Następnie, twórcy tradycji postępują wbrew przykazaniu Bożemu, gdy pokarmy, dni i rzeczy podobne wiążą z grzechem i gdy obciążają Kościół jarzmem poddaństwa zakonowi, jak gdyby dla wysłużenia usprawiedliwienia należało uprawiać wśród chrześcijan kult podobny lewickiemu, którego ustanowienie Bóg jakoby powierzył apostołom i biskupom. Tak bowiem piszą niektórzy, a wydaje się, że i papieży w pewnym stopniu zwiódł przykład prawa Mojżeszowego. Stąd się biorą owe obciążenia, jakoby było grzechem śmiertelnym pracować rękami w święta, choćby bez zgorszenia innych, jakoby niektóre pokarmy kalały sumienie, jakoby posty - nie naturalne, lecz dla utrapienia - były środkami przebłagania Boga, jakoby było grzechem śmiertelnym opuszczać godziny kanoniczne, jakoby w sprawach zastrzeżonych grzech nie mógł być odpuszczony bez udziału zastrzegającego, podczas gdy same kanony mówią o zastrzeżeniu nie winy, lecz kary kościelnej.
Skąd otrzymali biskupi prawo wprowadzenia w Kościele takich tradycji ku usidleniu sumień, skoro Piotr nie pozwala nakładać jarzma uczniom, skoro Paweł mówi o mocy danej mu ku budowaniu, nie ku burzeniu? Czemuż więc mnożą grzechy przez takie tradycje?
Doprawdy wyraźne są świadectwa, które zabraniają tworzenia takich tradycji dla przebłagania Boga, a rzekomo niezbędnych dla zbawienia. Paweł pisze w liście do Kolosan: "Niechże was tedy nikt nie sądzi z powodu pokarmu i napoju albo z powodu święta lub nowiu księżyca, bądź sabatów", oraz: "Jeśliście tedy z Chrystusem umarli dla żywiołów świata, to dlaczego poddajecie się takim zakazom, jakbyście w świecie żyli: Nie dotykaj, nie kosztuj, nie ruszaj? Przecież to wszystko niszczeje przez samo używanie, a są to tylko przykazania i nauki ludzkie. Mają one pozór mądrości..." Także w liście do Tytusa: "I nie słuchali żydowskich baśni i nakazów ludzi, którzy się odwracają od prawdy".
W Ewangelii Mateusza r. 15 Chrystus mówi o tych, co żądają przestrzegania tradycji: "Zostawcie ich. Ślepi są przewodnikami ślepych", i odrzuca taką służbę Bogu: "Wszelka roślina, której nie zasadził Ojciec mój niebieski, wykorzeniona zostanie".
Jeśli biskupi mają prawo obciążać Kościół i sumienia rozlicznymi tradycjami, to czemu całe Pismo Święte zabrania tworzenia tradycji i posłuszeństwa im? Czemu je nazywa naukami szatańskimi? Czy na próżno ostrzegał przed nimi Duch Święty?
Ostatecznie więc - skoro sprzeczne są z ewangelią obrzędy ustanowione niby z konieczności zasłużenia na usprawiedliwienie lub w przekonaniu, że je wysłużą - nie godzi się biskupom ustanawiać takich form pobożności lub wymagać ich, jak gdyby były konieczne. Należy bowiem zachować w Kościołach naukę o wolności chrześcijańskiej, mianowicie że ciężary zakonu nie są konieczne do usprawiedliwienia, jak napisano w liście do Galacjan: "Nie poddawajcie się znowu pod jarzmo niewoli". Należy koniecznie trzymać się głównej zasady ewangelii, że łaski dostępuje się przez wiarę w Chrystusa, a nie przez pewne praktyki lub nabożeństwo ustanowione przez ludzi.
Cóż więc należy sądzić o święceniu niedzieli i podobnych zwyczajach kościelnych? Na to odpowiadają nasi nauczyciele, że godzi się biskupom lub duszpasterzom wprowadzać porządki, aby był ład w Kościele, ale nie po to, aby przez nie zadośćuczynić za grzechy, lub żeby zobowiązywać sumienia do mniemania, że to konieczne formy pobożności. Paweł zarządził, aby w zgromadzeniu kobiety nakrywały głowy, aby mówców wysłuchiwano w kościele po kolei.
Takie porządki mogą Kościoły zachowywać dla miłości i spokoju jednakże o tyle tylko, żeby nikt nikogo nie obrażał i żeby w Kościele wszystko odbywało się porządnie i bez zamieszania, przy tym wszakże tak, aby sumień nie obciążać mniemaniem, że to niezbędne do zbawienia i że się grzeszy nawet wtedy, gdy się to narusza bez zgorszenia innych: np. nikt nie powinien pomawiać o grzech kobietę, która się ukazuje na ulicy bez nakrycia głowy, o ile nie gorszy ludzi.
Do tych rzeczy należy też przestrzeganie niedzieli, Wielkanocy, Zielonych Świątek i podobnych świąt oraz obrzędów. Kto zaś sądzi, że władza Kościoła ustanowiła obchodzenie niedzieli zamiast sabatu jako niezbędne, myli się bardzo. Sabat zniosło Pismo Św., a nie Kościół, albowiem po objawieniu ewangelii mogą być pominięte wszelkie obrzędy Mojżeszowe. Że jednak trzeba było wyznaczyć pewien dzień, aby lud wiedział, kiedy się zgromadzić należy, Kościół przeznaczył na to niedzielę, a wydaje się, że uczynił to tym bardziej, żeby dać ludziom przykład wolności chrześcijańskiej i żeby wiedzieli, że przestrzeganie sabatu lub innego dnia nie jest konieczne.
Osobliwe dysputy wynikły w sprawie zmiany zakonu, obrzędów nowego zakonu i zastąpienia sabatu - wszystko to z błędnego przekonania, że w Kościele powinny być formy pobożności podobne lewickim i że Chrystus zlecił apostołom i biskupom wymyślić nowe obrzędy niezbędne do zbawienia. Te błędy wkradły się do Kościoła, wtedy gdy o usprawiedliwieniu z wiary nauczano nie dość jasno. Niektórzy wywodzą, że przestrzeganie niedzieli nie jest wprawdzie prawem Bożym, lecz wynika jakby z prawa Bożego, i tworzą przepisy co do świąt, w jakim stopniu można podczas nich pracować. Czymże są podobne dysputy, jeśli nie usidlaniem sumień? Choć bowiem próbuje się łagodzić wypełnianie tradycji, to jednak nie można spostrzec ulgi, dopóki utrzymuje się mniemanie, że zachowanie tradycji jest konieczne, a musi się ono utrzymać tam, gdzie nieznane jest usprawiedliwienie z wiary i wolność chrześcijańska.
Apostołowie nakazywali wstrzymywać się od krwi: któż tego dziś przestrzega? A przecież nie grzeszą ci, co tego nie przestrzegają, sami bowiem apostołowie nie chcieli obarczać sumień takimi ciężarami, lecz tylko do czasu to nakazali, aby nie było zgorszenia. Należy bowiem mieć to na uwadze, co jest niezmienną intencją ewangelii.
Zaledwie niektórych kanonów przestrzega się ściśle, wiele zaś z dnia na dzień wychodzi z praktyki nawet wśród tych, co obstają przy tradycji. Nie można pomóc sumieniom, nie zachowując owego umiaru, że kanonów należy przestrzegać bez przekonania, iż to niezbędne do zbawienia i że sumienia nie doznają szkody, jeśli nawet życie coś zmieni.
Biskupi przeto łatwo by mogli utrzymać należne posłuszeństwo, gdyby nie obstawali przy zachowaniu tradycji, których nie można zachować z czystym sumieniem. Obecnie wymagają celibatu i nikogo nie przyjmują do stanu duchownego, dopóki nie przysięgnie, że nie będzie uczył czystej ewangelii. Kościoły nasze nie żądają, aby biskupi przywrócili zgodę z uszczerbkiem dla swej godności, chociaż godziłoby się, żeby dobrzy pasterze tak uczynili, żądają tylko, aby zwolniono je spod nie uzasadnionych ciężarów, które są nowe i przyjęte wbrew zwyczajom Kościoła powszechnego. Początkowo, być może, były powody, aby ustanowić takie normy, jednak późniejszym czasom nie odpowiadały, a oczywiste jest też, iż niektóre przyjęto na skutek błędnych rozumowań. Dlatego pobłażliwość biskupów winna je teraz złagodzić, ponieważ zmiana taka nie zniweczy jedności Kościoła. Wiele bowiem tradycji ludzkich zmieniło się z biegiem czasu, jak to pokazują same kanony. Gdyby się jednak nie dało osiągnąć złagodzenia praktyk, których nie można utrzymać bez grzechu, ciąży na nas powinność postępowania według normy apostolskiej, która nakazuje, że ,,trzeba bardziej słuchać Boga niż ludzi.
Piotr nie pozwala biskupom panować i niewolić Kościoła. Nie dążmy więc do tego, aby się biskupi wyrzekli władzy, lecz tego tylko się domagamy, aby pozwolili nauczać czystej ewangelii i aby złagodzili nieco niektóre zarządzenia, których nie można zachować bez grzechu. Lecz jeśli nie ustąpią, niechaj rozważą, jak zdadzą sprawę przed Bogiem z tego, że przez swój upór dali przyczynę do rozłamu w Kościele.
Ciąg dalszy kampanii reżimu prezydenta Daniela Ortegi przeciwko Kościołowi katolickiemu.
Podczas liturgii odczytano Przesłanie Soboru Biskupów z okazji 100-lecia autokefalii.
W Białymstoku odbył się z tej okazji koncert dzieł muzyki cerkiewnej w wykonaniu stuosobowego chóru.