Chrystus jedynym fundamentem Kościoła (1 Kor 3,1-23)

© Materiały opracowane przez Radę Episkopatu ds. Ekumenizmu oraz Polską Radę Ekumeniczną pod redakcją: Bpa Tadeusza Fikusa Bpa Edwarda Pasłęckiego Bpa Zdzisława Trandy Ks. Henryka Paprockiego

EWANGELIA: Łk 8,4-15

Słowa Ewangelii według świętego Łukasza

Gdy zgromadził się wielki tłum i z miast przychodzili do Niego, opowiedział im taką przypowieść: Siewca wyszedł, aby siać swoje ziarno. A gdy siał, jedno upadło na drogę, zostało rozdeptane, a ptaki je wydziobały. Inne upadło na skałę, a gdy wzeszło, uschło z powodu braku wilgoci. Inne upadło między ciernie, a ciernie razem z nim wyrosły i je zagłuszyły. Jeszcze inne upadło na dobrą ziemię, wzrosło i wydało plon stokrotny. Gdy to powiedział, zawołał: Kto ma uszy do słuchania, niechaj słucha!

Jego uczniowie pytali Go, co znaczy ta przypowieść. Wtedy powiedział: Warn dano poznać tajemnice Królestwa Boga, pozostałym zaś w przypowieściach, aby patrzyli, a nie widzieli i słuchali, a nie rozumieli.

Takie jest znaczenie tej przypowieści: Ziarnem jest Słowo Boga. Tymi na drodze są ci, którzy usłyszeli, ale potem przychodzi diabeł i porywa Słowo z ich serca, aby nie uwierzyli i nie zostali zbawieni. Tymi zaś na skale są ci, którzy, gdy usłyszą, z radością przyjmują Słowo. Nie mają jednak korzenia, wierzą do czasu, a w chwili próby odstępują. To, co padło między ciernie, to są ci, którzy usłyszeli, lecz idąc wśród trosk, bogactwa i przyjemności życia zostają zniewoleni i nie dochodzą do dojrzałości. A to, które znalazło się na szlachetnej ziemi, to są ci, którzy usłyszeli Słowo sercem szlachetnym i dobrym, zachowują je i przynoszą owoc przez wytrwałość.

Oto Słowo Pańskie.

HOMILIA
Bo któż to jest Apollos? Albo, któż to jest Paweł? Słudzy, dzięki którym uwierzyliście, a z których każdy dokonał tyle, ile mu dal Pan. Ja zasadziłem, Apollos podlał, a wzrost dal Bóg. A zatem ani ten, co sadzi, jest czymś, ani ten, co podlewa, lecz Bóg, który daje wzrost. Bo ten, co sadzi, i ten, co podlewa, jedno mają zadanie i każdy własną zapłatę odbierze według swojej pracy. Albowiem współpracownikami Bożymi jesteśmy; wy rolą Bożą, budowlą Bożąjesteście (1 Kor 3,5-9).
Drogie Siostry i Bracia w Jezusie Chrystusie!
Uczestnicząc w odświętnym przeżywaniu międzywyznaniowego spotkania, wsłuchujemy się w brzmienie Słowa Bożego i zauważamy, że wyartykułowana zostaje w nim prawda o Bożej przychylności, niezbędna w codziennym zmaganiu się z życiem, także - a może należałoby stwierdzić: szczególnie - na płaszczyźnie ekumenicznego współbycia. Odczuwamy, jak przekaz Słowa Bożego obejmuje nas wszystkich, jest bowiem przekazem, przez który mamy poczuć się zagadnięci, i to mimo naszej różnorodności, by nie pozostawać wobec siebie obojętnymi. Doceniwszy wartość tego spotkania powinniśmy właściwie wykorzystać powstający w jego trakcie ubogacający nas „ferment" oraz wyłapywać impulsy do aktywnego działania. Pozwoli nam to na wyeliminowanie cynizmu tych, którym wydaje się, że potrafią o własnych siłach poradzić sobie z wyłaniającymi się problemami i niebezpieczeństwami, a jednocześnie wpadają w objęcia niszczycielskiej bezsilności.

Konfrontacja z Pawłową myślą i zarazem podjęcie przesłania Apostoła Narodów wymaga odwagi. Tymczasem jako nowocześni ludzie odrzucamy kategorycznie wszelkie krępujące naszą swobodę relacje. Nie chcemy, by nasze pragnienie bycia wolnymi było permanentnie zakłócane, stąd w swym parciu ku samourzeczywistnieniu odseparowujemy się od wypowiedzi typu Pawiowego, bo te ograniczają nasze bądź co bądź przesadne poleganie na sobie samych i wskazują na istniejące w naszym przekonaniu „uzależnienie”. My jednak pragniemy pozostawać suwerenni. Nadto odczuwamy obezwładniający nas dyskomfort, ponieważ Paweł w spojrzeniu na chrześcijańską społeczność akcentuje nie tyle znaczenie jakiegoś atrakcyjnego programu (na przykład ekumenicznego pojednania) czy wyjątkowość przywódców którejś ze społeczności, lecz fakt, że mamy do czynienia z Bożą rolą, na której, ku wielkiemu naszemu zdumieniu, stale coś wzrasta.

Zaskoczeni jesteśmy, że apostoł Paweł konfrontuje nas bezpośrednio z obrazem Kościoła dalekim od ideału, dalekim od tego, jaki egzystuje w naszych założeniach, programach czy myślach: ukazuje Kościół naszej codzienności, pełen wewnętrznych napięć, sporów, małej wiary, a zarazem wielkich problemów.

Oczywiście nasza reakcja na usłyszane słowo może być bardzo spontaniczna i natychmiast jednoznacznie stwierdzimy, że apostolskie wyjaśnienie powinno zostać skierowane do „innych”, w stosunku do których jest zdecydowanie bardziej adekwatne niż do nas. Wykażmy jednak odrobiną dobrej woli i dajmy szansę dojść do głosu Pawłowi, poszukując przełożenia jego stanowiska na powszedniość naszego przeżywania nabożeństwowej społeczności oraz ekumenicznych prób bardziej przyjaznego spoglądania na siebie, mimo dzielących nas różnic.

Apostoł Paweł poruszył problem mający dość często miejsce w międzyludzkich relacjach. Życie obok siebie różnych ludzi czy całych grup, społeczności, każdorazowo wyzwala powstanie wielu napięć. Niejednokrotnie napotykamy w takich okolicznościach wzajemną rywalizację czy wręcz walkę. Nie jest to sytuacja obca także chrześcijanom.

Już w kręgu uczniów Jezusa można zauważyć, jak do głosu dochodzi pokusa wzajemnego konkurowania między sobą. W ciągu wieków stale pojawiali się ludzie, którym wydawało się, że są bardziej pobożni niż inni, bardziej Chrystusowi, którzy przekonani byli, że mają zdecydowanie większe od innych prawo wyznaczać kierunki, w których należy podążać, nadawać ton itd. Paweł jako niepodważalny autorytet swoich czasów mógł rozsądzić ówczesne zakusy, kładąc kres wszystkim dalszym próbom stawiania siebie ponad innymi. Pomny na słowa swego Mistrza, wypowiedziane w podobnej sytuacji uczniowskiej rywalizacji, nie wyrokuje jednak, a zafrapowanym wzajemnym prześciganiem się w wierze uzmysławia istnienie wspólnej bazy, dzięki której nasze zróżnicowanie może być nawet ubogacające.

Kościół jest społecznością, w której możemy wspólnie żyć, jeść, modlić się, świętować, a kiedy trzeba, to i spierać się ze sobą. Musimy jednak pamiętać, że nie nasze plany są dominujące. Jest Ktoś, kto przyjmuje nasze wątpliwości, pytania, spostrzeżenia. Bóg przez zwiastowane Słowo i działanie Ducha Świętego czyni nas rolą, pragnąc, by ta stale była uprawiana i pozyskuje nas do wspomnianego procesu „uprawiania”. W tym zakresie możemy się zająć zwiastowaniem i nauczaniem - posługując się Pawłowym obrazem należałoby powiedzieć „sianiem i podlewaniem” - nigdy jednak nie zapominając, że do Boga należy Słowo, które zostaje zasiane i od Boga zależny jest zarówno wzrost, jak i zebrany plon. Bóg pragnie przez ludzi pracować nad ludźmi, dlatego tak ważne jest nasze zadanie usuwania głazów i kamieni, utrudniających wzrost na Bożej roli.

Kościół jest Bożą rolą, na której wolno nam „sadzić”, „podlewać” i „przycinać”, pamiętając, że pług Zakonu musi przeorać nasze wnętrza, by zasiane w nim ziarno Ewangelii, ogrzane przez moc Ducha Świętego, wzmocnione rosą i deszczem Bożej łaski, wydało owoc. Jeśli Bóg pozostawi teren naszego wnętrza pustynnym, to zostaniemy pustynią. Na nic zdadzą się nasze zabiegi. On jednak troskliwie stara się o nasze dusze, byśmy nie byli poróżnieni, nie wynosili się ponad siebie, nie rywalizowali ze sobą, ale dostrzegli wspólne zadanie, w którym na różne sposoby możemy się realizować.

Kto odrzuca to zadanie, podobny jest do rolnika, który zostawia pług i pozwala zgnić plonom, a następnie oczekuje na pożywienie bezpośrednio z nieba. Natomiast kto pragnie Bożej bliskości, ten nie tylko musi pojawić się na roli, aktywnie ją pielęgnować, ale pozwolić równocześnie, by i w jego wnętrzu zasiewano, podlewano i zbierano plon. Wszak współpracownikami Bożymi jesteśmy, to najwyższa godność chrześcijańskiego urzędu. Nie jest oczywiście łatwo nie pragnąć niczego więcej, jak tylko pozostawania narzędziem pełniącym Bożą wolę, nie oczekując przy tym nagrody, godności, korzyści, a tylko po prostu służąc.

W pojęciu „współpracownicy” mieszczą się dary, które zobowiązują do tego, by działać, ale i granice naszych możliwości, co stanowi znaczące dla nas odciążenie. Nasze dzieło musi spłonąć w ogniu dzieła Ducha Świętego, który prowadzi do jedności i społeczności w Jezusie Chrystusie, doskonałego sługi Boga, dlatego też w miłości następuje rezygnacja z wszelkiej partyjności. Akcent bowiem w przypadku współpracowników położony zostaje na przymierze Boże w oczekiwaniu na Jego wierność. Nie stajemy zatem obok Boga, ale zostajemy ogarnięci Jego działaniem, wszak Bóg nie wypuścił z dłoni swojego Ducha, lecz przez Niego uczynił nas swoimi dłońmi.

Warto przyjrzeć się naszej sytuacji i spostrzec w pozytywnym świetle ekumeniczne wyzwania, pamiętając, że nie chodzi o naszą moc czy zdolność przebicia, ale o zaufanie pokładane w Bogu. Ważne jest, by każdy odkrył swe talenty, poznał zadania i podjął się ich realizacji. Amen.

Ks. Adrian Korczago
Kościół Ewangelicko-Augsburski w RP

Modlitwa powszechna (przyczynna).

Więcej na następnej stronie

«« | « | 7 | 8 | 9 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Reklama