Shahbaz Bhatti - pakistański minister, który zapłacił najwyższą cenę za walkę o prawa wyznawców Chrystusa.
W nagraniu wideo Bhatti wyznał: „Żyję dla mojej społeczności i cierpiących ludzi. Umrę, broniąc ich praw. Groźby i ostrzeżenia nie zmienią moich zasad i przekonań”. Shahbaz Bhatti był wtedy ministrem ds. mniejszości w pakistańskim rządzie. Zasiadał tam jako pierwszy w historii chrześcijanin. Jego urzędowanie stało pod znakiem nieustannych pogróżek ze strony islamskich radykałów. Bhatti liczył się z tym, że w walce o prawa wyznawców Chrystusa może stracić życie. Stąd wspomniane nagranie, o którego publikację w razie swojej śmierci poprosił Bhatti. Zginął w zamachu 2 marca 2011 roku.
Niedawno tę heroiczną postać przypomniał papież Franciszek. Po audiencji generalnej spotkał się z matką i bratem zabitego ministra. Zapewnił ich o modlitwie za pakistańskich chrześcijan. Ich los jest dziś bowiem równie ciężki, jak przed trzema laty. Ogromne trudności napotyka też proces zabójców Bhattiego.
Pierwszy taki minister
W ogromnym, dwustumilionowym Pakistanie, chrześcijanie stanowią ledwie dwuprocentowy odsetek społeczeństwa. Oznacza to jednak, że nad Indusem żyją cztery miliony wyznawców Chrystusa. Jednym z nich był właśnie Shahbaz Bhatti. Urodził się w 1968 roku w Lahore, drugim co do wielkości mieście kraju. Już od czasów studenckich angażował się w walkę o poszanowanie praw chrześcijan, stojąc na czele różnych organizacji, najpierw Frontu Wyzwolenia Chrześcijan, a następnie Ligi Mniejszości Pakistanu. Na początku XXI wieku Bhatti wstąpił w szeregi Pakistańskiej Partii Ludowej (PPL), która teoretycznie deklaruje program świeckiego państwa i propagowanie umiarkowanego islamu. W 2008 roku przywódczyni partii, charyzmatyczna Benazir Bhutto, zginęła w zamachu bombowym. W tym samym roku PPL wygrała wybory, a Shahbaza Bhattiego spotkał historyczny zaszczyt. Objął utworzone po raz pierwszy w historii stanowisko ministra ds. mniejszości. Stając na czele urzędu, zapowiedział działanie na rzecz marginalizowanych społeczności, promowanie tolerancji i pokojowego współżycia różnych wyznań, ale przede wszystkim wprowadzenie zmian w antydemokratycznej i dyskryminującej ustawie o bluźnierstwie.
Kaganiec wolności religijnej
Kontrowersyjne prawo zostało wprowadzone w życie w 1986 roku. Przewiduje ono surowe konsekwencje, do kary śmierci włącznie, za obrazę muzułmańskich świątyń, uczuć religijnych, Koranu i proroka Mahometa. Ustawa stoi w jaskrawej sprzeczności ze standardami demokratycznego kraju, za jaki uważa się Pakistan. Jak zauważa przedstawiciel Amnesty International ds. Pakistanu Mustafa Qadri: „Prawo to jest niejasne oraz nie zobowiązuje oskarżycieli do wykazania zamiaru popełnienia czynu zakazanego przez oskarżonego. Policja rzadko przeprowadza śledztwo przed aresztowaniem domniemanych bluźnierców”. Amnesty International przytacza również statystyki niepozostawiające wątpliwości, że mamy do czynienia z batem na wyznawców religii innych niż islam. Od 1986 roku aż połowa skazanych z tytułu tej ustawy to przedstawiciele mniejszości, którzy stanowią przecież jedynie 3 procent społeczeństwa.
Najsłynniejszą ofiarą okrutnego prawa jest chrześcijanka Asia Bibi. Uboga matka pięciorga dzieci w 2009 roku został oskarżona przez sąsiadki o rzekome bluźnierstwo wobec Mahometa. Po ciężkim pobiciu przez przedstawicieli lokalnej społeczności Bibi wylądowała w więzieniu. Mimo bardzo niejasnych zarzutów sąd skazał kobietę na śmierć przez powieszenie. Od 2010 roku w nieludzkich warunkach w więziennej izolatce oczekuje na wykonanie wyroku.
Osamotniony
Nic dziwnego, że minister Bhatti próbę reformy ustawy o bluźnierstwie uczynił jednym z priorytetów swej kadencji. Okazało się jednak, że jego własne ugrupowanie nie ma zamiaru poprzeć tych starań.
Stanowisko ministra ds. mniejszości od początku istnienia było solą w oku islamskich radykałów, tym bardziej że Shahbaz Bhatti regularnie występował w obronie prześladowanych chrześcijan i innych wyznań oraz piętnował przypadki nietolerancji. W 2009 protestował przeciwko antykatolickim zamieszkom w miejscowości Gojra, w których zamordowano osiem osób. Od 2010 zaangażował się w obronę uwięzionej Asii Bibi. Islamiści regularnie przesyłali Bhattiemu pogróżki.
Minister zdawał sobie sprawę, że zagrożenie jego życia rośnie z każdym dniem. Ochrona i poparcie ze strony władz były już tylko teoretyczne. Premier Yousaf Raza Gilani i prezydent Asif Ali Zardari z trudem byli w stanie kontrolować całe terytorium własnego kraju. Walcząc z tlącym się przy granicy z Afganistanem powstaniem talibów, władze zdecydowały się na zapewnienie sobie poparcia islamskich konserwatystów za wszelką cenę. Wycofano się ze wszelkich prób zmiany ustawy o bluźnierstwie i unikano deklaracji wsparcia wobec polityków walczących o prawa mniejszości. Terroryści wyczuli zmianę nastrojów w państwie.
W styczniu 2011 roku przez własnego ochroniarza został zamordowany Salman Taseer, umiarkowany gubernator prowincji Punjab, który potępiał antychrześcijańskie wystąpienia i ustawę o bluźnierstwie. Zabójca został przez wielu polityków i islamskich duchownych uznany za bohatera. Z kraju po odebraniu pogróżek musiała wyjechać pakistańska parlamentarzystka Shehrbano Rehman, również przeciwna antychrześcijańskiej ustawie. Obecnie jest ambasadorem Pakistanu w USA.
Dwa miesiące po śmierci Taseera zemsta fanatyków dosięgła Shahbaza Bhattiego. 2 marca 2011 w stolicy kraju Islamabadzie jechał do budynku swojego ministerstwa. Mimo oczywistego zagrożenia życia towarzyszył mu tylko kierowca, rząd już wcześniej pozbawił ministra ochroniarzy. Trzech terrorystów w biały dzień wystrzeliło w jego samochód 25 kul. Sprawcy, do dziś nieuchwytni, najprawdopodobniej wywodzili się z organizacji Tehrik-i-Taliban Pakistan. Władze w Islamabadzie wciąż nie potrafią uporać się z terrorem talibów, szczególnie w prowincji Waziristan. Kilka lat temu zostały zmuszone do zawarcia upokarzającego rozejmu, w którym potwierdzono przynależność prowincji do Pakistanu, lecz jednocześnie rząd zobowiązał nie ingerować w żadne wewnętrzne sprawy na tych terenach.
Morderstwo wstrząsnęło międzynarodową opinią publiczną, co potwierdziło, że działania Shahbaza Bhattiego spotykały się z poparciem całego demokratycznego świata. Ówczesna amerykańska sekretarz stanu Hilary Clinton oświadczyła, że był to atak „nie tylko na jednego człowieka, lecz na wartości tolerancji i szacunku dla ludzi wszystkich wyznań i klas”. Zabójstwo Bhattiego nie było jednak odosobnionym aktem terroru, tylko rezultatem wieloletniego nasilania się antychrześcijańskich nastrojów w całym kraju. Nawet po morderstwie ministra kilku posłów w pakistańskim parlamencie ostentacyjnie zbojkotowało minutę ciszy. Niektórzy muzułmańscy duchowni stwierdzili wręcz, że zabójstwo Bhattiego to amerykańska prowokacja. „Washington Post” podsumował, że zamach był „gorzkim owocem polityki appeasementu” wobec islamskich radykałów.
Nieosądzona zbrodnia
Mijają kolejne lata, a władze w Islamabadzie nie potrafią rozwiązać sprawy zabójstwa ministra. Jak alarmuje największy pakistański dziennik „Dawn”, rząd nie jest nawet w stanie zagwarantować bezpieczeństwa osobom, które próbują znaleźć winowajców. Paul Bhatti, brat zamordowanego ministra, podjął wyzwanie kontynuowania walki o tolerancje międzyreligijną. On również pełnił rolę ministra ds. mniejszości. Zaangażował się także w poszukiwania winnych zabójstwa brata. Niestety, groźby ze strony fanatyków zmusiły i jego do opuszczenia kraju, co stawia pod znakiem zapytania kontynuowanie śledztwa w sprawie zamachu. Jedynym świadkiem w tej sprawie jest mężczyzna, w którego mieszkaniu znaleziono ulotki z groźbami wobec Bhattiego. Talibowie zagrozili oczywiście zabiciem świadka.
Heroiczna działalność ministra ds. mniejszości po raz pierwszy w historii ośmieliła pakistańskich chrześcijan do otwartych wystąpień w obronie swoich elementarnych praw. Po zabójstwie Bhattiego doszło do masowych protestów. Niestety, do dziś sytuacja nie uległa znaczącej poprawie. Międzynarodowa organizacja Open Doors monitoruje przypadki prześladowań chrześcijan na całym świecie. Pakistan co roku znajduje się w pierwszej dziesiątce krajów, w których wyznawców Chrystusa spotykają najcięższe szykany.
W tym roku pakistański Kościół patrzy w przyszłość ze szczególnym niepokojem. Od kilku tygodni w kraju trwają gwałtowne społeczne protesty. Ludzie domagają się odejścia skorumpowanego i nieudolnego premiera Nawaza Sharifa. Na czele demonstracji stoi osobliwy duet przywódców: muzułmański kleryk Tahir-ul-Qadri oraz były krykiecista Imran Khan. Jak pokazują doświadczenia kilku ostatnich lat w Azji i na Bliskim Wschodzie, choć chrześcijanie nie są żadnym beneficjentem niepopularnych rządów, to po zmianie władzy ich sytuacja ulega gwałtownemu pogorszeniu. Tak było w ostatnich latach zarówno w Syrii, Iraku, jak i Egipcie.
O trudnym losie pakistańskich chrześcijan stara się przypomnieć papież Franciszek. Wykorzystuje w tym celu swój wyjątkowy dar bezpośredniości i odwagi niesienia otuchy osobom szczególnie dotkniętym tragedią. Jakiś czas temu pocieszał np. w rozmowie telefonicznej rodziców zamordowanego przez terrorystów Państwa Islamskiego amerykańskiego dziennikarza Jamesa Foleya. Z matką i bratem Shahbaza Bhattiego rozmawiał osobiście, zapewniając ich o modlitwie i wsparciu.
Rosną m.in ograniczenia w zakresie deklaracji chrześcijańskiego światopoglądu w życiu publicznym.
"Zabili ich na różne sposoby. Są wszystkie dowody na to, jak ich torturowali."