Jakie filmy przywodzą mi na myśl Słowo Boże?
Wielkie zmiany, których ostatnio doświadczyłam w moim życiu, skłoniły mnie do podjęcia próby rewaluacji tego, co myślę o filmach. Tego, co naprawdę myślę, bez związku z „niepodważalnymi” prawdami wpojonymi mi w murach uniwersytetu. Rozmyślania te, które ostatecznie zaowocowały konkretnymi początkami mojego własnego rozumienia, czym jest film, skierowały mnie w stronę filmu dokumentalnego.
Mówiąc: „hej, chodźmy do kina” albo „widziałem wczoraj świetny film”, znakomita większość z nas ma na myśli filmy fabularne. Właściwość tych dzieł polega na tym, że zapewniają widzom przyjemną rozrywkę albo przeżycie intelektualno- -emocjonalnej wzniosłości. Dlatego tak je lubimy, nie wymagają bowiem od widza zbyt głębokiego poziomu zaangażowania, utrzymując zawsze pewien poziom fikcji i umowności. Tego rodzaju dzieła nie są jedyną formą filmową uprawianą przez twórców. Filmy dokumentalne dosłowniej niż te z fikcyjną fabułą mówią o naszej rzeczywistości i o prawdziwym świecie. Nie wiedzieć czemu mamy jednak tendencję do traktowania ich po macoszemu. Jeśli film jest czarno-biały, powstał przed 1995 r. albo jest dokumentalny, oglądamy go mniej chętnie.
Najlepiej nam znane, amerykańskie, ergo bardzo dobre kino fabularne zazwyczaj mówi o świecie innym niż ten, który znamy. W musicalach wszyscy bezustannie tańczą i śpiewają, w komediach romantycznych wszystko dobrze się kończy, w filmach akcji da się sforsować każde drzwi, a dramaty są naprawdę dramatyczne. Wiemy, że historie te nie są do końca prawdziwe. Z dokumentami jest inaczej – one noszą wyraźne znamiona prawdziwości. Przynajmniej w założeniu mają dokumentować, nie tworzyć czy interpretować świat. Kiedy je oglądamy, nie oczekujemy efektów specjalnych i nierealistycznie wykreowanych postaci. Chcemy zobaczyć kawałek życia, ludzi takich samych jak my, prześledzić tragiczne lub piękne wydarzenie, poczuć jego smak.
Inna rzecz, która przyszła mi do głowy: oglądając filmy, dajemy sobą manipulować. Spojrzenie kamery przeinacza rzeczywistość, a czasem nawet prezentuje jej przekłamaną wizję. Owa właściwość kamery stawia nas w bardzo niewygodnej pozycji. Możemy zobaczyć tylko to, co ona, zmiana perspektywy widza tego medium jest niewykonalna (chyba, że zdecydujemy się opuścić salę kinową). Zostajemy pozbawieni możliwości uczestnictwa w rzeczywistości, nie pozostaje nam nic poza biernym oglądaniem. Nawet kiedy widzimy prawdziwą tragedię w filmie faktu, nie jesteśmy w stanie nic zrobić, nic zmienić. Na szczęście nasze życie wygląda inaczej. Nie uczestniczymy w nim jako bierni widzowie. Każdy z nas codziennie konfrontowany jest z bezlikiem sytuacji, w których musi podjąć decyzję i skierować swoje kroki w obranym kierunku.
Rosną m.in ograniczenia w zakresie deklaracji chrześcijańskiego światopoglądu w życiu publicznym.
"Zabili ich na różne sposoby. Są wszystkie dowody na to, jak ich torturowali."