Bomb już nie ma, ale sytuacja jest nieludzka

Sytuację w Aleppo komentuje proboszcz katolickiej parafii.

Kolejne porozumienia pokojowe budzą nadzieję, jednak codziennie musimy stawiać czoło dramatycznym warunkom w jakich ludzie żyją już od zbyt długiego czasu. W tym tonie proboszcz franciszkańskiej parafii w Aleppo komentuje nadzieje wiązane z utworzeniem czterech „stref deeskalacji”. Z porozumienia wynika, że ma w nich obowiązywać całkowity zakaz używania broni. Będzie tam można dostarczać pomoc humanitarną. Jeden w wybranych regionów obejmuje też Aleppo.

„Na pewno od 22 grudnia ub.r., kiedy zostało podpisane porozumienie między siłami rządowymi a rebeliantami, sytuacja w Aleppo się polepszyła. Innymi słowy bomby nie spadają już na nasze domy, kościoły, szpitale i szkoły, ale wystarczy się trochę rozejrzeć, by zobaczyć totalnie zniszczone miasto i dramatyczne warunki w jakich żyją ludzie: tu nic się nie zmieniło – mówi Radiu Watykańskiemu o. Ibrahim Alsabagh. – Od trzech i pół roku nie ma prądu, od Wielkanocy pojawił się znów problem z wodą. Bezrobocie w mieście sięgnęło 85 proc. W naszej wspólnocie katolików aż 95 proc. rodzin żyje w skrajnym ubóstwie. Więc to prawda, że bomby nie spadają nam na głowę, jednak warunki życia cały czas są naprawdę nieludzkie”.

Proboszcz z Aleppo wskazuje zarazem, że, mimo iż sytuacja wciąż pozostaje bardzo trudna, do miasta zaczynają wracać pierwsze rodziny. Podkreśla też, że kontynuowane są oddolne inicjatywy międzyreligijnego budowania dialogu i porozumienia w tym tak bardzo doświadczonym mieście. „Mimo przeżywanych cierpień chrześcijanie starają się stanowić most, który poprowadzi nas ku pokojowej przyszłości, gdzie znajdzie się miejsce dla ludzi wszystkich religii” – podkreśla o. Alsabagh. 

«« | « | 1 | » | »»

TAGI| ALEPPO