Ze śmiercią wygrać się nie da. Jednych spotyka wcześniej, innych później. Jedynie wówczas nabiera ona właściwego znaczenia i sensu, gdy jest przejściem z doczesności do wieczności.
Każda choroba zawsze przychodzi nie w porę i sprawia, że nasze życie na jakiś czas traci swoją wartkość. Inaczej zachowujemy się, gdy przyczyną naszego niedomagania jest przeziębienie czy inne błahe schorzenie. Inaczej, gdy choroba powala nas na tydzień czy nawet miesiąc, lecz mamy przeświadczenie czy wręcz pewność, że wrócimy do zdrowia. Sytuacja rysuje się zupełnie inaczej i jest ona szczególnie trudna, kiedy zgodnie z lekarską diagnozą okazuje się, że choroba, która nas dotknęła, jest nieuleczalna i wkrótce przyniesie śmierć.
Zarówno dla pacjenta, jak i lekarza sytuacja ta nie jest łatwa. Pacjent – wiadomo – staje w sytuacji podbramkowej i musi podjąć walkę, która niekoniecznie skończy się sukcesem. A dla lekarza? Czy to też sytuacja trudna? Przecież doświadczony medyk codziennie ma do czynienia z zagrożeniem życia, chorobami nieuleczalnymi i śmiercią. Dla rutyniarza to chleb powszedni – kto w ten sposób myśli, jest w wielkim błędzie. Pracy nie można oddzielić od uczuć, choć niekiedy chciałbym roztoczyć wokół siebie nieprzepuszczalny dla ludzkich emocji pancerz. Póki co empatia z medycyną muszą iść w parze.
Informacja przekazana pacjentowi o nieuleczalnej chorobie jest zawsze szokiem, niezależnie od indywidualnej twardości charakteru, wieku, płci czy wykształcenia. W obliczu tragedii ludzkie emocje zawsze wyprzedzają rozum. I nie ma w tym nic nadzwyczajnego. Informacja taka zwala z nóg w sekundzie, a życie nabiera nowego znaczenia, które zmienia kierunek myślenia i działania, i to nie tylko w umyśle chorego, ale całej jego rodziny. Pociąg życia zjeżdża na inny tor, który wkrótce się skończy. Informacje odnośnie choroby nieuleczalnej każdy pacjent przyjmuje bardzo indywidualnie.
Do dziś pamiętam jedną z takich rozmów. Pacjent z guzem, przed operacją zupełnie świadomy swojej choroby, z wielkim żalem mówił mi o swoim ciężkim życiu skupionym na pracy, budowaniu domu, opiece nad liczną rodziną i wielu doświadczeniach, które ciężko przechodził. Teraz, kiedy od kilku miesięcy może cieszyć się upragnioną emeryturą i spokojem, bo dzieci dorosłe, wykształcone, mieszkają na swoim, wnuki zdrowe i wesołe, mogło rozpocząć się wreszcie spokojne i radosne życie. I ten misterny plan w jednej chwili runął, bez uprzedzenia czy jakiegokolwiek ostrzeżenia. Taka nagłość sytuacji sprawia, że pacjenci w jednej chwili tracą poczucie bezpieczeństwa, fundament, na którym opierali swoje życie, usuwa się im spod stóp. Tutaj nie ma twardzieli, wszystkim łzy napływają do oczu. Mnie samemu wielokrotnie też. Rozmowy te są niezwykle trudne i w każdym przypadku przebiegają w odmienny sposób. Niejednokrotnie ważne jest, aby taka osoba została wsparta pomocą wykwalifikowanych i obytych z tym problemem psychologów i terapeutów.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Rosną m.in ograniczenia w zakresie deklaracji chrześcijańskiego światopoglądu w życiu publicznym.
"Zabili ich na różne sposoby. Są wszystkie dowody na to, jak ich torturowali."