Kościół fascynuje, bo nic w nim nie ulega zmianom

Wykorzystywanie Kościoła prawosławnego dla własnych interesów jest jednym z priorytetów rosyjskich polityków, najwyższych szczebli nie wyłączając – mówi ks. prof. Georgij Mitrofanow, prawosławny kapłan, kierownik katedry historii Kościoła w Sankt-Petersburskiej Akademii Duchownej.

Wywiad ukazał się na rosyjskim portalu „Symbol Wiary”, publikujemy jego obszerne fragmenty.

„Symbol Wiary”: Jak Ksiądz Profesor przyjął fakt, że Giennadij Ziuganow (przewodniczący Komunistycznej Partii Federacji Rosyjskiej), oświadczył wprost patriarsze Cyrylowi II, że komuniści zrobili wiele dobrego dla Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego?

O. Georgij Mitrofanow: Ziuganow wielokrotnie zwracał się do Kościoła, mając nadzieję otrzymać od niego poparcie dla swojej działalności. Nie ma w tym niczego nowego. On pozostał wierny swojemu idolowi Stalinowi. Kiedy w roku 1943, Stalin zaczął, w swoich interesach posługiwać się Kościołem, zniszczonym przez niego samego, trwało to sześć lat. W roku 1949 wznowił on prześladowania Kościoła. Postępował tak, jak zawsze działali komuniści – przywłaszczyć cudze, aby posługiwać się tym dla własnej korzyści.

Obecnie sytuacja jest inna niż w roku 1943. Nasz Kościół nie znajduje się na granicy fizycznego zniszczenia, jak to było wówczas i posiada pewne wpływy. Natomiast wykorzystywanie Kościoła prawosławnego dla własnych interesów jest jednym z priorytetów rosyjskich polityków, najwyższych szczebli nie wyłączając.

W Kościele prawosławnym pojawiło się wielu ludzi, którzy przez całe swoje życie byli świadomie, albo i nie, bezbożnikami – antychrześcijanami. Teraz oni ze zdumiewającą łatwością zaczęli chodzić na nabożeństwa, przeważnie paschalne i bożonarodzeniowe, żegnać się, a nawet pościć, nie zastanawiając się poważnie nad Chrystusem, nie próbując nadać nowego sensu swojemu życiu, przemienić się wewnętrznie.

W konsekwencji w naszym życiu kościelnym zaczęli dominować ludzie, którzy w istocie nie doświadczają Chrystusa, duchowej przemiany. Kościół ich fascynuje dlatego, że w nim – w odróżnieniu od zmieniającego się świata – nic nie ulega zmianom. W Cerkwii - zgodnie z ich rozumieniem – nie trzeba brać odpowiedzialności na swoje barki, analogicznie jak w totalitarnym społeczeństwie sowieckim. Nie trzeba realizować własnej wolności, a wystarczy podążać zwartymi szeregami ku jakiemuś słusznemu, dalekiemu celowi.

Interesuje ich droga, gdzie można, tak jak poprzednio, szukać wrogów, obecnie już wprawdzie nie pod postacią agentów imperializmu, tylko heretyków, nowych modernistów, gejów i wszelkiego rodzaju liberastów (wysoce pogardliwa nazwa nadawana w Rosji liberałom, nawiązująca do pederastów - KAI). Z takiej perspektywy łatwo im mówić o nikczemności Zachodu i o własnej wielkości.

Zamiast głosić, że żyjemy w niepowtarzalnym kraju – Związku Radzieckim – budującym socjalizm, twierdzą, że żyją na świętej Rusi, która rzeczywiście, według nich, jest bardziej uduchowiona i dokonuje słuszniejszych wyborów, niż inne kraje „pozbawione duchowości”. Założenia ideologiczne pozostały bez zmian, a tylko zewnętrznie zostały przyprawione „atrybutyką” prawosławną.

Dziś od kapłanów bardzo mało słyszymy o Chrystusie czy o niezbędności przemiany duchowej, bądź o własnej niedoskonałości. Słyszymy zaś o konieczności odrodzenia wielkiego kraju, zdemaskowaniu knowań niezliczonych wrogów, zarówno zewnętrznych jak i wewnętrznych. Jest to nieustanne powtarzanie bredni, że dotychczas biedna i dlatego uduchowiona Rosja stanowi przeciwwagę dla pozbawianego duchowości Zachodu.

Najstraszniejsze jest to, że Kościół Prawosławny przestaje już być Kościołem Chrystusowym, a staje się ogólnorosyjską organizacją agitacyjno-rytualną. Łączy on w sobie cechy punktu agitacyjnego z kombinatem usług rytualnych, w coś praktycznego, absolutnie nie służące duszy ludzkiej. Konstatujemy, że wśród zwolenników partii komunistycznej są ludzie, którzy jednocześnie uważają się za prawosławnych chrześcijan. Jest to wielkie bluźnierstwo w stosunku do męczenników XX wieku, których zupełnie niedawno wynieśliśmy na ołtarze.

Będąc profesorem Petersburskiej Akademii Duchownej w swoich pracach dydaktycznych, publicystycznych i misyjnych, za jedno z zadań uważam wywołanie w naszych kapłanach poczucia winy i wstydu za to, czym był nasz kraj przez lat siedemdziesiąt, pod władzą komunistów. Będąc członkiem Komisji Synodalnej ds. Kanonizacji, która przygotowała kanonizację Chóru Męczenników i Wyznawców Rosyjskich, zawsze traktowałem tę kanonizację za nieprzezwyciężoną przegrodę wobec jednoczenia komunizmu z chrześcijaństwem.

Jako kapłan prawosławny, konstatuję ten smutny fakt tym, że naród rosyjski, w odróżnieniu od innych narodów, okazał się słabiej przygotowany duchowo na to aby nie poddać się pokusie komunistycznej utopii. Widocznie moi poprzednicy, prawosławni kapłani, wychowując przez tysiąclecie lud, nie zdołali ukształtować w nim takiego światopoglądu chrześcijańskiego, który umożliwiłby dostrzec w komunizmie duchową pokusę.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Reklama