego światopoglądu w życiu publicznym.
"Zabili ich na różne sposoby. Są wszystkie dowody na to, jak ich torturowali."