W mozaice wyznawców Chrystusa

O pragnieniu jedności, wspólnocie w doświadczeniu nawrócenia i realizmie ekumenicznym mówi bp Andrzej Siemieniewski, który jako delegat KEP uczestniczył w – pierwszym odbytym w pełnym składzie – spotkaniu Polskiego Forum Chrześcijańskiego.

Agata Combik: Czym jest wspomniane Forum?

Biskup Andrzej Siemieniewski: PFCh to część Global Christian Forum. Podmioty tworzące komitet stały Polskiego Forum Ekumenicznego to przedstawiciele trzech gremiów kościelnych – Aliansu Ewangelicznego w RP, Konferencji Episkopatu Polski, Polskiej Rady Ekumenicznej – oraz trzech uczelni: Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej, Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego oraz Wyższej Szkoły Teologiczno-Społecznej (zielonoświątkowej) w Warszawie. Dodatkowo na spotkaniu 8 lutego obecne były jeszcze dwie osoby reprezentujące środowiska zielonoświątkowe. Dlaczego powstało forum? Wiek XX był czasem poszukiwania różnych form ekumenicznych. 70 lat temu powstała Światowa Rada Kościołów, do której jednak nigdy nie należał Kościół katolicki. Nie mają w niej swoich reprezentantów wspólnoty zielonoświątkowe (pentekostalne). Te ostatnie, zwane też Kościołami niezależnymi, od ok. 30–40 lat dynamicznie się rozwijają – tak, że w wymiarze światowym stanowią obecnie większość szeroko rozumianego protestantyzmu. Nie odnajdują się one w formule Światowej Rady Kościołów.

Dlaczego?

Niektóre z tych środowisk nie chcą do niej należeć – nie chcą być kojarzone ze „starymi”, ich zdaniem mało dynamicznymi formami chrześcijaństwa. Ponadto organizacja tych wspólnot nie wpisuje się w wizję Światowej Rady Kościołów – odwołującej się raczej do gremiów o stabilnej, zhierarchizowanej strukturze. Wspólnoty pentekostalne funkcjonują inaczej – jako plejada wspólnot splecionych ze sobą na zasadzie więzów przyjaźni, jakichś wspólnych przedsięwzięć.

Można uznać, że Forum to taka nowa formuła jednocząca w jakiś sposób wszystkich uznających się za chrześcijan?

Słowo „jednoczyć” nie jest chyba odpowiednie. Poszczególne wspólnoty wysyłają po prostu na Forum swoich delegatów – tylko i aż tyle. Zamysł Forum Chrześcijańskiego zakłada cele skromniejsze niż Światowa Rada Kościołów. Doświadczenie pokazuje, że dalej idące założenia niekoniecznie przetrzymują próbę czasu. Forum ma tworzyć przestrzeń wzajemnego poznawania się, współdziałania – bez formalnego członkostwa.

Mowa jest jednak o jakimś współdziałaniu. Na czym ono mogłoby polegać? Czy jest możliwa choćby wspólna modlitwa w tak zróżnicowanym gronie?

Na stałe wspólna modlitwa pewnie nie byłaby możliwa – choćby dlatego, że niektóre wspólnoty mają księgi liturgiczne regulujące sposób prowadzenia nabożeństw, a Kościoły pentekostalne kierują się formami spontanicznymi. Istnieje możliwość spotkania się, podzielenia się tym, co dobrego dzieje się w różnych wspólnotach, krótkiej modlitwy. Uważam, że nie chodzi w tym momencie o wspólne przedsięwzięcia w sensie organizacyjnego, instytucjonalnego ujednolicenia. Każda wspólnota działa samodzielnie, natomiast Forum, według mnie, mogłoby być miejscem zachęcania się, by ewangelizację prowadzoną przez różne chrześcijańskie środowiska uważać za wspólne dobro, którym wszyscy możemy się cieszyć. Ja osobiście na spotkaniu podzieliłem się konkretnymi przykładami takich form ewangelizacji, które są w Europie realizowane z powodzeniem.

Jest ich wiele?

Może nas napawać radością choćby fakt, że w Niemczech istnieją trwałe, wypracowane od lat formy ewangelizacji muzułmanów, prowadzące wielu z nich do wiary, chrztu, do życia w chrześcijańskiej wspólnocie. Te formy ewangelizacji muzułmanów są, pod względem konfesyjności, różne – i wcale nie katolicy w nich przodują. Możemy jednak wszyscy pokrzepić się tym, że jest to możliwe. Innym przykładem jest zaistnienie formuły „Europe shall be saved” albo inaczej „Europa soll gerettet verden”. Jest to zrodzona w Niemczech inicjatywa ewangelizacji Europy. To jest formuła ekumeniczna, ale nie w tym sensie, że przedsięwzięcia są wspólne. Różne podmioty chrześcijańskie prowadzą ewangelizację w swoich środowiskach. Innym przykładem jest kurs Alfa, który w jakimś sensie jest ekumeniczny, ale w wymiarze wykonania jest konfesyjny – każdy prowadzi go we własnej wspólnocie, katolicy wśród katolików itd. Taka jest zasada, którą głosi pomysłodawca kursów Alfa i ich centrala w Londynie.

Podczas różnych spotkań ekumenicznych słyszymy, że obecnie nie chodzi o zjednoczenie chrześcijan w wymiarze instytucjonalnym, ale o budowanie duchowej jedności. Część osób uważa, że jedność instytucjonalna w tej chwili jest niemożliwa, inni mówią: w ogóle jej nie chcemy…

Skoro choćby część chrześcijan stwierdza, że jej nie chce, to znaczy, że nie jest ona możliwa. Nie możemy rzutować naszych oczekiwań na innych. Spotykamy drugiego chrześcijanina z taką świadomością, jaką ma, a nie taką, jaką chcielibyśmy, żeby miał. Jeśli możemy zorganizować wspólną konferencję, wspólny koncert, cieszmy się choćby z tego. A że chcielibyśmy więcej… Trudno. Jeśli nawet w spotkaniu z prawosławnymi, gdzie różnice doktrynalne są naprawdę nieduże, nie ma mowy o pełnej jedności, to cóż dopiero mówić o jedności z innymi wspólnotami. Ileż odbyło się dyskusji o różnicach między Kościołem katolickim a luteranizmem! Tymczasem w przypadku Kościołów, które powstały w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat, te różnice są jeszcze o wiele, wiele większe. Jesteśmy raczej świadkami mnożenia się coraz bardziej rozbieżnych form chrześcijaństwa niż zbieżności dawnych form. To nie jest upragniony, wyczekiwany stan rzeczy, ale realny. Musimy działać na tym gruncie. Starajmy się przynajmniej żyć w pokoju – nie tylko w tym sensie, by ze sobą nie walczyć, ale by dawać wspólne świadectwo.

Czy możemy w ogóle powiedzieć, że są konkretne kroki na drodze do jedności – poza tym, że nie ma wojen religijnych? Czy nie jest takim krokiem na przykład wzajemne uznanie chrztu przez Kościół katolicki i Kościoły zrzeszone w PRE?

Nie wiem, czy nad sprawą konfliktów zbrojnych powinno się tak lekko przechodzić. Wiek XVI i XVII to był czas wojen religijnych – choć religia nie była w istocie ich głównym powodem, ale jedną z przyczyn. To, że dziś jest inaczej, to bardzo duży krok naprzód. Duch sympatii, potem przyjaźni i wreszcie współpracy w różnych dziedzinach jest bardzo istotny – to się na pewno pogłębiło i nadal pogłębia. Natomiast jedność instytucjonalna, sakramentalna – mimo dyskusji, pewnych aktów, deklaracji (nie wchodzę tu w tematy wymagające szerokiego omówienia) – jest niestety czymś, co się w wymiarze globalnym raczej oddala, niż przybliża. Trudno. Działajmy na płaszczyznach, w których możemy się do siebie zbliżać; wydaje się, że jedną z nich jest Forum Chrześcijańskie. Koncentrując się na kwestiach doktrynalnych, wchodzimy na tory tradycyjnych dyskusji europejskich, toczonych od XVI w. Możemy tak rozmawiać z prawosławnymi czy luteranami, natomiast nie spotkamy się na tej drodze z chrześcijanami pentekostalnymi – a jest to obecnie 200–300 mln ludzi w Afryce czy 100 mln w Ameryce Południowej. Oni są dużo mniej zainteresowani jednością doktrynalną, a bardziej jednością doświadczenia nawrócenia.

Dążenie do jedności wydaje się oczywiste. Jednak często pada pytanie, czy w praktyce zaangażowanie w ekumenizm w wielu przypadkach nie powoduje zbyt wielu zagrożeń; czy przyczynia się do rozwoju duchowego, czy wręcz przeciwnie.

Rozwój duchowy albo regres duchowy może towarzyszyć i podtrzymywaniu więzi z chrześcijanami innych wyznań, i rezygnacji z takich kontaktów. Spotykając się z tymi „innymi”, można lepiej zrozumieć katolicyzm, swoją tożsamość, ale i – przy niewłaściwie przeżywanym ekumenizmie – popaść w indyferentyzm religijny, uznanie, że wszystko jedno, w co się wierzy. Głosów wskazujących na zagrożenia duchowe nie można lekceważyć. Z drugiej strony jednak istnieje też groźba jakiejś agresywnej ciasnoty myślenia, zamknięcia serca, niezrozumienia historii. Do XIII wieku [kiedy ostatecznie utrwalił się rozłam między Kościołem wschodnim i zachodnim, miedzy prawosławiem i katolicyzmem – przyp. red.] uważano powszechnie, że można być dobrym katolickim chrześcijaninem, będąc uczestnikiem wszystkich wschodnich form liturgicznych – w Antiochii, Bizancjum czy Aleksandrii, jak i łacińskich – w Rzymie, Paryżu czy Londynie. To, że istnieją różne pluralistyczne formy bycia chrześcijaninem, w średniowieczu było oczywiste. Trzeba w relacjach ekumenicznych stronić od pewnej ciasnoty serca, ale i pamiętać o swojej tożsamości, o ryzyku relatywizmu.

Więcej o Polskim Forum Chrześcijańskim na stronie http://christianforum.pl/

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Reklama